Wróciłem ponownie do tej niewiarygodnej krainy. Krainy tym razem oblanej żółcią wszędobylskich kaczeńców! Rewelacyjny klimat do fotek. Granatowa woda i żółte jak tylko można kaczeńce. Byłem jak w bajce... Już nie tak całkiem zielony jak ostatnio ale jednak bardzo mało wiedzący w temacie życia i obyczajów ptactwa.Na szczęście otaczają mnie osoby, które przekazały mi masę wiedzy zarówno w temacie gdzie jechać by zrobić ciekawe zdjęcia, jak i o samych pticach. Mówię tu głównie o trzech osobach. Michał Jastrzębski (jurgen) ? mega świr w temacie ptasiego foto. Opowiedział mi tak dużo o fotografii ptaków, że mogłem zupełnie spokojnie wykonać swoje pierwsze kroki. Zupełnym przypadkiem spotkałem go gdzieś przy jakichś rozlewiskach świeżo po upadku z drzewa :) Focił jakiegoś Remiza czy jak mu tam na sąsiednim drzewie, który właśnie budował sobie przemyślne gniazdko :) Kolejna osoba to Łukasz Mazurek ? autor i szef anglojęzycznego portalu
wildpoland.com no i mój pierwszy przewodnik po Biebrzy. Mega wiedza i zawsze chęć jej przekazania. Bardzo się cieszę z tej znajomości. Mam nadzieję, że będę mógł mu się odwdzięczyć choćby fotkami. No i ostatnio - miałem zaszczyt poznać królową Biebrzy ? Kasię Ramotowską ? szefową firmy zrzeszającej ludzi z pasją czyli
Biebrza Eco-Travel. Zakochana po uszy w tych cudownych okolicach i zna je jak własną kieszeń. Do tego wszystkiego dzień w dzień dzieli się tą wiedzą jako przewodnik. Zabawa w przewodniczkę w ten weekend poskutkowała totalnym zanikiem głosu. Kasiu, pełny szacunek dla tego co robisz i wracaj szybko do zdrowia! Wróćmy jednak do mojej przygody. Zabawa na całego od samego początku. Zanim odwiedziłem kwaterę, w której miałem osiąść pojechałem na Zajki, gdzie podobno miało stacjonować ostatnie stado gęsi. Miałem dużo szczęścia bo od razu na wejściu je zauważyłem no i poszedłem focić razem z kilkoma świrami ptasimi, którzy poopowiadali mi o tym czy owym. Zajki odwiedziłem jeszcze w kolejne dni i o ile się nie mylę, to właśnie w tych dniach owe stado gęsiaków poleciało sobie dalej na północ. Żeby zrobić kilka ciekawych zdjęć byłem zmuszony do wejścia po kolana do wody. Trudno. Woda wcale nie taka zimna, buty wyschną a zdjęcia... zostaną :) Oczywiście to nie koniec przygód! Miałem bliskie spotkanie trzeciego stopnia z bocianem, którego podglądałem w czasie pochłaniania tysięcy ślimaków na łąkach w okolicach Grądów Woniecko. Było spotkanie z lisem, łosiami no i czaplą! Widziałem ją baaardzo daleko jak dostojnie połykała coś na kształt Węgorza albo małego Suma. Szkoda, że nie mogłem być w tej chwili bliżej bo efekt był niesamowity! To jest mój cel ? kiedyś zrobię takie zdjęcia, z bliska! Zobaczycie :) Pełne wrażeń było również spotkanie z lokalnymi rolnikami. Bardzo ciekawi ludzie. Serce podają z miejsca na talerzu i opowiadają o całym swoim życiu. Efektem tego spotkania była możliwość wypożyczenia pychówki ? takiej drewnianej łódki bardziej przypominającej kajak i strasznie niestabilnej. O świcie wypłynąłem na suchego przestwór oceanu... Nie czułem się zbyt pewnie ze swoją masą i kilogramami sprzętu ale było genialnie! Ostatnia przygoda tego wypadu pobiła jednak wszystkie poprzednie masą wrażeń. To lot balonem! Pierwszy raz w życiu mi się trafiło i na pewno nie ostatni. Wrażenie kapitalne raz z samego lotu a dwa z możliwości oglądania tej przecudnej rzeki z jej rozlewiskami z góry właśnie. Do tego potężne bagna ze swoimi zwierzętami... Masakra! Chwilami tylko się nogi uginały, gdy stojąc w tym wiklinowym koszyczku jakieś 1000 m nad ziemią popatrzyłem na stalową linkę, od której zależało wszystko... brrr :) Polecam wszystkim! Bo wrażenia są niezapomniane. Teraz trzeba tylko znaleźć czas na obrobienie tych setek zdjęć. Niebawem bowiem... kolejny wypad nad Biebrzę bo zaczyna się istne szaleństwo: tokowanie Batalionów!
Fotki kliknij