To moja pierwsza wizyta na AirPower w Zeltweg i na pewno nie ostatnia. Od samego początku pokazy miały spory rozmach i były dobrze zorganizowane. Miałem wrażenie, że cały czas wiem wszystko co powinienem o nich wiedzieć od momentu pierwszego kontaktu z internetową stroną pokazów. Na samym miejscu w Austrii okazało się, że jest jeszcze lepiej. Oprowadzano nas gdzie chcieliśmy, karmiono, informowano no i... nade wszystko pojono tradycyjnym (hihi) napojem Austriaków czyli Red Bullem w jego wszystkich możliwych odmianach :) Do tej rewelacyjnej organizacji doszły jeszcze takie zalety jak: kapitalna alpejska sceneria ? chwilami bardzo podobna do tej z Axalp, spora liczba maszyn biorąca udział w imprezie, ciekawe miejsca dla spotterów do fotografowania, niesamowita wręcz pogoda, która zmieniała się co chwilę dając coraz to inne tła dla samego lotnictwa no i kilka gwoździ programu. Niesamowite wrażenie zrobiło odbijanie lotniska oraz zmuszenie Herkulesa do lądowania przez dwa Eurofightery. Swoją drogą ? piękne samoloty! Piękny pokaz zrobili Turkish Stars i o dziwo równo latający Potrouille Suisse :) Oczywiście nie obyło się bez show Latającego Holendra (Sheika), który zaskoczył nas dwa razy. Raz już w czwartek, kiedy dojeżdżaliśmy do lotniska a on pojawił mi się w lusterku samochodu :) a dwa niestety w sobotę, kiedy robił pośpieszny pokaz zanim my dobrnęliśmy do strefy spot1. Bardzo pięknie prezentowały się stare maszyny z P-38, B-25, Me-109 czy Jak-3U na czele. Pokazy baaardzo udane też fotograficznie, chociaż mam dziwne wrażenie, że sporo zdjęć zjadła mi termika panująca w powietrzu. Na szczęście kilka sztuk udało się obronić więc zapraszam na...
AirPower by hesja :)