Drugi raz na FLY FEST w Piotrkowie Trybunalskim, a dokładniej na terenie Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej. Tak jak ostatnio czułem się tu jak w domu, to tym razem chyba udało mi się chcąc nie chcąc pójść pięterko wyżej. Nie dość, że jak w domu to jeszcze wspierając działania Marcina Pampucha (organizatora imprezy) poczułem się trochę jak organizator :) Moim głównym osiągnięciem było zaproszenie na imprezę Jurgisa Kairysa wraz z firmą Vostok-Europe! Oczywiście Jurgisa ściągnąłem na Air-to-Air Meeting, ale wiadomo, że na samo fruwanie ze rampą by tu nie przyleciał. Nie będę rozwijać szczegółów, ale wspólnymi siłami z Marcinem udało nam się go ściągnąć i miło było patrzeć, jak ku uciesze wszystkich Jurgis wywijał nad piotrkowskim lotniskiem swoje najlepsze akrobacje. Oczywiście miałem i tym razem swój namiot. Razem z Ewą i deocem udało nam się go pięknie wyposażyć. Niestety pogoda nie była za bardzo piknikowa, co sprawiło, że stosunkowo mało ludzi odwiedziło pokazy, co z kolei przełożyło się na mały ruch w namiocie. Nie o to jednak chodziło. Chodziło jak zwykle o dobrą zabawę, a tej nie brakowało. Pogoda nie była piknikowa, ale za to była fotograficzna. Nad lotniskiem pięknie przewalały się chmurki, co chwilę dając szansę słoneczku na iście artystyczne przebłyski. Lotniczo nie działo się za wiele. Jurgis na swoim Su-31, Mateusz Strama na Jak-3U, Marek Choim na Extra-330, Cellfast Flying Team, Orliki, śmigłowce, 3AT3, Jurek Makula, Dromader i jeszcze kilka atrakcji dość mocno rozrzuconych w czasie sprawiało, że impreza ciągnęła się dość niemrawo. Ja jednak miałem pełne ręce roboty. A to działając w namiocie, a to fotografując na lotnisku, a to wspierając fotograficznie Vostok, a to robiąc szereg innych czynności. Bezcennym momentem imprezy, było zorganizowane przez Dawida nasze wejście na przedłużenie pasa! Nie weszliśmy tam jednak tylko by sobie postać, ale by zrobić ciekawe foty. Udało się strzelić kilka zacnych lowpasów z Mateuszem, Jurgisem i chłopakami z Cellfastu. Końcówka pokazów też była fantastyczna. Lowpas odlatującego Głuszca - moc! Jednym słowem działo się! Nie tylko na lotnisku :) Za sprawą Marcina wszyscy spaliśmy w jednym hotelu. Wieczory i noce były też mega sympatyczne. Nie ma takiej możliwości, bym tu nie przyjechał za rok!! :)