Po obronie Pracy Magisterskiej byłem w takim matriksie, że nie miałem żadnej koncepcji na wakacje. Do tego moja ówczesna Pani wyjechała jak zwykle do dalekiej Italii a ja nienawidziłem (nie wiedzieć czemu) Włochów i wszystkiego, co tylko kojarzy się z tym krajem. Nie wiem jak to się stało ale chyba, gdy zabrakło nauki (po obronie), głód uczenia się sprawił, że zacząłem na własną rękę, w tajemnicy przed wszystkimi uczyć się włoskiego (!!!). Po krótkim czasie zapadła decyzja: "Jadę do Włoch odwiedzić moje szczęście na tak długo na ile starczy urlopu i pieniędzy!". Moja decyzja zaskoczyła wszystkich, mnie też. Ale klamka zapadła. Więcej w Tekściwo/Turystyka