Dzięki zaproszeniu ambasady amerykańskiej po raz drugi wziąłem udział w locie tankowcem Boeing KC-135 Stratotanker należącym do USAF. Nie do końca było wiadomo, co będziemy fotografować. Podejrzewaliśmy, że będzie to defilada na zakończenie manewrów BALTOPS 2017 i tankowanie w powietrzu – ktoś mówił o polskich F-16, ktoś o niemieckich Eurofighterach. Wystartowaliśmy i przypięci pasami do foteli czekaliśmy, aż coś zacznie się dziać. Nikomu nie wolno było przemieszczać się po pokładzie, jednak wśród Amerykanów panował spory ruch. W pewnym momencie nasz szef – amerykański porucznik zawołał mnie do przedziału boomera. Podszedłem i zaskoczony odkryłem, że na wszystkich trzech stanowiskach leżeli już amerykańscy fotografowie. Niewiele myśląc położyłem się na nich i wypatrywałem, czym oni są tak podekscytowani. Nagle zobaczyłem hen daleko lecące bombowce Rockwell B-1B Lancer i Boeing B-52 Stratofortress! Próbowałem robić im zdjęcia, ale z racji tłoku, małej ilości miejsca i niebywale ubrudzonej szyby boomera, przez którą miałem fotografować, nie było to łatwe. Moi amerykańscy towarzysze byli jednak bardziej zainteresowani czymś innym. Czymś z prawej strony. Strony, która była zupełnie poza moim zasięgiem. Ich zachowanie mocno mnie dziwiło, gdyż co mogło być ciekawsze od B-1B? Nagle jednak zauważyłem, że rzeczywiście chodziło o B-1B, ale o drugą sztukę, przy której kręcił się obwieszony rakietami rosyjski myśliwiec Su-27 Flanker! Niestety widziałem go tylko przez ułamek sekundy, podczas gdy odlatywał. Trwało to tak krótko, że nie było najmniejszej nawet szansy na przymierzenie się z aparatem! Być w takim miejscu, być świadkiem takiego epizodu i nie zrobić żadnego zdjęcia? Byłem zdruzgotany! Loadmaster nakazał mi wrócić na miejsce i zapiąć pasy. Byłem załamany mając w głowie tę zaprzepaszczoną szansę, gdy przez okienko zauważyłem tankujące się Eurofightery! Zacząłem robić zdjęcia, lecz niestety loadmaster był nieubłagany i na siłę wręcz zaczął mnie ciągnąć na fotel. Siedziałem więc zapięty pasami mając świadomość, że kilkanaście metrów obok dzieje się magia. Po chwili zawołano mnie znowu do boomera. Wreszcie przyleciała cała formacja do defilady i mogliśmy ją fotografować. Każdy z ekipy (nawet ci ze smartfonami) równo, po kolei, po kilkanaście sekund. Koniec sesji, a ja miałem totalnie ambiwalentne odczucia. Z jednej strony wielka radość, że wreszcie zrobiłem sesję air-to-air z B-1B, B-52 i Eurofighterami. Z drugiej strony miałem potężny niedosyt, bo nie dostałem opcji skorzystania ze wspaniałej okazji do zrobienia całkowicie wyjątkowych zdjęć Su-27 lecącego obok B-1B. Może kiedyś...