Tekściwo
Brawo, brawo, brawo! Jarosław Kaczyński mistrz nad mistrzami! Pięknie to wszystko i wszystkich rozegrał i rozgrywa! Pięknie, oczywiście w sensie pięknie dla niego i jego wizji Polski. Jestem pełen podziwu, tym bardziej że robi to wszystko w wydawałoby się rozwiniętym kraju, który zobowiązał się do przestrzegania zasad demokracji. Wszystko wręcz książkowo! Pytanie tylko które książki czyta? Ja chyba wiem które, gdyż europejska przeszłość i teraźniejszość znają podobne przypadki.
Gdy rok temu publikowałem moją ocenę sytuacji (DługoPiS), w której podałem przyczyny, dzięki którym długo PiS będzie w Polsce rządził, nie sądziłem że po roku sytuacja będzie jeszcze bardziej beznadziejna. Jej beznadzieja doprowadza mnie do niebywałego wniosku. Mianowicie tego, że w zasadzie „chcę” by PiS wygrał następne wybory. Oczywiście nie znaczy to, że nagle zakochałem się w JK i w jego rządach. Po prostu uważam, że na chwilę obecną to najlepsze wyjście dla Polski, bo chyba innego nie ma :( Postaram się jakoś uargumentować moje myślenie (lub jego brak?).
Jaką mamy obecnie sytuację w kraju? Można powiedzieć, że bardzo ciekawą. Według prawideł gry politycznej, każda rządząca ekipa powinna mocno cisnąć podczas pierwszej połowy kadencji, by odpuścić w drugiej połowie przygotowując się do kolejnych wyborów. Mówi się o zrobieniu dwóch kroków do przodu, by po połowie kadencji zrobić jeden krok do tyłu. Takie zachowanie ma sprawić, że wrogowie stracą amunicję, niezdecydowani się zdecydują, a w wiernych wyborcach wzrośnie oddanie i wszystko to sprawi, że kolejna weryfikacja przy urnach przejdzie pozytywnie. PiS w pierwszej połowie kadencji zrobił nie dwa, nie trzy a można powiedzieć i z pięć kroków naprzód. Co więcej – udało się zrobić te często straszne rzeczy z punktu widzenia polskiego interesu narodowego, zyskując punkty poparcia! Czy to nie majstersztyk? Jak to się udało? W sumie zgodnie z bardzo jasną retoryką obozu władzy, która niczym przekaz dnia, miesiąca, roku czy już nawet dwóch, powtarzana jest wszędzie jak mantra. Mantra oparta na najniższych i bardzo dobrze znanych metodach manipulacji polegających na wyraźnym wskazaniu wroga i przedstawieniu siebie, jako jedynego wybawcy. To doprowadziło PiS do zwycięstwa i ta metoda daje paliwo dla pisowskiego marszu naprzód. Inną sprawą jest brak przeszkód, ale o tym później. Jakie hasła słyszymy od jakiegoś czasu?
Polska była w rękach złych elit, które nad nią panowały i jako jedyne korzystały z owoców transformacji. Dlatego Polakom nie żyło się dostatnio. Rząd PiS to wreszcie pierwsza polska władza, „dobra zmiana”, która przywraca Polskę wszystkim Polakom. „Dobra zmiana” to przyjaciel, elity to oczywiście wróg!
Te elity reprezentowane są przez opozycję, która do dziś nie pogodziła się z oddaniem władzy. Opozycja robi wszystko, by elity nieustannie zabierały Polakom co im się należy. Opozycja to wróg!
Władza jest wybrana przez większość Polaków (suwerena), więc to dla nich musi i powinna robić wszystko, bez względu na jakąkolwiek krytykę (krytyka to głos elit - jasna sprawa).
Wszystkie zmiany odbywają się zgodnie z zasadami demokratycznymi i konstytucją. Jeżeli ktokolwiek uważa inaczej, to znaczy że albo świadomie kłamie, albo jest niedoinformowany (stoją za tym elity).
Polska jest dumnym, suwerennym krajem i ani skompromitowana Unia Europejska, ani jej skompromitowane urzędy, ani skompromitowani urzędnicy, nie będą Polsce mówić jak żyć.
Za wszystkie problemy Polski z Unią Europejską odpowiada opozycja, która przekazuje nieprawdziwe informacje i na ich podstawie UE podejmuje krzywdzące Polskę kroki.
To Polacy powinni wybierać sędziów do polskich sądów, a nie „kasta sędziowska”. Jak zlikwiduje się tę kastę, to usprawni się działanie sądów.
I tak dalej i tym podobne. Przekaz jest prosty i systematycznie tłoczony jest do głów Polek i Polaków z mediów państwowych. Każdorazowe przełączenie się na jakiekolwiek programy informacyjne w TVP, budzi gniew i pytania o to, jak tak można? Jak tak można manipulować informacjami? Jak tak można podżegać? Jak tak można buntować? Jak tak można ogłupiać? A jednak okazuje się, że można. Okazuje się, że czwarta władza jest potężna. Nie zdawałem sobie sprawy jak dużo osób czerpie wiedzę o Polsce i świecie właśnie z TVP. Okazuje się, że tak często i tak dosadnie wbijane do głowy frazesy, tak wielu osobom pozostają głęboko w głowach do tego stopnia, że uważają te poglądy za swoje własne. Wiedział JK co robi przejmując bez reszty państwowe media. Wiedział co robi wsadzając za kierownicę TVP wiernego i na 100% oddanego Kurskiego.
Co mamy w efekcie tych działań? Jak to możliwe, że to wszystko odbywa się na naszych oczach, bez większych protestów i ze wzrostem poparcia dla PiS? Podumajmy…
Mamy obecnie w Europie i na świecie super koniunkturę gospodarczą. Między innymi dzięki niej można w życie wprowadzać bardzo kosztowne dla kraju reformy społeczne. W efekcie tych czynników bardzo wielu Polakom żyje się lepiej niż jeszcze 2-3 lata temu. PiS sprzedaje ten fakt, jako wynik ich własnych reform, które zabierają pieniądze elitom, a wspierają zwykłego obywatela. Konia z rzędem temu, kto zwykłemu obywatelowi udowodni, że to nie jest tak do końca. Do tego lepszego życia zwykłemu obywatelowi wcale nie jest potrzebny niezależny Trybunał Konstytucyjny, wolne sądy, przestrzeganie konstytucji, czy inne elementy, o które trwa zacięta walka polityczna hen gdzieś na górze. Na górze, czyli w miejscu, które zwykłego obywatela w ogóle nie obchodzi. Zwykły obywatel zadowolony? Głos na PiS.
Odpowiednio zadbane są też te grupy zawodowe, które mogłyby robić jakiś skuteczny zamęt w kraju. Zadbani są górnicy, gdyż jak wiemy Polska węglem stoi. Nie ważne jakim kosztem finansowym i środowiskowym. Rząd nie pójdzie z nimi na wojnę bo wie jakie demonstracje by były, wie że i tak by im dał wszystko czego by chcieli i wie jak by to się odbiło na słupkach poparcia. Zadbani są rolnicy, którzy otrzymują potężne wsparcie z UE. Zadbani stoczniowcy – jest koniunktura – jest robota. Zadbana też „Solidarność” nie tylko ustawą o wolnych niedzielach. Zadbane i wojsko i policja. A lekarze? Ich protesty są o wiele bardziej „znośne” dla władzy w myśl zasady z „Ucha prezesa”, że lepiej dostać stetoskopem niż kilofem. Zadowolone najważniejsze grupy zawodowe? Głos na PiS.
Zadbane są też odpowiednie grupy społeczne. Myślę tu o tych grupach, które mogłyby robić „dym” nie tylko podczas marszu niepodległości. Rząd mimo oficjalnej walki puszcza oko do wszelkich narodowców, kiboli itd. Policja rozprawia się z kobietami idącymi z białymi różami, ale już ludzi wieszających portrety opozycji na szubienicach ,czy przechadzających się z zabronionymi hasłami lub znakami – chroni. Zadowoleni? Głos na PiS.
A co z ludźmi, którzy nie głosowali na PiS, którzy mają świadomość i boli ich to w jak potężnym stopniu zostały zniszczone filary demokracji w Polsce, jak szargana jest konstytucja, jak bardzo zostało zdegradowane dobre imię Polski w Europie i na świecie? Ta świadomość jeszcze niedawno kazała im wychodzić na ulice i organizować, bądź brać udział w masowych protestach. Kulminacją protestów były dwa weta prezydenckie w temacie ustaw o KRS i SN. Upojeni swoim „zwycięstwem”, wierzący że od tamtego momentu będzie już tylko lepiej, nieświadomi faktu, że to była w zasadzie tylko zagrywka prezydenta Andrzeja Dudy mająca na celu zdobycie większych wpływów w rządzeniu krajem, przespali temat. Ustawy te, w zasadzie bez zmian dla sądownictwa, z pogwałceniem konstytucji, przeszły w okresie przedświątecznym. Obyło się w zasadzie bez protestów. Dlaczego? Mam na to swoją teorię. Ludzie, o których tu piszę, są z reguły zajęci swoim życiem, swoimi sprawami, rodzinami, biznesami, nauką. Niestety też, ich polityczno-obywatelską energię coraz bardziej zabija świadomość beznadziei obecnej sytuacji. Nawet jak kilkuset z nich się zorganizuje, to wszystko co mogą osiągnąć to wyśmianie ich przez rządzących, szydzenie z nich w mediach państwowych, a przez to i całego suwerena lub/i nękanie przez prokuraturę. Ich działalność sprowadziła się obecnie jedynie do rozmów w pracy czy ze znajomymi, do wyrażania swoich poglądów na FB, w tego typu opowieściach jak ta moja, czy po prostu do codziennej załamki przy analizie tego co się w pięknym kraju nad Wisłą dzieje. Wiadomo, że te osoby nie zagłosują na PiS. Zagłosują zatem na…?
No właśnie. To chyba największa porażka ostatniego roku. Pisząc DługoPiS krytykowałem opozycję za niektóre działania wierząc, że wyłoni się wreszcie jakaś wspólna idea, jakaś siła. Wierząc, że to światełko w tunelu, które było, przeobrazi się w światło, które poprowadzi nas wszystkich do wreszcie normalności, za którą tęsknimy. Wierzyłem, że pojawi lub wyłoni się KTOŚ, kto z charyzmą pociągnie wszystkich za sobą. Wokół KOGO zjednoczą się te wszystkie osoby, którym daleko jest do wychodzenia na demonstracje, demolowania polskich miast, walk z policją czy prokuraturą. Wokół KOGO zjednoczą się te wszystkie osoby, dla których normalna, europejska Polska jest dobrem najwyższym. Tymczasem doszło do tak wielu dziwnych i niezrozumiałych akcji w ramach samej opozycji, że to światełko w tunelu dla wielu – zgasło. Ta beznadzieja po stronie opozycji procentuje kolejnymi głosami na PiS.
Pod koniec roku 2017 sytuacja dla JK była już ogarnięta. Dogadany z PAD w temacie ustaw o KRS i SN, podczas największej sejmowej gorączki związanej z tymi ustawami, czytał sobie siedząc w swojej ławie z szelmowskim uśmiechem „Atlas kotów”. Dobitniej i bardziej symbolicznie już nie mógł pokazać, że wszystko już jest ustalone, a to co dzieje się w Sejmie to tylko szopka z demokracji. Doskonale wiedział, że przejęcie wszystkich sądów to ostatni i najważniejszy krok w tym okresie kadencji. To nie przypadek, że właśnie stuknęła jej połowa. Zgodnie z zasadą, o której napisałem na początku, należało teraz zacząć wykonywać krok, czy może kroki wstecz?
No i zaczęło się. Gdyby nie fakt, że sprawy tyczyły się mojego kraju, uznałbym to za serial ciekawszy niż „House of Cards”. JK w kilka tygodni pokazał w zasadzie wszystkim jak potrafi być nieprzewidywalny i za kogo ma całą resztę sceny politycznej, nie pomijając nawet jego najbliższych współpracowników. Pokazał też niestety, jak potrafi być skuteczny. Trwająca od czerwca 2017 roku zabawa w zgadywankę dot. rekonstrukcji rządu, która niejednokrotnie w mediach zajmowała więcej miejsca niż naprawdę ważne - przepychane na szybko i w jej cieniu sprawy, zaczęła przyjmować realny kształt. 7 grudnia 2017 roku przejdzie zapewne do historii zagrywek politycznych. Tego dnia od rana w Sejmie debatowano nad wotum nieufności dla rządu Beaty Szydło. JK jak i cała zjednoczona prawica bronili PBS jak najlepszego premiera, jaki mógł się Polsce przytrafić. Oczywiście PBS została obroniona, dostała kwiaty, cieszyła się gdy… już kilka godzin później padło w mediach hasło o tym, że Beata Szydło „rezygnuje”! Patrz – zostaje odwołana, gdyż z jej wypowiedzi można było wnioskować, że nic o swojej rezygnacji wcześniej nie wiedziała i… się z tego nie cieszy. Dlaczego odwołana? A różne są teorie. Moja jest taka, że już stawała się zbyt mocna. Miała bardzo wysokie notowania w PiS i w ogóle w Polsce, a jak dobrze wiemy JK tego nie lubi. Premierem zostaje ku zdziwieniu wielu – Mateusz Morawiecki. Co ciekawe – BS miała dostać "eksponowaną rolę w rządzie" co może oznaczać nic innego jak – wygaszanie BS z polskiej polityki. Jeszcze ciekawsze było to, że PMM powołał do swojego rządu wszystkich dotychczasowych ministrów Beaty Szydło, a i ona została w rządzie tyle, że jako wicepremier i przewodnicząca Komitetu Społecznego Rady Ministrów – bez względu na to co to oznacza :) Ogłoszono jednak, że reorganizacja rządu nastąpi w… styczniu więc zabawa w zgadywankę rekonstrukcyjną trwała nadal. Jedno było pewne – JK zrobił krok w celu zmiany wizerunku Polski na arenie europejskiej. Jeszcze przed 20 grudnia 2017 roku czyli przed dniem, w którym było pewne, że Komisja Europejska uruchomi artykuł 7. wobec Polski, JK wysyła PMM do Brukseli. Oczywiście nic nie wskórał, ale się pojawił. Dla Europy miał to być sygnał, że idzie nowe. Tylko jakie nowe, skoro JK czuwał non stop nad wszystkim? Najciekawsze miało jednak dopiero się wydarzyć.
Pamiętajmy, że jesteśmy w połowie kadencji, czyli po krokach do przodu czas na kroki do tyłu. Jakie problemy w tamtym czasie gryzły PiS (w sensie JK) poza artykułem 7. Komisji Europejskiej? No na pewno walka Macierewicza z PAD, na pewno wycinka Puszczy Białowieskiej przez Szyszkę, na pewno walka lekarzy z Radziwiłłem, na pewno nieudolność dyplomatyczna Waszczykowskiego. Co robi JK? Wywala ich wszystkich! :) Normalnie brakowało mi popcornu. Najciekawsze było to, że żaden z nich się niczego nie spodziewał. Można? Jak się ma tak potężną władzę, to czemu nie! Sam jestem ciekaw jak to ostatecznie zniesie o. Rydzyk, który w jednym ruchu pozbył się kilku swoich najwierniejszych mnichów z rządu? A może te setki milionów złotych, które już otrzymał i może te zapewne kolejne obiecane jakoś ukoją jego skołatane serce? Co na to ostatecznie Macierewicz, który ponownie został szefem podkomisji smoleńskiej (przecież nieformalnie i tak nim był non-stop)? Zobaczymy. Może popcornu braknąć…
Tymczasem podumajmy trochę jakie następne kroki może zrobić JK? Ewidentnie będzie musiał jakoś dogadać się z UE, gdyż jest zbyt wytrawnym graczem by na tyle zaufać Orbanowi by w jego ręce powierzyć sprawy ewentualnych sankcji wobec Polski. Przypomnę tylko, że gdyby doszło do głosowania w temacie sankcji, to musi być jednomyślność wszystkich przywódców krajów członkowskich. Jedynym obecnie przywódcą, który jawnie popiera to co się w Polsce dzieje, jest premier Węgier. To straszna rzecz, że „wstawanie z kolan” Polski, o czym od początku piała i pieje „dobra zmiana”, doprowadziło nasz wielki i ponoć dumny kraj do sytuacji, w której WSZYSCY nie zgadzają się na to co się u nas dzieje i ewentualne sankcje są w zasadzie TYLKO w rękach jednej osoby! Co więcej – włączając TVP odnosi się wrażenie, że powinniśmy być z tego dumni. Non stop słyszy się o genialnym sojuszu Polski i Węgier. PMM nawet pojechał poplotkować z Orbanem o tym wszystkim i wrócił mega zadowolony… Tyle, że chyba wszyscy zapominają o tym, że Orban to mega polityczny gracz a i w UE takich niemało. Jestem prawie pewien, że gdy Orban dostanie jakąś dobra dla Węgier propozycję ze strony UE to… zagłosuje oczywiście przeciwko Polsce. Po co mu się wiązać z graczem, który w zasadzie nie ma już nic do zaoferowania i bić stronę, która może mu dać bardzo dużo? Zwłaszcza, że Orban już Polskę lekko wyrolował przyjmując uchodźców mimo, że jeszcze kilka dni wcześniej przy spotkaniu z PMM mówił, że (podobnie jak Polska) robić tego nie zamierza. Jestem przekonany, że mimo narracji po stronie obozu zjednoczonej prawicy, JK jest doskonale świadomy niepewności, jaka może wyniknąć z zagrania kartą Orbana.
Po mojemu JK w sprawach europejskich będzie grać na zwłokę, a jednocześnie bardzo agresywnie będzie działać w ramach ustaw o sądach - konkretnie w temacie wymiany składów zarówno w sądach powszechnych (to się już dzieje na szeroką skalę) jak i w KRS czy SN. A może plan jest taki, że gdy już będzie miał wszędzie „swoich” sędziów, to da zielone światło dla rządu by jednak odstąpić od tych niekonstytucyjnych ustaw o sądownictwie? Przecież mając już wszędzie swoich ludzi – jest na kilka lat „zabezpieczony”? Jeżeli tak by zrobił byłoby to mistrzostwem świata. Szach i mat. Do czego Kaczyńskiemu sądy? Sądy to już chyba jedyna instytucja w Polsce, która czasem robi coś, co mu się nie podoba. A JK baaardzo, chyba najbardziej na świecie, nie lubi sprzeciwu. Myślę sobie, że przejęcie sądów to przygotowanie do dwóch ostatnich wielkich ataków JK.
Pierwszy to atak na wolne media, które muszą być solą w jego oku, bo wiele Polek i Polaków dowiaduje się z nich rzeczy, których dowiedzieć się nie powinni. Co gorsza, taki TVN przebił ostatnio oglądalnością TVP! Gdy obserwuję jak na opinię publiczną działa TVP i wyobrażę sobie, że nie ma innych stacji informacyjnych, to jestem prawie przekonany, że PiS będzie miał jakieś 70-80% poparcia! Myślę, że to by była idealna sytuacja dla JK i na bank jest to jedno z jego marzeń. Tylko jak to zrobić w Polsce, która nie jest oddzielona murem ani fizycznym ani informacyjnym od reszty świata? Udało się to zrobić z TK to czemu nie z wolnymi mediami? Jak można je załatwić mieliśmy ostatnio mały przedsmak. Przedsmak, który nie spodobał się nawet samemu JK. Pewnie dlatego, że zdradził jakimi mechanizmami można z wolnymi mediami walczyć. System jest bardzo prosty. KRRiT nakłada na np. TVN potężną karę za nie ważne co. Ostatnio nałożono, a później szybko odwołano (po oburzeniu JK) 1,5 mln złotych kary za… relacjonowanie protestów pod Sejmem! TVN odwołuje się do… sądu. Sąd rozpoznaje temat i odrzuca odwołanie, aż do Sadu Najwyższego, który też nakazuje zapłacić. Gdyby takich spraw było więcej i więcej to jest szansa, że wolnym mediom może przestanie się opłacać publikowanie niewygodnych dla władzy materiałów? To jeden ze sposobów, choć pewnie pomysłowość JK jest o wiele większa w tym temacie niż moja.
Drugi atak, może dla JK osobiście ten najważniejszy, to być może atak w Donalda Tuska jak tylko wróci do kraju? Jedno jest pewne – JK nigdy nie odpuści tych wszystkich upokorzeń, jakich doznał ze strony DT. Jestem sobie w stanie bardzo przejrzyście wyobrazić sytuację, w której DT już bez europejskiego immunitetu idzie siedzieć za Smoleńsk, za Amber Gold, za… , za cokolwiek co na niego wymyśli „dobra zmiana” i żaden sąd go nie oczyści z zarzutów! DT za kratkami byłoby pięknym ukoronowaniem władzy JK. Są takie głosy, których ja nie odrzucam, że wszystko co w Polsce w temacie przejęcia władzy się dzieje, jest robione po to by „wsadzić Rudego”. Wcale bym się nie zdziwił. Psychologowie twierdzą, że podobno po śmierci bliźniaka, w głowie brata który został przy życiu, dzieją się niesamowite rzeczy. Oby w tym przypadku to nie okazało się prawdą…
Tak czy siak zbliżają się wybory. Zarówno samorządowe jak i parlamentarne. Wrócę zatem do mojego kontrowersyjnego wniosku z początku tekstu, że jestem za tym, by to PiS je wygrał. Biorąc pod uwagę fakt, że prawie wszystko co najgorsze JK już zrobił, a mimo to tak wysoko stoi w sondażach, to w zasadzie nikła jest szansa, że wybory przegra i… dobrze! Dlaczego? Ano dlatego, że niestety nie wyobrażam sobie w tej sytuacji, by ktoś z obecnych ludzi opozycji, przejął rządzenie krajem i żeby to wyszło dla Polski na dobre. No kto… Schetyna? Petru? Lubnauer? Kosiniak-Kamysz? W sensie może i sobie wyobrażam samo ich rządzenie, ale nie w sytuacji, w której PiS ma tak wysokie poparcie w narodzie! Już widzę co działoby się w Sejmie, co działoby się na ulicach, co działoby się w mediach. Totalna zadyma i wyniszczająca walka na każdym kroku i wszędzie. Jedno jest pewne – nic dobrego dla samej Polski by z tego nie wyszło.
Wygrana PiS-u to jedyna szansa na to, że zacznie im spadać poparcie. Tak naprawdę to nie sądzę, by jeszcze im rosło. Jeżeli JK dobrze rozegra sprawy z UE, to jest szansa, że jeszcze przez jakiś czas to poparcie pozostanie na dość wysokim poziomie. Nie da się jednak tego stanu utrzymać na długo. Po pierwsze, zaczną się ruchy wewnątrz PiS (już się zaczęły), które mogą naruszyć ten monolit Kaczyńskiego. Po drugie, walka z UE może doprowadzić do odchodzenia tej inteligentnej części elektoratu PiS, a jak nie daj Boże UE nałoży jednak na nas sankcje, to w ogóle zacznie się zadyma z ewentualnym Polexitem, do którego mam nadzieję nie dojdzie. Po trzecie, zaraz się okaże, że kończy się paliwo smoleńskie, na którym PiS jechał tak długo. Po czwarte, nawet zakładając, że JK przeprowadzi okręt PiS w jako tako dobrym stanie przez to skaliste wybrzeże, to nastąpi znane we wszystkich demokracjach zjawisko znudzenia ekipą rządzącą, które powinna wykorzystać – i to jest po piąte – rosnąca w siłę opozycja. Jest to moim zdaniem jedyna mapa drogowa dojścia do władzy KOGOŚ w miarę normalnego. KOGOŚ, kto się dopiero pojawi na naszej politycznej scenie. KOGOŚ charyzmatycznego, nieobciążonego żadną złą przeszłością. KOGOŚ, kto stworzy jakieś nowe ugrupowanie, zgarniając z różnych stron ludzi z szerokimi horyzontami. Ewidentnie na kogoś takiego jest obecnie w Polsce potężne zapotrzebowanie. Głęboko w to wierzę! Tymczasem idę po popcorn i Wam ten zakup polecam, bo będzie się działo…
PS. Marzę o tym, by w przyszłym roku napisać „KrótkoPiS”...