Tekściwo
1998 Grecja, Santorini
Zupełnie przypadkowo wybraliśmy Santorini jako cel naszej wycieczki. Maleńka wysepka (w najdłuższym swym odcinku ma 24 km!) gdzieś tam hen daleko w archipelagu Cyklad. Czy może tam być ciekawie? Jak się okazało mieliśmy niesamowitego nosa, bowiem to co tam przeżyliśmy i zobaczyliśmy było niesamowite. Nie dość, że Santorini jest niewyobrażalnie piękna i malownicza to jeszcze to tchnienie historii, która spekuluje, że to właśnie w jej okolicach w wyniku wybuchu wulkanu zatonęła Atlantyda. Wszystko wydaje się potwierdzać ową teorię.
Ale od początku. Już samo lądowanie było ciekawe gdyż pas startowy zaczynał się na jednym a kończył na drugim końcu wyspy :) Takie podejście do lądowania gdy przyziemienie następuje zaraz przy krawędzi skał pozostaje długo w pamięci. Wieża kontrolna wykuta w skale ale ludzie bardzo serdeczni. Autokarem do Kamari i do naszych apartamentów. Apartamenty Black Sand jak na swoją cenę przedstawiały się bardzo luksusowo. Zaskoczył nas piękny basen, o którym nic wcześniej nie wiedzieliśmy! Mieliśmy z łóżka w sypialni wspaniały widok na skałki i pobliską górę, na którą nie omieszkaliśmy się później wspiąć i zwiedzić znajdujące się tam wykopaliska, których na Santorini można by rzec zatrzęsienie! W jednym z takich archeologicznych wykopalisk widzieliśmy czteropiętrowe bloki mieszkalne sprzed ponad 2000 lat p.n.e.! Kamari to miejscowość czysto turystyczna i przyznać trzeba, że swoje funkcje spełniała wyśmienicie. Czysta woda, plaże do wyboru: kamienista i piaszczysta, przy samej plaży 2-kilometrowa promenada z zachęcająco wyglądającymi knajpkami, dyskotekami, sklepami a więc dla każdego coś miłego.
Żyć nie umierać!!! Jeszcze ciekawiej okazało się być, gdy wypożyczyliśmy samochód i zrobiliśmy sobie rundkę dookoła wyspy. Jest naprawdę rewelacyjna! Jej położenie, bo trzeba tu wspomnieć, że cała wyspa jest tylko i aż tym co pozostało po wybuchu wulkanu (Atlantyda i te sprawy) i większość domostw i miasteczka położone są na wysokich zboczach wulkanicznej góry co z daleka wygląda jakby te wysokie skały były pokryte śniegiem (białe domki). Niesamowity widok osiedli, w których sufity jednych domów są podłogami tych domków powyżej! A w dole? Granatowo-błękitne morze rozbijające swe fale o plaże, jak przystało na wulkan, o rozmaitych kolorach. Kąpaliśmy się na plaży czerwonej, czarnej, białej a każda piękniejsza od poprzedniej. Po zwiedzeniu dokładnym wysepki już mnie wcale nie dziwił fakt, że 90% wszystkich widokówek z Grecji pochodzi właśnie z Santorini!
Te wszystkie niesamowite widoki i krajobrazy topiły się we wspaniałym klimacie. Nie chodzi mi tu jedynie o łagodny i bardzo przyjemny, morski klimat tamtych okolic ale głównie o klimat jaki tworzą Grecy serwujący swą gościnność i miejscowe potrawy, które nie zostały jeszcze wyparte przez wszędobylskie hamburgery i pizze. Ich wspaniale szaszłyki i potrawy ze świeżych ryb jeszcze mi pachną pod nosem mmm ;)
Od tamtej pory, jak ktoś mnie zapyta gdzie najlepiej sobie wyjechać na niedrogie wakacje w Europie gdzie można się świetnie pobawić ale i porządnie wypocząć, zawsze polecam Santorini. To chyba najlepiej świadczy o tym jak wspaniałe chwile przeżyłem na tej malutkiej fizycznie ale wielkiej dla ducha wysepce.