Tekściwo
Sławek hesja KRAJNIEWSKI
http://hesja.pl
poczta@hesja.pl
[Przy okazji, jak cokolwiek z tego tekstu Ci się spodoba, albo skorzystasz z podanej wiedzy, to zawsze możesz postawić mi kawę :)
WSTĘP
Niejednokrotnie zastanawiałem się co jest podstawą sukcesu, jakim jest zrobienie dobrego zdjęcia lotniczego. Na taki sukces składa się wiele aspektów. Uważam, że najważniejszymi z nich są:
- odpowiednia wiedza fotograficzna,
- znajomość podstaw funkcjonowania lotnictwa,
- wiedza o tym jak znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie,
- umiejętność widzenia a nie tylko patrzenia,
- odrobina fotograficznego szczęścia,
- dobry smak i zmysł artystyczny,
- umiejętność obrobienia zdjęcia zgodnie ze swoją wizją.
O większości powyższych aspektów traktuje niniejszy poradnik. Wdrożenie wiedzy tu zawartej na pewno pozwoli na robienie dobrych i bardzo dobrych zdjęć lotniczych. Czy tylko takich? Tak. Jeżeli chodzi o te rewelacyjne, to tego jak je robić nie da się nauczyć z żadnego poradnika. Do wiedzy bowiem potrzebne są jeszcze doświadczenie i… to coś co albo się ma, albo niestety nie.
Zgodnie ze wcześniejszymi podejrzeniami, które miałem pisząc pierwszą wersję Poradnika, po kolejnym roku nauki, szlifowania warsztatu i zbierania nowych doświadczeń – nadeszła pora na delikatny upgrade „Poradnika fotografii lotniczej by hesja”. Oczywiście większość tekstu ze starej wersji pozostanie i w nowej. Część będzie zmieniona. Będzie też dużo nowych spostrzeżeń i porad. Od postawienia ostatniej kropki w 2009 roku wydarzyło się bowiem bardzo dużo w moim lotniczym fotografowaniu. Mam nadzieję, że za rok będę miał o tyle samo większy bagaż doświadczeń i też będzie mi się chciało to wszystko spisywać. Energię do tej pisaniny dostaję od Was. Od Was, którzy czytacie te moje wypociny bez względu na to, na jakim poziomie fotografowania Jesteście. To było strasznie miłe słyszeć bardzo często wypowiadane opinie o tym, że mój poradnik pomógł. Taka była i jest jego rola. Po to go piszę. Lubię dzielić się wiedzą, choć zauważyłem, że ostatnio nie jest to zbyt popularne w wersji non-profit. Ktoś mądrzejszy ode mnie kiedyś powiedział, że jeżeli boisz się dzielić swoją wiedzą i swoimi umiejętnościami fotograficznymi w obawie przed konkurencją, znaczy że nie jesteś jeszcze zbyt dobry! Ja się bardzo cieszę jak moi przyjaciele, znajomi dzięki wzajemnej wymianie wiedzy robią coraz lepsze i lepsze zdjęcia! To dodaje mi skrzydeł i daje mi bodziec do jeszcze większej pracy, jeszcze większej kreatywności, do otwierania coraz to nowych drzwi. To dzięki takiemu podejściu w ubiegłym roku udało nam się założyć Stowarzyszenie Polskich Fotografów Lotniczych Air-Action! Jeżeli zatem szukacie ludzi, którzy bardzo dobrze znają się na fotografii lotniczej i chętnie się swoją wiedzą podzielą to wpadajcie do nas na forum i do SPFL. Przekonacie się, że piszę prawdę :)
Powstało już tyle poradników dotyczących fotografii lotniczej, że aż strach popełnić coś nowego. Generalnie wszystko kręci się wokół tego samego aspektu i w zasadzie jest tak do siebie podobne, że łatwo jest otrzeć się o miano plagiatu. Aby tego uniknąć postaram się napisać coś o swojej własnej fotografii lotniczej. Coś będące niejako zestawem odpowiedzi na pytania, które często otrzymuję. Powtórzę się – opis ten będzie się tyczył mojej fotografii lotniczej i tylko mojego do niej podejścia. Z moich obserwacji wynika, że nie jest ono takie całkiem normalne :)
Całość naszej przygody z poradami dotyczącymi fotografowania lotniczego podzieliłem na kilka działów obejmujących najważniejsze aspekty tej fascynującej dziedziny fotografii. Rozpocznę od „Obsługi przedlotowej” czyli od tego wszystkiego co powinniśmy wiedzieć przed pierwszym naciśnięciem spustu aparatu, później będzie „Robota” czyli wszystko o samym wykonywaniu zdjęć. Na końcu skupimy się na bardzo ważnym aspekcie – często przez wielu bagatelizowanym czy nawet pomijanym czyli o tym, co zrobić z materiałem, który przywieźliśmy z fotografowania na kartach pamięci.
Świr lotniczy. Wszystko o podstawowych cechach fotografa lotniczego.
Fotograf lotniczy w moim rozumieniu to wyjątkowa osoba. Osoba, posiadająca cechy, które w potocznym mniemaniu często określane są jako: wariat, świr, odchyleniec. W moim małym lotniczym światku, osoby takie nazywamy (z dumą) świrami lotniczymi. Tak. W tym temacie na pewno trzeba być świrem. To odchylenie wynika z permanentnego głodu fotografowania lotnictwa. Głodu, którego nie da się na szczęście zaspokoić. A gdy już pewnego dnia ktoś go zaspokoi – to najlepiej niech od razu przerzuci się na roślinki czy wschody i zachody słońca. Znam wielu (byłych) świrów lotniczych, którzy już wszystko widzieli, już wszystko słyszeli i już mają wszystkie kadry obfocone. Tak „objedzeni” jeżdżą na imprezy lotnicze i siadają gdzieś z boku, bo wszystko ich po prostu nudzi. Dla udowodnienia tezy można porównać ich zdjęcia z okresu „świrowania” z tymi „dojrzałymi”. Te pierwsze mimo, że poczynione nierzadko gorszym sprzętem miały to coś! Te drugie, o ile w ogóle powstają, są... co najwyżej poprawne. Prawdziwy fotograf lotniczy musi być zafascynowany lotnictwem. Zafascynowany, rozmiłowany, zakochany, zwariowany na jego punkcie. Lotnictwo trzeba kochać by zobaczyć w nim to coś, czego nie zobaczy w nim nigdy ot zimny i niezaangażowany fotograf - wysłany na wydarzenie lotnicze przez szefa swojej redakcji. Lotnictwu trzeba spojrzeć głęboko w oczy, głęboko w duszę, trzeba je rozumieć. Trzeba umieć się zachować w każdej chwili, umieć podejść, znać jego zwyczaje i maniery. Lotnictwa nie można traktować przedmiotowo. Ta zasada fotografowania przenosi się z tradycyjnej fotografii choćby portretu. Zupełnie inne zdjęcia zrobi fotograf w studio obcej kobiecie, a zupełnie inne tenże sam, zakochany w niej po uszy. Wraz z nastawieniem i podejściem do fotografowanego obiektu, zmienia się wiele, by nie powiedzieć, że wszystko.
Fotografowanie lotnictwa to wyjątkowa pasja. Jej wyjątkowość miedzy innymi bierze się stąd, że nie można jej realizować ot tak, na co dzień. Żeby się dorwać do lotnictwa by móc je pofocić, trzeba niejednokrotnie pokonać wiele przeszkód. Jak wiemy im większa motywacja, tym łatwiej przeszkody są pokonywane. Dlatego prawdziwy świr lotniczy, to osoba tak dalece umotywowana, że jest w stanie pokonać naprawdę wiele trudności by realizować swoją pasję. Pojedzie setki kilometrów, nie dośpi, nie doje. Będzie się wspinał na szczyty i płakał z bólu dźwigając na plecach ciężkie kilogramy sprzętu. Będzie też niestety wydawał ostatnie pieniądze kosztem innych uciech, ale gdy już się dorwie do swojego lotnictwa to przeżyje za każdym razem wyjątkowe chwile!
Świr lotniczy potrafi do muzyki dopalaczy tańczyć, bawić się, krzyczeć. Szczęście potęgowane jest towarzystwem innych świrów lotniczych. Można wtedy połączyć fotografowanie i zabawę. Można też i trzeba czerpać wielką łyżką ze wspólnego gara pomysłów. Współpraca zawsze bardzo się opłaca wszystkim. Co dwie, trzy, cztery głowy to nie jedna. Podpowiadamy sobie różne pomysły i wybieramy te najlepsze. Wzajemnie przypominamy sobie o zmianie ustawień. No i zawsze ma kto popilnować sprzętu i kto iść po piwo :)
Jak rozpoznać świra lotniczego? Objawy są bardzo charakterystyczne. Ten osobnik po przelocie bojowej maszyny na małej wysokości, ma dreszcze na całym ciele i niemal orgazm spowodowany hukiem dopalacza. Drżenie wnętrzności w tej sytuacji to relaksacyjny masaż dla ducha, tylko spragnionego takich wrażeń! Lotniczy świr nigdy, przenigdy na imprezie lotniczej nie założy słuchawek ani nie wciśnie sobie stoperów do uszu! No chyba, że miałoby to grozić dewastacją jego narządów.
Osoby, do których kieruję mój poradnik lotniczy, poza pewnego rodzaju ześwirowaniem na punkcie lotnictwa, powinny też posiadać podstawową wiedzę dotyczącą zasad fotografowania oraz budowy i wykorzystania aparatu, którym dysponują. Jak rozległa powinna być ta wiedza? Wiadomo – im rozleglejsza tym lepiej. O wiele sympatyczniej jest fotografować świadomie i uzyskiwać efekty w sposób zamierzony niż w drodze przypadku, choć i tego nie wolno wykluczać. Przypadek to wspaniała sprawa ale wiadomo – szczęście sprzyja lepszym :) By być lepszym - pamiętajmy o podstawowych zasadach, które pomogą nam osiągnąć choćby prawidłową ekspozycję zdjęć. Powinniśmy znać relacje pomiędzy podstawowymi parametrami czyli czasem, przesłoną oraz czułością matrycy/filmu. Powinniśmy wiedzieć, że w sytuacjach dynamicznych najistotniejszym parametrem jest czas naświetlania a przesłona przyda nam się głównie do panowania nad ostrością głównego obiektu oraz głębią ostrości. Pamiętajmy, że zwiększając przesłonę wydłużamy ilość czasu, jaka jest potrzebna do osiągnięcia prawidłowej ekspozycji. Możemy nie wydłużać czasu zwiększając liczbę ISO, ale narażamy się na zwiększenie szumów a przez to pogorszenie jakości zdjęcia w szczegółach. Musimy wiedzieć jak mierzyć ekspozycję, skąd czerpać dane do tych pomiarów. Wiedzieć kiedy zastosować pomiar matrycowy a kiedy punktowy czy centralnie ważony i co każdy z nich oznacza. Powinniśmy znać zalety i wady zarówno długiej jak i krótkiej ogniskowej i wiedzieć w jakich sytuacjach którą wykorzystać. Bardzo ważną sprawą jest znajomość poprawnej kompozycji. Teoria mocnych punktów oraz zasady klasycznego kadrowania nie powinny być nam obce. Dzięki tej wiedzy, będziemy mogli agresywniej i bardziej odważnie kadrować, co doda dynamiki naszym zdjęciom. Cała ta wiedza na pewno nam się przyda. Pamiętajmy jednak o najważniejszym, mianowicie o tym, że to nie tysiące ustawień i regułek robią zdjęcie ale... nasze oko a dokładniej rzecz ujmując - głowa. Sam osobiście jestem przykładem właśnie takiego radosnego fotografowania. Bez wstydu opowiadam wszem i wobec o tym, że do końca 2007 roku robiłem wszystkie zdjęcia na trybie automatycznym i... zdjęcia „wychodziły”. Najważniejsze jest bowiem to coś... To coś, co tak naprawdę powinien mieć w sobie każdy dobry fotograf lotniczy... Uważasz, że znasz podstawy fotografowania? Jesteś choć po części świrem lotniczym? Masz to „coś”? Zapraszam Cię do dalszej lektury!
Do focenia czy dla lansu? Wszystko o sprzęcie do fotografii lotniczej.
Po określeniu jakie cechy powinien posiadać fotograf przechodzę płynnie do chyba najnudniejszej dla mnie części poradnika. Najnudniejszej, ale mimo wszystko szalenie ważnej. Poplotkujemy chwilę o sprzęcie do lotniczego fotografowania.
Wbrew pozorom jest to dość istotna sprawa z czym wyruszymy na te foto łowy. Nie ma znaczenia jakiej marki sprzętu używasz. Każda firma posiada w swojej ofercie produkty, które znakomicie przydadzą się do naszych zastosowań.
Postaram się (zarówno w tej części jak i w całym poradniku) nazywać poszczególne funkcje sprzętu w sposób ogólny, tak by każdy bez względu na markę z którą jest związany wiedział o co mi dokładnie chodzi. To co napiszę poniżej to tylko pewne sugestie wynikające z mojego doświadczenia. Oczywiście można robić kapitalne zdjęcia lotnicze stosując sprzęt, który nie posiada poniższych cech. Wszystko i tak skupia się na najważniejszym elemencie, który opiszę na samym końcu. Bez niego na pewno nie da się pięknie fotografować.
Aparat używany do fotografii lotniczej powinien być po prostu „szybki”. Powinien cechować się zarówno możliwością wykonywania zdjęć seryjnych z jak największą ilością klatek na sekundę oraz szybkim zapisem zdjęć na kartę pamięci. Powinien posiadać w miarę możliwości jak największą matrycę. Jego obudowa powinna być odporna na działanie niekorzystnych warunków atmosferycznych, szczególnie wysokich i niskich temperatur, deszczu, kurzu. Powinna być wykonana ze stopów metali i dobrze uszczelniona. Nie będę rozpisywał się o sprawach oczywistych, mianowicie takich, że aparat powinien posiadać podstawowe funkcje, takie jak pojedynczy i ciągły automatyczny pomiar ostrości, preselekcję czasu i przesłony, punktowy, centralnie-ważony i matrycowy pomiar światła, możliwość blokady ekspozycji, itd. Powinien też... bardzo dobrze leżeć w dłoni.
Uniwersalny obiektyw stosowany do fotografii lotniczej powinien cechować się zwartą i w miarę możliwości lekką konstrukcją. Zakres ogniskowych powinien się zawierać pomiędzy 70 a 400 mm (50-500 mm byłoby idealne, ale wszyscy wiemy, że jest to raczej iluzja, by przy takim zakresie osiągnąć dobrą jakość). Światło oczywiście jak najlepsze, ale nie jest to priorytet. 4-5,6 mogłoby wystarczyć, a stałe 4 byłoby idealne. Obiektyw powinien cechować się wyjątkową szybkością z racji częstej pracy w trybie ciągłego pomiaru ostrości przy prowadzeniu obiektów bardzo często i szybko zmieniających odległość. Powinien być wyposażony w bardzo wydajnie działającą stabilizację obrazu (o ile nie ma stabilizacji obrazu w aparacie). Wyjątkowo dobra jakość odwzorowania powinna być jego wizytówką.
Napisałem „obiektyw uniwersalny” czyli obiektyw dobry do wszystkiego. Chcąc jednak robić zdjęcia lepsze – jesteśmy skazani na rozwiązania bardziej wyszukane, bo ciężko o obiektyw uniwersalny i perfekcyjny do każdej sytuacji. To zawsze jest jakiś kompromis, wynikający z różnego rodzaju ograniczeń. Gabarytowo/wagowych – nie każdy jest w stanie cały dzień na pokazach machać 5-cio kilogramowym szkłem niczym rycerz mieczem podczas bitwy pod Grunwaldem. Finansowych – nie każdy jest w stanie wydać 30 000 zł na długi i jasny obiektyw dobrej firmy. Mając nawet dużo siły i finansów są różne gusta fotograficzne. Jedni wolą szerokie ujęcia inni wolą poszukać szczegółów. Obiektywy typu zoom są o wiele bardziej przydatne gdy zależy nam na szerszych ujęciach i całych sylwetkach. Obiektywy długoogniskowe klasy 500-600 mm to szkła, które nie zawsze pozwolą nam mieć całą sylwetkę samolotu w kadrze, ale za to zyskują nad zoomami na jakości i szybkości. Dla każdego coś dobrego. Nie zapominajmy też o obiektywach szerokokątnych – najlepiej też z jak najwyższej półki.
Aparat i obiektyw niestety nie wystarczą nam do pełnej zabawy w fotografię lotniczą. Dodatkowo potrzebne będą różne akcesoria. Te niezbędne zawsze oraz te, które pomogą nam tylko w jakiś określony sposób w specyficznych warunkach.
Niezbędną okaże się na pewno bateria umożliwiająca długą pracę aparatu, lub zestaw mniejszych baterii. W tym drugim przypadku musimy być dość czujni i przewidujący, by bateria nie padła nam w najmniej pożądanym momencie. Dobrym rozwiązaniem jest pojemnik na baterie lub jak kto woli inną nazwę: uchwyt pionowy. Dostarcza nam dodatkowego zapasu energii bez konieczności pilnowania stanu naładowania baterii, a równocześnie jest nieoceniony przy wykonywaniu zdjęć w kadrowaniu zarówno poziomym („czwarty” palec nie ucieka), jak i pionowym. Energii powinno nam wystarczyć na zrobienie 1500-3000 zdjęć podczas jednego dnia imprezy lotniczej. Na tyle powinniśmy być przygotowani.
Na podobną ilość zdjęć musimy też być przygotowani w temacie kart pamięci / banków pamięci. Dobrze, by karty pamięci były bardzo pojemne i jak najszybsze. W przypadku posiadania niedostatecznej pojemności na kartach, dobrze jest wyposażyć się w bank pamięci, do którego zrzucać będziemy zdjęcia z zapełnionych kart. Nie ma nic gorszego niż potrzeba weryfikacji i kasowania zdjęć w warunkach trwającej jeszcze imprezy. Swoją drogą ceny kart pamięci tak poszybowały w dół, że już nie jest wielkim problemem posiadanie kilku dużych i szybkich kart, które eliminują potrzebę zrzucania zrobionych zdjęć do jakiegoś zewnętrznego nośnika. Inną sprawą jest ostrożność, której nigdy za wiele. Posiadanie tych samych zdjęć w dwóch różnych miejscach daje nam pewność, że szybko ich nie utracimy.
Torba, plecak czy...? Wszystko zależy od rodzaju wydarzenia lotniczego, a zwłaszcza naszej na nim ruchliwości. Jeżeli zamierzamy przebywać przez prawie całą imprezę w jednym miejscu lub w miejscach niewiele od siebie oddalonych, to zdecydowanie lepsza jest torba z uwagi na poręczność wydobywania z niej obiektywów, akcesoriów itp. W przypadku potrzeby większej mobilności zdecydowanie należy wybrać plecak. Dobrze jest doposażyć go w szereg pokrowców dopinanych zarówno do pasa biodrowego jak i szelek, w których będzie można porozmieszczać zarówno pomocnicze obiektywy jak i akcesoria. Chodzi o to, by nie trzeba było ściągać plecaka przy każdej, nawet drobnej zmianie konfiguracji sprzętu. Ważnym elementem jest również wielkość sprzętu, który musimy zabezpieczyć. Niektóre obiektywy nie mieszczą się do żadnej (z tych popularnych) torby. Pamiętajmy, że będziemy fotografować pod gołym niebem z niewielką szansą na schronienie się przed ewentualnym deszczem. Dobrze jest jak mamy możliwość sprzęt szybko chować i wyciągać w razie potrzeby. Tu ponownie zarysowuje się przewaga plecaka.
Na niektórych imprezach, tych statycznych z dużą ilością dróg utwardzonych i potrzebą częstego przemieszczania się właśnie po nich, bardzo przyda się walizka fotograficzna, taka na... kółkach :)
Problem pojawić się może tylko wtedy, gdy teren przestanie być asfaltowy lub jakkolwiek utwardzony. Dodatkową zaletą takiej walizki jest możliwość transportu całości sprzętu (łącznie z długimi obiektywami) w bagażu podręcznym w samolocie. Wariantem pośrednim jest plecak z kółkami ale ten nie pozwoli nam na opcję „stolik” - nieocenioną np. podczas fotografowania statyki do choćby odłożenia na bok drugiego zestawu aparat-obiektyw.
Jeżeli chodzi o filtry, to kiedyś na pokazach lotniczych nagminnie używałem filtrów polaryzacyjnych. Z czasem zarzuciłem ową praktykę, bo zorientowałem się, że owszem, niebo często „wychodziło” ładne, ale główny obiekt z braku dostatecznej ilości światła wpadającego do aparatu, bywał nieostry. Do tego „polar” działa najskuteczniej, gdy jest stosowany do obiektów znajdujących się ok. 90 stopni od słońca, a ciężko jest sprawić, by maszyna robiąca dynamiczne ewolucje tkwiła dokładnie w tym zakresie. Z reguły jest to obszar zajmujący jakieś 200 stopni w poziomie i 100 stopni w pionie, a samoloty na lotniczych imprezach przemieszczają się z jednego końca tego zakresu na drugi w kilka sekund. Regulacja i ustawienia wielu parametrów używanego sprzętu z reguły zajmują całość uwagi fotografa, który gdyby nawet i znalazł w swoim mózgu jakiś wolny zwój do kręcenia filtrem polaryzacyjnym, to i tak nie starczy mu rąk/palców do płynnego i ciągłego regulowania tego urządzonka. Na wystawie statycznej za to „polar” jest zdecydowanie wskazany. Panowanie nad odbiciami to połowa sukcesu. Dzięki polarowi też możemy uzyskać ciekawe efekty kolorystyczne.
Bardzo często na pokazach zdarza nam się sytuacja, że światła mamy… za dużo! Są to momenty, w których chcemy pokazać ruch statków powietrznych lub ich elementów i robimy zdjęcia z długimi czasami ekspozycji. W takich chwilach bez wahania powinniśmy stosować filtry szare, które sprawią, że do aparatu wpadnie o wiele mniej światła. Bez tego zabiegu możemy się spodziewać beznadziejnych przepaleń, których tak bardzo nie chcemy.
Można oczywiście, jeśli ktoś się uprze, używać filtra UV, ale polecam z jak najwyższej półki, by nie kradł nam tak pożądanego światła. Wskazany w przypadku kurzu, deszczu dla ochrony soczewek obiektywu.
Pasek! Dobry pasek jest wskazany. Najlepiej wygodny neoprenowy. Na imprezie lotniczej jesteśmy z reguły prawie cały dzień z aparatem na szyi. Zdarzały się otarcia szyi wywołane przez paski nazwijmy to – standardowe.
Czy podczas imprez lotniczych przyda nam się statyw lub monopod? Gdy akcja odbywa się bardzo statycznie i jeszcze na ziemi, podczas gdy my dysponujemy obiektywem o dużej ogniskowej i mamy trochę przestrzeni do operowania układem statyw – aparat z obiektywem, to na pewno tak. Myślę, że do takich sytuacji bardziej przyda się statyw z rozkręconą głowicą kulową lub specjalnym uchwytem do długich obiektywów, gdyż w przerwach pomiędzy fotografowaniem można je skręcić i aparat z obiektywem (lub w tym przypadku obiektyw z doczepionym doń aparatem) będzie sobie swobodnie przebywał na statywie i nie będzie się trzeba martwić, jak i gdzie go trzymać. Zaznaczam, że obiektywy od 400 mm wzwyż z dobrym światłem ważą co najmniej 4 kg. Do tego należy doliczyć masę aparatu i mamy niezłą siłownię. Jakie akcje możemy fotografować z użyciem statywu? Przeloty maszyn o niewielkiej zwrotności, kołowania, starty i lądowania, statykę. Gdy zaczyna się prawdziwa akcja, stety - niestety odstawiamy statywy i monopody i śledzimy dany obiekt z ręki. Robienie zdjęć z użyciem statywu czy monopodu może się udać, ale nie polecam.
Najgorsze w tej sytuacji jest to, że w układzie człowiek – aparat – obiektyw, głowica monopodu/statywu z reguły przymocowana jest do uchwytu na obiektywie. W to miejsce też przesuwa się oś obrotu całego układu, która przy fotografowaniu z ręki pokrywa się z naszą naturalną pionową osią ciała. Biorąc to pod uwagę i fotografując z użyciem monopodu/statywu musimy pamiętać, że nasze oko (a my wraz z nim) będzie musiało się przemieszczać po obwodzie ramienia o długości równej odległości pomiędzy okiem a uchwytem obiektywu, na co potrzebna będzie dodatkowa przestrzeń, której z reguły za dużo na imprezach lotniczych nie ma. Straciłem przez takie eksperymenty naprawdę wiele ciekawych kadrów. Dobrze, że tylko na jednej imprezie. Może kiedyś dojrzeję do monopodu? Na razie jeszcze nie :)
Kolejną szalenie istotną cechą imprez lotniczych jest to, że z zasady odbywają się one na zewnątrz. Musimy być przygotowani na różne sytuacje pogodowe. Chodzi tu zarówno o technikę robienia zdjęć jak i o nasze zdrowie. Jeżeli chodzi o technikę wykonywania zdjęć to pamiętajmy o zasadzie, że im trudniejsze - bardziej wyjątkowe warunki, tym lepsze – bardziej wyjątkowe zdjęcia!
O ile tylko odbywają się loty, jesteśmy w stanie zrobić zdjęcia w każdych warunkach pogodowych.
Najbardziej trzeba być przygotowanym na intensywne opady deszczu. Dlaczego akurat na nie? O tym będzie później. Do fotografowania w deszczu potrzebujemy wodoodpornej odzieży dla nas (dodatkowo jakiegoś przenośnego schronienia – najlepiej w formie dużego wędkarskiego parasola, pod którego jesteśmy się w stanie schronić podczas oberwania chmury – w chwilach gdy nic nie lata oczywiście) oraz specjalnej ochrony na nasz sprzęt foto. Jest to z reguły rodzaj foliowej osłony na aparat oraz wykonanej ze specjalnego tworzywa na obiektyw. Umożliwiają one bezpieczne i w miarę swobodne fotografowanie praktycznie przy każdego rodzaju opadach. Oczywiście zamiast wydawać duże pieniądze na opisane osłony, można mieć ze sobą po prostu dyżurną reklamówkę (worek foliowy). W razie potrzeby włożyć w nią sprzęt, odpowiednio wykonać we właściwych miejscach otwory i spiąć gumkami „recepturkami”.
Jeżeli chodzi o nasze zdrowie to wiadomą rzeczą jest odpowiednie dostosowanie ubioru do warunków pogodowych. Nie zapomnijmy nigdy latem o odpowiednim nakryciu głowy oraz zabezpieczeniu odkrytej skóry kremem z wysokim filtrem.
Zimą zaś, poza kremem, o fotograficznych rękawiczkach. Rękawiczki powinny być ciepłe ale też odpowiednio chwytne. Dobrze jest mieć na sobie ubranie posiadające szereg kieszeni, do których różne elementy naszego sprzętu będzie można bardzo szybko schować. Dobrym zwyczajem a często wymogiem jest posiadanie na sobie odblaskowej kamizelki. Oczywiście kamizelki przydadzą się podczas wizyty na lotnisku a mniej lub wcale na pokazach lotniczych.
Krzesełko – bardzo przydatny gadżet na pokazach. Najlepiej lekkie, rozkładane.
Coraz częściej na wyposażeniu głównie spotterów, znajdziemy aluminiowe bądź wykonane z tworzywa sztucznego drabinki. Może i to śmiesznie wygląda jak w stronę płotu pod lotnisko czy nawet na teren dla publiczności na pokazach lotniczych, idzie taka brygada remontowa. Gdy jednak na lotnisku pojawia się jakiś ruch – wszyscy chcą mieć takie ustrojstwo jak drabinka! Niestety bardzo często ludzie wyposażeni w drabinki myślą tylko o sobie i zdarza się, że stojąc przy samych barierkach na pokazach nie wzbraniają się przed wejściem na takąż drabinkę czy jakiś inny podeścik skutecznie przeszkadzając w fotografowaniu tym, którzy stoją z tyłu. Pod tym względem bardzo podobają mi się pokazy Air Tattoo w Fairford (UK), gdzie dla „drabinkowców” wydzielone są specjalne strefy a w odległości 10 metrów od barierek jest kategoryczny zakaz stawania na czymkolwiek, trzymania dzieci na ramionach czy wnoszenia balonów z gazem lżejszym od powietrza. Takie restrykcje mogłyby zapanować wszędzie do czasu aż kultura w ludziach sama z siebie nie nakaże myśleć też o innych.
Nie byłbym sobą, gdybym w temacie sprzętu nie wspomniał o jeszcze jednym, bardzo ważnym elemencie. Najważniejszym! Te wszystkie wymienione powyżej produkty są tak naprawdę jedynie bardzo pomocne, zdjęcia jednak za nas nie zrobią. Przez długi czas mojej przygody z lotniczym fotografowaniem, w lożach prasowych chodziłem z można powiedzieć najgorszym sprzętem foto. Cieszyłem się jednak jak dziecko, gdy po pokazach okazywało się, że moje zdjęcia są niejednokrotnie lepsze od tych robionych przez profesjonalistów.
Najważniejszym elementem naszego „wyposażenia” jest bowiem nic innego jak nasze Oko! Oko, które nie tylko patrzy, ale też widzi. To w Oku tworzą się obrazy, które później z mniejszym czy lepszym skutkiem próbujemy przedstawić na fotografii. Należy zrobić wszystko, by efekt końcowy naszego działania jak najbardziej odpowiadał temu obrazowi z Oka, który widzieliśmy w momencie fotografowania. O tym jednak, jak to zrobić – będzie później.
Na lotnisko czy w krzaki? Wszystko o tym gdzie można robić zdjęcia lotnicze.
Fotografia lotnicza charakteryzuje się tym, że nie można robić zdjęć lotniczych ot tak, kiedy nas najdzie ochota, w każdym miejscu i o każdej porze. Szczęśliwcy, którzy mieszkają w pobliżu lotnisk oczywiście pod tym względem mają lepiej. Prawda jest jednak taka, że nawet mieszkając w tak dogodnym miejscu, na co dzień nie ogląda się spektakularnych wydarzeń. Z reguły lotnisko to spory obszar, często sztucznie bądź naturalnie zalesiony i polowanie pod płotem skutkuje jedynie nudnymi zdjęciami samolotów na podejściu do lądowania, bądź daleko po starcie. No chyba, że się mieszka w pobliżu tak zacnego lotniska jak to w Meiringen w Szwajcarii (będzie o nim później).
Można oczywiście wbić się na lotnisko jakoś przez znajomych, ale i to nie za często i bez specjalnych dojść - mało owocnie. Przy lotniskach cywilnych jest dość ciekawie, ale głównie dla spotterów. Samoloty schodzą do lądowania, lądują, kołują, startują... wszystko bez emocji. No chyba, że jest możliwość uchwycenia jakiegoś niecodziennego egzemplarza bądź niecodziennej sytuacji czy to lotniczej czy pogodowej. Wtedy zdjęcia te nabierają mocy. W przeciwnym razie są atrakcją jedynie dla osób, które mają pasję rejestrowania kolejno startujących/lądujących maszyn, analizy numerów rejestracyjnych, typów. Bardzo szanuję ich działania, lecz ze zrozumiałych względów fotografia, o której tu piszę, ma z typową spotterką niewiele wspólnego.
Dochodzimy zatem do wniosku, że najciekawsze fotografie lotnicze można wykonać w miejscach i w sytuacjach wyjątkowych; odwiedzając lotniska z możliwością podejścia dosłownie wszędzie lub po prostu biorąc udział w imprezach lotniczych. Dopiero w takich okolicznościach jesteśmy w stanie zrobić nienudną fotkę, przedstawiającą dany moment w niezwykłym ujęciu.
FOTO-WIZYTA NA LOTNISKU
Bardzo dużo osób narzeka na to, że nie ma możliwości zrobienia dobrych zdjęć lotniczych bo... nie może wchodzić jak „wybrańcy” na teren choćby lotnisk wojskowych a fotografując zza płotu nic ciekawego nie uda się ustrzelić. Najczęściej jednak te osoby nic wcześniej nie zrobiły, by na te lotniska zupełnie legalnie wejść. Jest w naszym pięknym kraju naprawdę wiele prężnie działających organizacji. Można powiedzieć, że nie ma lotniska wojskowego by nie działało przy nim jakieś stowarzyszenie. Ich członkowie mają bardzo często możliwość wejścia na teren lotniska podczas lotów i zrobienia zdjęć z bardzo atrakcyjnych miejsc. Wystarczy się tylko zorientować, dać temu czy innemu stowarzyszeniu odrobinę swojej energii a w zamian otrzymać szersze możliwości realizacji swojej foto-lotniczej pasji. Oczywiście bardzo serdecznie zapraszam do naszego Stowarzyszenia Polskich Fotografów Lotniczych Air-Action! Wpadnijcie na spfl.pl/forum a tam już będziecie wiedzieli co dalej.
Fotografując w Bazie należy też pomyśleć nad wyborem miejsca, z którego będziemy fotografowali o ile będziemy mieli coś do gadania. Trzeba wybrać czy fotografujemy przygotowanie statków powietrznych do lotów ew. po lotach czy ustawiamy się w okolicach pasa startowego by skupić się na startach/lądowaniach. Należy zwrócić uwagę na pozorny ruch słońca po niebie oraz na nasze potrzeby fotograficzne. Jeżeli mamy w perspektywie kolejne wizyty w danym miejscu – nie wariujmy. Zróbmy solidne zdjęcia z jednego miejsca a podczas kolejnych wizyt wyczeszmy z kadrów inne miejscówki. Bardzo ważnym aspektem foto-wizyty na lotnisku jest przestrzeganie zasad bezpieczeństwa, słuchanie opiekunów, którzy są za nas odpowiedzialni, bezwzględnie wykonywać ich polecenia. Pamiętajmy zawsze, że bezpieczeństwo nasze, lotników oraz sprzętu musi być na pierwszym miejscu. Jeżeli podczas naszej wizyty zachowamy się niepoważnie i „wyjdziemy przed szereg” w pogoni za tym jednym, jedynym kadrem – możemy być spokojni, że nikt ponownie na to lotnisko nas nie zaprosi. Tego przecież nie chcemy?
IMPREZY LOTNICZE
Imprez lotniczych jest naprawdę sporo. W dobie wszechobecnej informacji wystarczy tylko trochę chcieć, by znaleźć w Internecie wszelkie dane różnych pokazów odbywających się zarówno w naszej okolicy, jak i poza nią. Wśród imprez krajowych można rozróżnić duże pokazy lotnicze oraz mniejsze imprezy typu piknik lotniczy. Przykładowo pokazy w Radomiu mają już swoją renomę w Polsce i w Europie. Nawet przez wielu obcokrajowców są brane pod uwagę jako te, na których „trzeba być”. Na pokazach w Radomiu, poza rodzimymi maszynami i zespołami akrobacyjnymi z reguły goszczą zacni zagraniczni goście. Rokrocznie impreza nabiera na sile i rokrocznie przyciąga szersze rzesze widzów. Podobnie sprawa się ma z Międzynarodowym Piknikiem Lotniczym w Góraszce czy choćby Małopolskim Piknikiem Lotniczym w Krakowie, które z roku na rok, na miarę swoich możliwości, stają się coraz bardziej atrakcyjnymi punktami w kalendarzu foto-lotniczym. Do tej pary polskich pikników lotniczych dołączył ostatnio też piknik lotniczy w Płocku, podczas którego pokazy odbywają się nad powierzchnią Wisły tuż obok/poniżej płockiej skarpy z tysiącami widzów i monumentalnymi zabytkami tego pięknego miasta!
W Europie odbywa się bardzo dużo imprez lotniczych o wyjątkowym klimacie. Czasem powala klasa i ilość prezentowanego sprzętu (RIAT, MAKS, Kecskemet Air Show), czasem wyjątkowa sceneria, w której pokazy się odbywają (Axalp, Airpower). Nie będę tu opisywał wszystkich imprez, bo Poradnik miałby od razu z dwieście stron więcej. Napiszę kilka słów o imprezie, którą uważam za najlepszą w Europie z foto-lotniczego punktu widzenia, czyli Axalp! Pokazy lotnicze w Alpach w pobliżu miejscowości Axalp w Szwajcarii to zapewne najbardziej wyjątkowe wydarzenie lotnicze w europejskim kalendarzu imprez lotniczych. Już samo to, że aby wziąć w nich udział, trzeba się wspiąć na jeden z kilku szczytów okalających dolinę, w której pokazy się odbywają. Wysokość tych górek zawiera się w przedziale ok. 2500-3000 metrów n.p.m. i należy być na nich do godziny 9.00 rano z racji niebezpieczeństwa, jakim dla wspinających się turystów byłyby latające od godz. 9.00 myśliwce strzelające z ostrej amunicji do tarcz, rozmieszczonych tuż obok turystycznych szlaków. Wspinaczka średnio od godz. 4.00 daje niesamowitą możliwość oglądania wschodu słońca w jakże pięknej scenerii szwajcarskich Alp. Podczas treningów strzeleckich i samych pokazów wyjątkowość Axalp nabiera na sile!
Wszystko dzieje się jakby w przyspieszonym i totalnie zwariowanym tempie! Jakby w zupełnie innym świecie! Mieszanka odgłosu strzelających tuż nad głowami działek! Huku dopalaczy maszyn, które po oddanej serii wspinają się tuż ponad ostrymi jak brzytwa zboczami gór! Niesamowite wręcz oderwania strug na płatowcach w tych karkołomnych manewrach! Efektowne akrobacje okraszone odpalaniem dziesiątek flar! Wszystko to sprawia, że rokrocznie Axalp przyciąga na szczyty swych cudownych gór setki fanatyków lotnictwa z całego świata. Byłem tam już cztery razy. Nie wyobrażam sobie nie spędzić w Axalp tych październikowych dni i w latach kolejnych.
Nie można mówić o Axalp, nie wspominając o wyjątkowej bazie lotniczej w Meiringen. Z bazy tej operuje większość maszyn biorących udział zarówno w treningach jak i w samych pokazach. Najbardziej widowiskowe są oczywiście starty i lądowania samolotów bojowych takich jak choćby F-5 czy F-18. Sama baza to ciekawostka na skalę chyba nawet światową. Jest niejako stworzona do fotografii lotniczej. Pas startowy przecinają dwie lokalne drogi, zamykane na czas startów i lądowań ot po prostu zwykłym drewnianym szlabanem. Szlaban ten znajduje się w odległości około 50 metrów od pasa startowego! Można focić samoloty stojąc przy szlabanie lub obok na trawce, na której pasą się krowy (!). Wrażenie niesamowite!
Baza Meiringen i start pary samolotów F-5 (rok 2007)
Lotnisko jest położone w bezpośrednim sąsiedztwie sporej góry, w ścianie której wydrążone są potężne hangary dla stacjonujących tam maszyn. Kapitalnie wyglądają Hornety kołujące od strony góry na lotnisko czy odwrotnie, przejeżdżając przez lokalną drogę, która prowadzi do wsi. Meiringen to też jedyna baza lotnicza w której byłem, gdzie zorganizowane są specjalne parkingi dla fotografów.
Planując wyjazd na jakąś odległą i często drogą imprezę lotniczą należy poszperać w dostępnych informacjach czy przypadkiem w przedziałach czasowym i przestrzennym w jakich planujemy wyjazd, nie znajdzie się jeszcze jakaś perełka, którą należałoby zaliczyć. Gdy jedzie się do takiego kraju jak np. UK, w którym ilość i jakość pokazów lotniczych jest potężna, to mając oczy i uszy otwarte podczas planowania wyjazdu, można upiec i ze cztery pieczenie na jednym ogniu zbytnio się nie przepracowując. Tak było choćby w 2010 roku, gdy jechaliśmy na Air Tattoo. Okazało się, że weekend przed RIAT-em odbywają się pokazy Flying Legends w Duxford, pomiędzy Duxford a Fairford można odwiedzić słynne Mach Loop by przygodę z UK Air Shows zakończyć salonem lotniczym i pokazami w Farnborough! Oczywiście nie zawsze jest czas i środki na zwiedzenie wszystkiego, ale taka wiadomość jest nieoceniona gdy okazuje się, że z jakichś powodów jedna z imprez wypada z gry. Mamy wtedy plan B czy nawet plan C, które pozwalają wrócić z wojaży z tarczą.
Zagraniczne imprezy lotnicze niestety łączą się ze sporymi nakładami na choćby samą logistykę. Paliwo lub bilety lotnicze, zakwaterowanie, wyżywienie, wejściówki - to często duży wydatek. Oczywiście, że opłaca się na nie jeździć i budować sobie portfolio lotniczych zdjęć. Należy jednak pamiętać, że podobnie jak to jest ze sprzętem, tak w temacie wyjazdów - nic nie zastąpi pasji, miłości do fotografii lotniczej i tego czegoś, co u jednych widać na zdjęciach a u innych, choćby nie wiem jak się starali – nie. Jeżeli zatem kogoś nie stać na wypad do Anglii, Rosji czy USA, zawsze może pojechać choćby pod najbliższe lotnisko i porobić porównywalnie ekscytujące zdjęcia.
Można też pojechać do... lotniczego muzeum! Nie zapominajmy o muzeach, w których stoi bardzo dużo ciekawych eksponatów. Wystarczy tylko dobre światełko, odrobina pomysłu i efekt może być całkiem sympatyczny.
GDZIE SIĘ USTAWIĆ BĘDĄC JUŻ NA IMPREZIE LOTNICZEJ?
Wcale nie jest łatwo zdefiniować, czym jest najlepsze miejsce do fotografowania na imprezie lotniczej. Wybór miejsca zależy od bardzo wielu czynników a głównie od tego, jakie zdjęcia najbardziej nas interesują?
Najpierw, i to najlepiej jeszcze na długo przed pokazami, orientujemy się w położeniu lotniska oraz sprawdzamy wszelkie miejsca, z których możliwe jest fotografowanie na danej imprezie. W obecnych czasach mamy niesamowite narzędzie, jakim są internetowe satelitarne mapy całego świata. Znajdujemy na takiej mapie interesujące nas lotnisko i analizujemy położenie pasa wobec stron świata, operowanie słońca w czasie pokazów, przebieg osi pokazów, miejsce rozlokowania publiczności oraz to wszystko co znajduje się poza ogrodzeniem terenu lotniska zwracając szczególną uwagę na drogi/ścieżki dojazdowe. Ta analiza powinna nas ukierunkować gdzie najbardziej chcemy się znajdować podczas trwania imprezy. Czy decydujemy się na przebywanie poza ogrodzeniem w tzw. krzakach czy będzie lepiej wejść na teren lotniska czy być może (najczęściej) to i to. Przy opcji wejścia na teren lotniska analizujemy też nasze możliwości zdobycia wejściówek uprzywilejowanych.
Na podstawie tej analizy można dojść do wielu wniosków. Bardzo często taka analiza, poparta wiadomościami od lokalnych kolegów po fachu siedzących na rozmaitych forach internetowych a przede wszystkim znających specyfikę danego miejsca, pozwala nam zyskać wiedzę, która niejednokrotnie jest potężniejsza od jakiejkolwiek akredytacji prasowej czy najdroższej wejściówki typu VIP. Będziemy wiedzieć, gdzie należy iść, by być jak najbliżej lotnictwa, będziemy wiedzieć czy da się dojechać tu i tam, gdzie jechać by focić ze słońcem oraz (to nie pomyłka) i pod słońce! Jakie możliwości daje skorzystanie z uprzywilejowanych miejscówek a jakie wejście normalne na lotnisko czy też przebywanie poza nim.
Mówiąc o miejscówkach uprzywilejowanych myślę o akredytacjach prasowych lub innych formach przygotowanych przez organizatorów specjalnie dla fotografów. Różne formy takich przepustek bardzo dobrze i szeroko znane są za granicą i powolutku zaczynają się pojawiać i u nas w Polsce. Te możliwości odpowiednio więcej kosztują, ale trzeba je wykorzystywać, ponieważ mogą sprawić, że będziemy mieć lepszą możliwość wykonywania swoich zdjęć. Z reguły są na to przewidziane zupełnie inne, wydzielone miejsca na pokazach, specjalne platformy, z których fotografowanie może być ciekawsze i gdzie nikt nikomu nie będzie przeszkadzał. Dla przykładu na pokazach Air Tattoo w Anglii form przebywania na lotnisku jest bardzo dużo. Poza normalnymi wejściami na zwykły bilet (cena w przeliczeniu to około 150zł!) są wejścia dla prasy (o wiele mniej dostępne niż w Polsce), wejścia dla spotterów, podzielone na trzy rodzaje w zależności od tego, na ile dni oraz jak atrakcyjne są te miejsca w odniesieniu do pasa startowego (wszystko jest dość szczegółowo przeliczone na funty), wejścia dla osób w starszym wieku, którzy rozkładają się w odpowiednim miejscu elegancko na leżaczkach i fotelikach, wejścia dla VIP-ów, którzy płacą potężne pieniądze, ale też i wachlarz usług, jakie wchodzą w koszt biletu jest imponujący. Można tak wymieniać w nieskończoność, natomiast ogólnie rzecz ujmując chodzi o to, że są dwa rodzaje wejść na teren pokazów: wejścia zwykłe i uprzywilejowane.
Zdarzało się niejednokrotnie, że wielkie imprezy lotnicze fotografowaliśmy z „krzaków” mimo posiadania akredytacji prasowych! Akredytacje same zdjęć nie zrobią a często przebywanie w strefie PRESS bywa wielką pomyłką. Wszyscy, którzy byli np. na CIAF w Brnie wiedzą o czym piszę. Przed strefą dla prasy prawie zawsze stał tam jakiś dostojny samolot transportowy pokroju Herkulesa i zasłaniał dosłownie wszystko.
Będąc w „krzakach” dobrze jest fotografować zarówno w bezpośredniej bliskości osi pokazów jak i z przedłużenia pasa startowego. Wszystko zależy od możliwości danego terenu i podmiotów odpowiadających za ochronę imprezy. Zdarza się, że towarzystwo będące poza ogrodzeniem lotniska jest puszczone samopas i nikt nie sprawuje nad nim żadnej kontroli (Ostrava) a bywa tak jak np. w Moskwie, gdzie milicjanci w oficjalne dni pokazów spędzają fotografów w jedno miejsce by mieć nad nimi pełną kontrolę. Nastawiając się na fotografowanie blisko osi pokazów dobrze jest stanąć tak, by ująć najciekawsze elementy pokazów, czyli naloty i odloty statków powietrznych. Kapitalne możliwości daje też pozycja na przedłużeniu pasa. Te zdjęcia zawsze budziły emocje, nie wspominając już o samych okolicznościach ich wykonywania, kiedy maszyny przechodzą nam zaraz nad głowami, nierzadko na dopalaniu.
Końcówkę pasa dobrze jest „obstawić” na przylotach lub odlotach, czyli przed dniami pokazów oraz po ich zakończeniu. Dodatkową atrakcją tych dni jest bowiem to, że możemy wtedy sfotografować maszyny, które przyleciały na pokazy brać udział tylko w pokazie statycznym.
Będąc natomiast na terenie lotniska korzystajmy ile się da z miejscówek uprzywilejowanych. Gdy nie mamy takiej możliwości, to niezależnie gdzie staniemy w linii publiczności to wszędzie będzie dobrze, obyśmy stali jak najbliżej barierek. Stojąc blisko trybuny honorowej (centralny punkt pokazów) zaliczymy wszelkie spektakularne naloty na nią – głównie zespołów akrobacyjnych. Stojąc natomiast po prawej lub lewej stronie linii publiczności zrobimy ciekawe zdjęcia przy nalotach lub odlotach samolotów. W dodatku stojąc w takich miejscach mamy z reguły ciekawsze niebo.
Biorąc pod uwagę powyższe, dobrze jest na każde pokazy zarezerwować sobie kilka dni, by móc przetrenować różne miejsca do robienia zdjęć o różnych porach dnia. Jeżeli nasze zdjęcia mają być wyjątkowe, to pamiętajmy o zasadzie: chcesz mieć coś innego – zrób coś innego :)
Szklana pogoda. Wszystko o tym jak warunki atmosferyczne i światło wpływają na fotografię lotniczą.
Wybierając się na fotografowanie lotnictwa zawsze sprawdzam prognozy pogody. Zarówno te oficjalne na popularnych portalach pogodowych jak i te dokładniejsze czy to ICM czy choćby radary pogodowe. Zawsze dobrze jest wiedzieć co będzie się działo w powietrzu wokół latających maszyn i czy… w ogóle będą jakieś loty? O ile tylko pogoda pozwoli na pokazy to już jest dobrze. Nie ma nic gorszego niż wyprawa foto-lotnicza zakończona już na wejściu porażką polegającą na odwołaniu pokazów z powodu pogody. Tak było choćby w 2008 roku w Fairford. Polecieliśmy tam na największe pokazy lotnicze w Europie czyli na Royal International Air Tatoo i... z powodu podmycia przez wodę, po raz pierwszy od 38 lat, ku naszemu zdziwieniu i zawodowi, pokazy nie odbyły się. Tak już niestety jest i trzeba być na to przygotowanym. Podobnie bywa w Axalp. To jedna z głównych wad tych pokazów. W górach jak to w górach, minimalne załamanie pogody i odwołuje się od razu całą imprezę. Można się nieźle nawspinać by... pooglądać tylko zamglone góry. Ale jak to się mówi, nie ma ryzyka - nie ma zabawy.
Jaka pogoda jest najlepsza z punktu widzenia foto-lotniczego? Pamiętajmy, że nie zawsze ładna słoneczna pogoda jest idealna, a pochmurno-deszczowa zła. Podczas każdych warunków atmosferycznych występują pewne ograniczenia jak i pewne korzyści. Nam zależy na wyjątkowych obrazach, a żeby były wyjątkowe potrzebujemy też wyjątkowego światła czyli, wyjątkowych warunków!
Piękne słoneczko, czyste błękitne niebo i wysoka temperatura wielu z nas kojarzy się właśnie z idealnymi warunkami, jednak dla potrzeb fotografii lotniczej nie jest to tak oczywiste. W takich warunkach mamy nudne niebo, czyli mało efektowne tło, duże przepalenia na elementach płatowca połączone z czarnymi ostro odciętymi cieniami oraz zmorę fotografów lotniczych – rozgrzane falujące powietrze, czyli tzw. termikę. Przez ową termikę możemy zapomnieć o dobrych, ostrych zdjęciach ze wszystkimi detalami czy to startujących/lądujących maszyn czy nawet tych w górze. Im stosujemy dłuższą ogniskową tym termika daje się bardziej we znaki. Czasem jednak, gdy nie możemy wroga zwalczyć to należy się z nim dogadać. Tak więc gdy wszyscy opuszczają obiektywy z uwagi na termikę, my pobawmy się w "inne" zdjęcia. Wykorzystajmy jej wręcz malarskie rozmycie kształtów i popróbujmy stworzyć coś bardziej artystycznego. Korzystając z rozgrzanego powietrza nad betonem płaszczyzny przygotowania samolotów czy pasa startowego można osiągnąć całkiem niegłupie efekty.
Słoneczna pogoda będzie jeszcze do zaakceptowania, jeżeli na niebie wypiętrzą się cudne cumulusy oraz powieje przynajmniej przy ziemi rześki wiatr, który zdmuchnie pokłady rozgrzanego powietrza. Często się słyszy, że pokazy są słabe, bo są pod słońce. Dla foto-lotniczej z zacięciem artystycznym nie jest to wcale nic strasznego. Wykorzystajmy światło słoneczne do wykonania innych zdjęć. Często zdjęcia na kontrze potrafią być o wiele bardziej spektakularne. Owszem, fotografując na kontrze poświęcamy szczegóły samego płatowca statku powietrznego, ale za to podkreślimy wszelkie zjawiska, które się właśnie na płatowcu dzieją!
Jeżeli chodzi o piękne słoneczko to najlepsze zdjęcia wychodzą zimą! Zimą nawet podczas słonecznej pogody nie ma termiki, a gorące spaliny wydobywające się z dysz wylotowych i wpadające w zimne zimowe powietrze, potrafią na zdjęciu stworzyć kapitalny efekt falowania powietrza (o ile w tle znajdzie się coś kontrastowego). Dołóżmy do tego wszędobylski śnieg i mamy bingo!
Fotografując zimą nie zapomnijmy jednak o sporych różnicach temperatury pomiędzy zewnętrzem a jakimkolwiek wnętrzem. Wchodząc na chwilę do budynku w celu ogrzania się – pozostawmy sprzęt na zewnątrz. Istnieje bowiem ryzyko jego szybkiego zaparowania a wyjście na mróz z zaparowanym sprzętem nie wróży nic dobrego! Gdy jednak sprzęt foto nam zaparuje (po zakończonym fotografowaniu) nie starajmy się go wycierać. Pozostawmy go tak zaparowanego na godzinę-dwie. Wszystko powinno wrócić samo do normy. Broń Boże nie przeglądajmy zdjęć na zaparowanym aparacie. Można wyjąć baterię.
Gdy natomiast jest pochmurno czy nawet deszczowo, trzeba bardziej uważać na parametry zdjęcia by nie przesadzić z czasem naświetlania. Gęste, burzowe, postrzępione chmury, duża wilgotność powietrza już same z siebie dają piękny malowniczy efekt. Jeżeli dołożyć do tego kapitalnie odcinające się od tła statki powietrzne, dodać efekty jakie powoduje wszechobecna duża wilgotność (efekty na płatowcach, w okolicach wlotów do silników czy obracających się śmigieł) oraz jako wisienkę na torcie - przebijające przez chmury promienie słońca - to śmiało możemy uznać takie warunki jako wręcz idealne.
Pamiętajmy też, że powietrze po deszczu jest wspaniale oczyszczone, a odchodzące chmury deszczowe (burzowe) mogą stanowić idealne ciemno-granatowe tło, będące rzadkością podczas pokazów i niezłym rarytasem dla lotniczych fotografów. Pochmurne niebo to także piękna rozpraszająca blenda dla światła słonecznego. Można wtedy sfotografować, zwłaszcza na statyce, więcej szczegółów, bo cienie nie „psują” zdjęcia. Nie rezygnujmy też z fotografowania w deszczu! Odpowiednio zabezpieczając sprzęt i pamiętając o tym by nie kierować obiektywu ku górze można osiągnąć bardzo ciekawe efekty – najczęściej podczas kołowania czy wystawy statycznej.
Najgorsza pogoda wg mnie to taka, gdy jest słonecznie, bezwietrznie a niebo usłane jest gęstymi chmurami wysokiego pułapu. Niebo nad nami jest wtedy bardzo jasne, wręcz oślepiające i nie dość, że sprzyja wysokiej termice to jeszcze nie daje odpowiedniego tła dla samolotów.
Przerysowałem trochę warunki pogodowe dla powyższych przypadków, ale chciałem przez to pokazać, że nie ma co się przed pokazami nastawiać, że pogoda może być rewelacyjna lub beznadziejna. W zasadzie w każdych warunkach jesteśmy w stanie zrobić dobre zdjęcie, wystarczy tylko pozytywne nastawienie. Ja osobiście jestem najbardziej zadowolony, gdy w prognozie pogody na dzień pokazów widnieje słonko z chmurką i z kropelką :)
Ustawka! Ustawiamy nasz sprzęt foto.
O wstępnych ustawieniach sprzętu opowiem na podstawie własnych doświadczeń i napiszę, co przed rozpoczęciem fotografowania lotniczego na pokazach ja ustawiam. Ten paragraf może być dyskusyjny albowiem każdy to robi po swojemu. Po wynikach poznacie kto ma/miał rację :) Ja się nie upieram, że mam rację, ale właśnie tak ustawiam sprzęt jak opiszę poniżej. Pewnie za rok, dwa będę to robił inaczej, ale to będzie za rok, dwa :)
Stojąc zatem w z góry upatrzonym miejscu na lub przy lotnisku najpierw sprawdzam ustawienia wielkości i formatu zapisywanych plików. Najlepiej, żeby był to plik RAW. Chodzi o to, by podczas późniejszego obrabiania zdjęć można było bezstratnie wyregulować podstawowe parametry zdjęcia (poziomy, kolory, tonację, szczegóły w cieniach itd.). Następnie ustawiam jak najniższą wartość ISO. Tak, by wyeliminować ewentualne szumy, które niewiele wnoszą w fotografii lotniczej, a tylko psują jakość zdjęcia. Bardzo ważne – sprawdzam czy mam włączoną redukcję drgań! Pomiar światła – z reguły wybieram centralnie ważony, chyba że mają miejsce ekstremalne sytuacje typu bardzo jasny samolot na dość ciemnym tle, wtedy wybieram pomiar punktowy. Odchodzę od matrycowego, którego używam w zasadzie tylko wtedy, kiedy chcę zrobić zdjęcie, w którego tle znajduje się w pełni świecące słońce. Generalnie polecam centralnie ważony, który w 95% przypadków sprawdza się najlepiej. Pomiar ostrości punktowy. Dlaczego nie dynamiczny? Dlatego, że dzięki punktowemu pomiarowi mam kontrolę nad tym, w którym miejscu kadru ma być ostrość. Przy tym ustawieniu wiem, że jest dokładnie tam, gdzie ja chcę, a nie tam, gdzie go wybierze automatyka aparatu. Dlatego wybieram z reguły pomiar punktowy, pojedynczy i nie kombinuję z tym więcej. Owszem dynamiczny też może być – nie upieram się. Dzięki niemu szybciej aparat będzie robił zdjęcia seryjne w trybie pierwszeństwa ostrości. Standardowo przed pokazami wybieram też tryb ciągłego pomiaru ostrości z opcją pierwszeństwa ostrości, bo ta mnie bardziej od szybkostrzelności interesuje. Balans bieli ustawiam na Auto. Większość współczesnych aparatów radzi sobie z balansem bieli i nie ma takich problemów, jakie były w pierwszych lustrzankach cyfrowych z automatycznym pomiarem i ustawieniem balansu bieli właśnie. Do tego korekta WB na pliku RAW to też niewielki problem. Tryb migawki ustawiam na priorytet przesłony - dlatego, że bardzo mi zależy na ostrości. Liczbę przesłony ustawiam na wartości dla danego obiektywu optymalne, czyli ok. 2x minimalna przesłona. Wszystko oczywiście zależy od pogody, ale mówimy o standardowych warunkach, więc niech to będzie 7,1-8. W fotografii lotniczej generalnie nie powinno być problemu z czasami otwarcia migawki przy dobrej pogodzie. Większość zdjęć realizuje się na tle nieba, które dzięki swojej jasności dość skutecznie skraca nam czasy ekspozycji. Ustawiam te wartości i ten tryb preselekcji, bo gdy już się zacznie wszystko dziać, nie ma z reguły czasu na częstą ingerencję podczas jednej sekwencji pokazów, chyba, że ktoś jest bardzo dobrze wytrenowany w takich operacjach. Gdy ustawię wartość przesłony, sprawdzam jakie wartości czasu wylicza automatyka aparatu w miejscu na niebie, gdzie prawdopodobnie za chwilę będę fotografować. Czas do zaakceptowania to ten krótszy od 1/500 sek. Ustawiam sobie też przy okazji w trybie preselekcji czasu wartość czasu otwarcia migawki na poziomie powiedzmy 1/160 sekundy. Po to, by jak się pojawią statki powietrzne napędzane przy użyciu śmigieł, to tylko przełączę na tryb preselekcji czasu i będę mógł focić dalej bez większych kombinacji. Skąd ta 1/160 sekundy? O tym za chwilę. Tak właśnie ustawiam aparat przed pokazami. Oczywiście jest on włączony, ma w pełni naładowaną baterię, sformatowane karty pamięci a ja gotowy na wszystko z wyostrzonym wzrokiem i słuchem, z wypitym przynajmniej jednym piwkiem (dla wewnętrznej redukcji drgań) - czekam co się będzie działo dalej :)
Uwaga – FOD! O zasadach bezpieczeństwa na lotniskach.
O zasadach bezpieczeństwa i zachowania się na lotnisku można mówić w nieskończoność. Dla naszych potrzeb ograniczę się do informacji najważniejszych, które będą bezpośrednio dotyczyć wszystkich nas - udających się na fotografowanie w jakiejkolwiek bazie lotniczej.
Będąc na foto-wizycie w bazie należy się głównie skupić na bezpieczeństwie zarówno ludzi (pilotów, techników, nas samych) jak i sprzętu latającego. Zupełnie drugorzędną sprawą jest potrzeba wykonania jak najlepszych zdjęć. Mając na uwadze powyższe oraz to, że wbrew pozorom współczesne samoloty bojowe to bardzo delikatne urządzenia a ich nawet najdrobniejsze uszkodzenie to strata potężnych nakładów finansowych, postaram się spisać najważniejsze zasady postępowania na lotnisku.
Przebywając na lotnisku należy bezwzględnie:
1. Wykonywać polecenia osoby odpowiedzialnej (osoby, która została wyznaczona do zajmowania się grupą fotografów).
2. Mieć założoną kamizelkę odblaskową.
3. W razie takiej potrzeby, być wyposażonym w elementy ochrony słuchu.
4. Poruszać się zwartą grupą, nie pozostawać w tyle ani też jej nie wyprzedzać.
5. Przed każdorazowym wejściem na płaszczyzny kołowania lub startu oczyścić buty z ewentualnych elementów, które mogłyby zostać naniesione.
6. Przed każdorazowym wejściem na płaszczyzny kołowania lub startu sprawdzić wszelkie elementy naszego wyposażenia by nie dopuścić do wypadnięcia/pozostawienia czegokolwiek (dekle obiektywów, kluczyki, sprzączki, smycze, identyfikatory, itd.)
7. Mieć pozamykane kieszenie.
8. Nosić na sobie wszelkie elementy swojego wyposażenia (torby, plecaki, aparaty, obiektywy itd.)
9. Nie zbliżać się do pasa startowego na odległość mniejszą niż ok. 20 metrów.
10. Nie stać idealnie w osi pasa startowego.
11. Usuwać się z należytym wyprzedzeniem z płaszczyzny kołowania widząc nadjeżdżający statek powietrzny.
12. Nie fotografować miejsc lub elementów, których fotografowanie zostało zabronione przez organizatora fotografowania lub osobę odpowiedzialną.
13. Nie fotografować statków powietrznych z pootwieranymi lukami.
14. Nie fotografować statków powietrznych w schrono-hangarach.
15. Nie fotografować elementów infrastruktury bazy.
16. Nie fotografować podczas akcji ratunkowej.
17. Podczas fotografowania przygotowania statków powietrznych do lotu lub podczas obsługi polotowej, nie przeszkadzać obsłudze technicznej w wykonywaniu swoich obowiązków.
18. Podczas fotografowania przygotowania statków powietrznych do lotu lub podczas obsługi polotowej nie przebywać w strefach niebezpiecznych.
19. Podczas fotografowania startów, lądowań, kołowań ustawiać się w linii równoległej do przemieszczania się statku powietrznego w odległości wyznaczonej przez osobę odpowiedzialną w celu nieprzeszkadzania współtowarzyszom fotografowania.
20. Bacznie obserwować zachowanie się osób przebywających razem z nami na lotnisku pod kątem przestrzegania zasad bezpieczeństwa i w razie potrzeby zwracać im stosowne uwagi.
W kolejnych rozdziałach opowiem już o samej technice wykonywania zdjęć lotniczych oraz o wszystkim, co może nas podczas fotografowania spotkać i jak sobie z tym poradzić. Pamiętajmy o kilku bardzo ważnych zasadach.
Fotografia lotnicza to jedna z najbardziej wymagających dziedzin fotografii. Tu wszystko dzieje się szybko i nagle. Nie ma czasu na duble! Fotografia lotnicza jak żadna inna jest niepowtarzalna. Tak wiele jej aspektów jest tak zmiennych, że można fotografować dokładnie te same maszyny w tym samym układzie i o tej samej godzinie podczas dwóch dni pokazów a osiągać totalnie różne zdjęcia. Niestety, w lotnictwie przydarzają się też wydarzenia, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Myślę tu choćby o nagłych załamaniach pogody czy katastrofach lotniczych. Każde z wymienionych od razu przerywa pokazy, i jeśli nie zrobiliśmy danych ujęć, to już na tych pokazach szansy niestety nie będzie. Trzeba robić zdjęcia jak tylko się da tu i teraz, bez kombinowania i przekładania tego czy owego na później, na jutro. Bo tego jutra może nie być!
Fotografowanie lotnictwa ma być super zabawą! Podczas fotografowania powinniśmy się dobrze bawić a nie tylko myśleć o tym, by zrobić jak najlepsze zdjęcia. Takie traktowanie tego procesu doda naszym fotografiom tego czegoś, za co ludzie je pokochają!
Na betonce. Fotografujemy statki powietrzne stojące na ziemi.
Zanim będziemy mieli okazję sfotografować statki powietrzne w locie, siłą rzeczy znajdują się one na ziemi. Dla wielu fotografów statki powietrzne stojące na ziemi to po prostu nudy. W rzeczywistości jest to jednak super miejsce do wykonania dobrych zdjęć i przy odrobinie chęci i umiejętności można z niego coś naprawdę ciekawego wyciągnąć. Gdy statki powietrzne stoją na ziemi możemy spróbować podejść do nich fotograficznie na naprawdę wiele sposobów, które postaram się dość szczegółowo opisać.
Mamy wiele okazji do wykonywania takich zdjęć. Może to być między innymi przygotowanie statków powietrznych do lotów i obsługa polotowa w bazie, wystawa statyczna na pokazach lotniczych czy choćby samoloty stojące w muzeach. Zasady fotografowania są dokładnie te same. Pojawiają się tylko różne trudności oraz różne udogodnienia.
Na pokazach lotniczych jest z reguły tzw. statyka. Statyka to nic innego jak wystawa statyczna, która trwa podczas całych pokazów. Polega ona na tym, że wystawione są na niej statki powietrzne, które biorą udział w pokazach, jak również te, które stoją na niej jako eksponaty – ciekawostki, które latać nie będą. Można się na niej spodziewać równego ustawienia maszyn, ale też sporej ich różnorodności. Podobna sytuacja ma miejsce podczas fotografowania w muzeach. Ciekawe eksponaty ale często porozrzucane w miarę potrzeby po różnych miejscach. Przygotowanie statków powietrznych w bazie lotniczej do lotów jak i obsługa polotowa to bardzo często linia w miarę równo stojących maszyn tego samego typu. W naszych rozważaniach jako wzorcowy przykład do przedstawienia różnych technik fotografowania statków powietrznych na ziemi przyjmę wystawę statyczną na pokazach lotniczych jako że, z takim przypadkiem będziecie mieli najczęściej do czynienia no i tam to fotografowanie będzie najtrudniejsze.
Statykę można fotografować na naprawdę wiele sposobów. Standardowo można na niej robić zdjęcia całych sylwetek, a nawet trzeba – w celu poszerzenia swojego lotniczego portfolio – swojej bazy zdjęć statków powietrznych. Zadanie to wykonujemy obiektywami typu standardowy zoom lub podchodzimy do tematu bardziej hardcorowo i stosujemy obiektyw szerokokątny czy nawet „rybie oko”, przerysowując kształt danej maszyny na zdjęciu.
Zarówno standardowe jak i hardcorowe podejście jest jednak z reguły zadaniem dość trudnym gdyż: raz – przed każdym eksponatem znajdują się barierki lub różne tablice informacyjne, które znacząco przeszkadzają w wykonaniu zdjęcia całej sylwetki, no a dwa – nie jesteśmy jedynymi, którzy tego dnia postanowili zrobić takie właśnie zdjęcia, czyli standardowe ujęcia całej sylwetki, centralnie, od przodu lub lekko z boku. Jak ominąć ten problem?
Dobrze jest na pokazy przybyć jak najwcześniej rano. Pokazy lotnicze z reguły rozpoczynają się przed południem, a wejście na teren statyki jest możliwe najczęściej jakieś 2 godziny wcześniej. Rano nie ma jeszcze takich tłumów, no i jest duża szansa, że zastaniemy bardzo ładne ciepłe i miękkie światełko nie powodujące przepaleń czy ostrych cieni. By zrobić standardowe ujęcia maszyn wystarczy się dopchać do barierki. Co jednak zrobić, gdy do zrobienia zdjęcia potrzebujemy lekkiego „odejścia” a co chwilę ktoś spaceruje nam przed obiektywem? Ja robię rzadko takie zdjęcia ale jak już, to stosuję obiektyw szerokokątny i podchodzę do maszyny jak najbliżej. Natomiast do standardowego ujęcia z lekkim odsunięciem i przechodzącymi spacerowiczami polecam wykonanie dwóch czy nawet trzech tych samych ujęć, w odstępach kilkusekundowych najlepiej z zastosowaniem statywu. Co będzie na tych ujęciach? Statek powietrzny dokładnie w tym samym miejscu za to spacerowicze w różnych. Odpowiednie nałożenie tych zdjęć na siebie w programie do obróbki sprawi, że będziemy mieli naszą maszynę bez przechodniów.
Powiedzmy sobie jednak szczerze. Zdjęć całych sylwetek statków powietrznych zrobiono już mnóstwo i najczęściej lepsze niż my jesteśmy w stanie zrobić podczas statyki na pokazach. Ciekawych prac, z indywidualnym podejściem wykorzystującym osobistą wizję autora na dany temat już nie ma tak wiele. A przecież nie chodzi nam o wyważanie drzwi już dawno i to przez wielu otwartych? Spróbujmy zdjęcia na statyce zrobić inaczej. Podepnijmy do naszego aparatu obiektyw o dłuższej ogniskowej. Niech to będzie obiektyw powiedzmy 70-200 lub 70-300. Z tym wyposażeniem możemy o wiele kreatywniej pobawić się w małe polowanie na ciekawe kadry. Tu się dopiero zaczyna prawdziwa zabawa na statyce!
Zacznijmy od poszukiwania ciekawych linii. Statki powietrzne z reguły na wystawie statycznej są dość równo poustawiane. Poszukajmy linii owiewek, stateczników pionowych czy dowolnych, powtarzających się elementów.
Gdy znudzi nam się szukanie linii przejdźmy do poszukiwań szczegółów – szczególików. A to elementów konstrukcji, a to elementów wyposażenia lotniczego (często nie przez przypadek pozostawionych przez obsługę na statkach powietrznych), a to interakcji tych elementów z otoczeniem. Szukajmy ciekawych kolorów, odbić, struktur.
Poszukajmy ciekawych historii z gatunku relacji człowiek-samolot. Zarówno człowiek z personelu obsługi statków powietrznych na wystawie jak i z publiczności. Bo gdy przemieszcza się nieprzerwany tłum luda i nie jesteśmy w stanie go „zwalczyć” to postarajmy się go wykorzystać. Wykorzystując swoje wprawne oko jesteśmy w stanie dojrzeć wiele interesujących interakcji.
Każdy z wymienionych powyżej elementów to bardzo ciekawa zabawa, w której staramy się zrobić jak najciekawsze ujęcie, które będzie inne – nie takie sztampowe, nie takie zwykłe.
Mówiliśmy o szczególikach, ale należy też zwrócić uwagę na warunki pogodowe, bo każda sytuacja jest ciekawa, każda jest inna i każda sytuacja daje inne - nowe pole do popisu. Im sytuacja jest bardziej odległa od tej uważanej za normalną tym lepiej dla nas, bo mamy większą szansę na zrobienie unikatowego, wyjątkowego zdjęcia, a na tym zależy nam najbardziej. Dla przykładu ostatnio miałem przyjemność robienia zdjęć polskich, belgijskich i tureckich F-16 na statyce podczas dość obfitego deszczu. Wydawałoby się, że nic tylko się schować pod parasol i wywiesić fotograficzną białą flagę. Raz, że deszcz a dwa, że statyka czyli nudy :) Nic bardziej mylnego. Padający deszcz, krople na płatowcach, wszechobecne odbicia w wodzie, dawały bardzo ciekawe efekty. Do tego dołożyłem tendencyjnie „komiksową” obróbkę i ostatecznie jestem bardzo zadowolony z efektów. Oczywiście mogłem powiedzieć, że w taki deszcz to ja focić nie idę. Tylko po co? :)
Pamiętajmy też, że pochmurne niebo to piękna rozpraszająca blenda dla światła słonecznego. Można wtedy sfotografować więcej szczegółów, bo cienie nie psują zdjęcia. Gdy natomiast podczas „robienia” statyki mamy piękne niebo z ładnie odcinającymi się białymi chmurkami – wykorzystajmy to robiąc zdjęcia na bardzo szerokim kącie. Szukajmy też odbić nieba na szklanych bądź błyszczących elementach płatowców. W połączeniu z elementami nieodbijającymi i dobrym skadrowaniu – efekt murowany.
Wystawa statyczna z reguły trwa podczas całych pokazów. Warto więc pomyśleć o tym, by po zrobieniu na niej zdjęć rano, spróbować też podejść do tych samych tematów w jakiejś przerwie pokazów lub też na ich koniec. W związku z tym, że słońce będzie oświetlało nasze obiekty z innej strony - będziemy mieć zupełnie odmienne warunki oświetleniowe. Czasem gorsze, ale często lepsze :) Do tego cała tzw. piknikowa publiczność wyrywa czym prędzej z pokazów w celu zdobycia parkingowego „pole position”, więc i podejście do maszyn na statyce będzie łatwiejsze.
Tak jak wykonywanie zdjęć całych sylwetek odbywa się z reguły z wykorzystaniem obiektywu o krótkiej ogniskowej tak do wyłuskiwania szczegółów na statyce lepiej użyć obiektywu dłuższego.
Przy fotografowaniu szczegółów dobrze jest stosować jak najmniejszą głębię ostrości (mała liczba przesłony) przy szerszych ujęciach, w których chcemy pokazać więcej elementów – GO powinna być większa (większa liczba przesłony). Pomocnym we wszystkich działaniach na statyce będzie na pewno filtr polaryzacyjny, dzięki któremu będziemy mogli panować nad odbiciami światła zarówno na poszyciu jak i na osłonach kabin. Pokręćmy „polarem”. Na owiewkach dostrzeżemy tęczowe rozszczepienia światła, na płatowcach zredukujemy odbicia - nasycimy przez to kolory.
Pamiętajmy o starej fotograficznej zasadzie, że nie tylko główny element na zdjęciu jest ważny ale również wszystko to co znajduje się za nim w tle. Czasem tak się skupiamy na jakimś szczególe, że nie zauważamy w tle koszmarnego namiotu, tablicy ogłoszeniowej czy innych elementów, które później będą znacząco i niepotrzebnie odwracać uwagę oglądającego zdjęcie. Owszem, zmniejszając głębię ostrości można zmniejszyć wpływ tych elementów na odbiór zdjęcia. Bardzo często wystarczy jednak tylko zrobić krok w lewo czy w prawo, przykucnąć bądź stanąć na jakimś podwyższeniu. Częstym elementem wyposażenia fotografów lotniczych jest własna, mniejsza lub większa drabinka. Noszenie jej ze sobą nie jest wygodne, ale efekty jej zastosowania na statyce mogą być zadowalające.
Dlatego nie ma co narzekać na to, że wystawa statyczna jest nudna, bo może być fascynująca! Ja osobiście statykę traktuję wyjątkowo. Na statyce zawsze panuje swoista rywalizacja. Wszyscy mamy takie same możliwości i sporo czasu.
Jest to miejsce polowania na ciekawe kadry, ciekawe ujęcia, które tam są zawsze, ale nie zawsze od razu je widać. Zrobienie dobrego zdjęcia zależy tylko od tego czy jedynie patrzymy czy też… potrafimy „zobaczyć” :)
Panoramowanie! Jak pokazać prędkość na zdjęciu?
Panoramowanie jest bardzo ważnym elementem fotografii lotniczej, ponieważ najlepiej oddaje to, co jest główną cechą fotografowanych statków powietrznych w ruchu, czyli ich dynamikę. Do tego podczas panoramowania można się wspaniale wykazać ogólnymi umiejętnościami fotografowania. Im lepsze panowanie nad sprzętem, tym lepsze panoramowanie a co za tym idzie i lepsze fotografie. Na czym polega panoramowanie? Najogólniej rzecz ujmując polega na fotografowaniu obiektu będącego w ruchu z możliwie najdłuższym czasem ekspozycji. Z reguły odbywa się ono poprzez „prowadzenie” aparatem obiektu w płaszczyźnie jego ruchu. Prawidłowo przeprowadzone panoramowanie skutkuje kapitalnymi efektami. Z reguły uzyskujemy ostry obiekt będący w ruchu oraz rozmyte wszystko, co w danym momencie się nie ruszało bądź poruszało się w innym kierunku lub z inną prędkością niż prowadzony przez nas obiekt główny.
Jak to osiągnąć? Metody są różne. Od najprostszych po bardzo hardcorowe. Moja zasada jest taka: ryzykować! Tzn. starać się zrobić zdjęcia z jak największym rozmyciem by były bardzo dynamiczne. W przeciwnym razie, gdy na zdjęciu będzie ostry zarówno główny obiekt jak i tło za nim, to zrobimy nudne, statyczne zdjęcie, które nawet nam nie będzie się podobało, więc po co je robić?
W panoramowaniu chodzi głównie o czas ekspozycji, który powinien być jak najdłuższy. Im dłuższy czas ekspozycji, tym bardziej rozmazane i dynamiczne tło, ale też większe ryzyko zrobienia nieostrego obiektu głównego. Nieostry obiekt główny dyskwalifikuje zdjęcie. Dochodzimy do sedna sprawy. Zrobimy tak dobre panoramowanie, jak długo jesteśmy w stanie utrzymać główny obiekt bez poruszenia aparatem w kierunkach innych od kierunku ruchu tegoż obiektu, czyli wszystko zależy od stabilności naszej ręki. Oczywiście można się posiłkować statywem bądź monopodem, co znacznie ułatwia zadanie, ale z reguły na pokazach nie ma na to czasu i do panoramowania przystępujemy niejako z marszu. Panoramować można na różne sposoby. Wszystko zależy od tego jak blisko jesteśmy od przemieszczającego się obiektu, jaką dysponujemy ogniskową i jak szybko porusza się dany obiekt. Generalnie najłatwiej jest zrobić poprawne zdjęcie z dłuższą ogniskową, stojąc nieco dalej od pasa i podczas gdy obiekt porusza się dość szybko i stabilnie.
Aby dobrać prawidłowo czas ekspozycji do naszych umiejętności, dobrze jest poeksperymentować z ustawieniami czasu. Na pokazach mamy często powtarzające się sekwencje, które mogą się przydać do niejako „kalibracji” naszej ręki. Trenujemy na krótkim czasie (dla obiektów szybko lecących zacznijmy od 1/200 a dla startów i lądowań od powiedzmy 1/100 sekundy), oglądamy efekty pracy i jeżeli są zadowalające to wydłużamy czas. Dla przykładu czas ekspozycji przy startach i lądowaniach wahać się powinien w okolicach 1/80-1/60 sekundy. My zróbmy 1/30-1/25 sekundy! Jak nie wyjdzie to trudno. Jak wyjdzie, będzie naprawdę super!
Jak ustawić aparat przy panoramowaniu poza ustawieniem preselekcji czasu na wartości, o których już pisałem? Istotne jest to, by ustawić pomiar ostrości na ciągłą pracę (AF-C), tak aby zestaw aparat-obiektyw mierzył cały czas ostrość. Ważne jest by włączyć redukcję drgań, która zdecydowanie pomoże nam w wykonaniu ostrego zdjęcia. Zdjęcia najlepiej wykonywać serią. Im szybsza seria, tym większe prawdopodobieństwo, że w tej serii znajdzie się jedno, dwa, trzy zdjęcia, które będą bardziej ostre od pozostałych. Oczywiście zdjęcia robimy w formacie RAW i na najniższej możliwej liczbie ISO.
W przerwie między pokazami MAKS 2009 trenowaliśmy panoramowania na barkach ledwo przesuwających się po rzece Moskwie.
Gdy nadlatuje nasz obiekt, należy znaleźć na nim, najlepiej blisko środka kadłuba, jakiś charakterystyczny kontrastowy element. Element ten będzie potrzebny do tego, by aparat mógł szybko i sprawnie ustawiać nań ostrość. Następnie prowadzić obiekt w obiektywie skupiając się jedynie na tym, by trzymać ten wybrany element cały czas w środkowym polu pomiaru ostrości. Bardzo ważne jest też ustawienie swojego ciała. W momencie gdy mamy zamiar wykonywać panoramowanie i już wszystko jest ustawione w aparacie oraz gdy już nadlatuje statek powietrzny, stajemy w lekkim rozkroku z nogami tak ułożonymi, by tworzona przez stopy linia była równoległa do kierunku ruchu obiektu. Wtedy w kulminacyjnym momencie będziemy mieć ustabilizowaną sylwetkę i obiekt na wprost. Podstawowy błąd, jaki jest w takiej sytuacji robiony to taki, że na początku stajemy jakby w kierunku nalatującego na nas statku powietrznego, a następnie, w kulminacyjnym momencie, musimy fotografować niejako przez ramię. Akcja dzieje się tak szybko, że nie możemy sobie pozwolić na przemieszczenie w jej trakcie stóp.
W związku z tym, że mamy uzyskać ostry obiekt i rozmazane tło, panoramowanie wykonuje się w szczególnych warunkach podczas pokazów. Z reguły odbywa się ono podczas lądowań i startów statków powietrznych oraz w czasie przelotów na małej wysokości. Wysokość przelotu musi być taka, by za przelatującym statkiem powietrznym znajdowało się jakieś wyraziste tło. Generalnie i tak będzie ono rozmazane, ale dobrze jest gdy znajdą się w nim jakieś kolory, jakieś ciemne i jasne elementy, tak by było zróżnicowane, co spowoduje, że zdjęcie przy jego rozmazaniu nabierze większej dynamiki. Jeżeli zatem będąc na pokazach czy imprezie lotniczej mamy możliwość przemieścić się kilkanaście metrów w lewo czy prawo, żeby za obiektem znalazło się dość ciekawe tło - zróbmy to, naprawdę warto. Panoramowanie na tle bezchmurnego nieba mija się z celem. Efektu nie będzie, a szansa na zrobienie nieostrego zdjęcia dość spora. Można próbować fotografować z długimi czasami ekspozycji na niebie, ale tylko wtedy, gdy znajdują się na nim pięknie kontrastowe chmurki. Wtedy takie rozmycie ma sens. Inną sprawą jest to, że zrobienie w takich okolicznościach ostrego zdjęcia przy długim czasie jest o wiele trudniejsze niż podczas startu/lądowania. W tych dwóch ostatnich przypadkach statek powietrzny poruszając się już po nawierzchni pasa nie przemieszcza się w kierunku pionowym co zdecydowanie ułatwia sprawę.
Pragnę zwrócić uwagę na kilka problemów, które nieodłącznie towarzyszą panoramowaniu. Pierwszy z nich wiąże się z faktem, że ustawiając długi czas ekspozycji automatyka aparatu szuka wysokich przesłon. Przy pięknej pogodzie są to wartości wykraczające poza zakres obiektywu, co sugeruje zastosowanie szarych filtrów. Jeżeli jednak zdecydujemy się na fotografowanie z maksymalnymi przesłonami bądźmy przygotowani na szok. Nasze matryce z reguły nie są okazami czystości. Przy przesłonach do liczby powiedzmy 8 nie będziemy o tym za bardzo wiedzieć. Podczas panoramowania przesłony wskakują na wartości maksymalne a przy nich, paprochy na matrycy dają efekt porównywalny z plamami przy ospie. Przygotujmy się na dłuuugie stemplowanie w programie do obróbki zdjęć lub zawczasu postarajmy się porządnie wyczyścić matrycę. Kolejny problem wiąże się z panoramowaniem w bezpośredniej bliskości kierunku ruchu statku powietrznego i użyciu szerszych kątów obiektywu. Będąc blisko pamiętajmy o tym, że nasz fotografowany obiekt nie jest punktem materialnym. To bryła, której poszczególne punkty poruszają się względem nas z różnymi prędkościami. Bardzo często w takim przypadku zdarza się nam sytuacja, że ostra jest tylko jedna część obiektu np. ostra jest kabina a ogon samolotu totalnie rozmyty. Nic w tym dziwnego bo wystarczy obejrzeć sobie sekwencję zdjęć ze startu czy lądowania od jego początku do końca by dojść do wniosku, że samolot poza przemieszczaniem się jeszcze się względnie rozciągał (zbliżając się do nas) i kurczył (oddalając).
Dlatego najostrzejsze panoramowania z całą sylwetką wychodzą w momencie, gdy linia aparat-samolot przecina się z kierunkiem ruchu samolotu pod kątem prostym. Stąd też zasada, że do panoramowania najlepsze są dłuższe ogniskowe i większa odległość od kierunku ruchu SP. Podczas startów i lądowań starajmy się panoramować w fazie manewru, w której ruch obiektu jest w jakiś sposób ustabilizowany. Myślę tu o podnoszeniu/opuszczaniu przedniego kółka czy samym momencie przyziemienia. Są to momenty, kiedy statek powietrzny porusza się nie tylko w płaszczyźnie naszego panoramowania ale i dostaje pewnej składowej pionowej ruchu co przy dłuższych czasach ekspozycji zawsze będzie skutkować nieostrością. Podczas gdy panoramujemy kilka obiektów jednocześnie i stosujemy odpowiednio długi czas ekspozycji to nie ma możliwości zrobienia ostrego zdjęcia wszystkim statkom powietrznym znajdującym się w kadrze. Nie przejmujcie się tym. Prowadźcie głównie tego, który jest najbliżej was a rozmycie tła i pozostałych maszyn uczyni ze zdjęcia niejako wersję 3D :) Efekt będzie jeszcze lepszy niż przy ostrości wszystkich.
Bardzo ważne! Nie zapominajmy o tym, by po panoramowaniu zmienić tryb pracy aparatu! Inaczej kolejne zdjęcia zrobimy na czasie 1/25 sekundy, co na pewno nie wzbudzi naszego zachwytu przy przeglądaniu dalszej twórczości podczas tzw. game-boy’a :)
Uwaga śmigło! Jak sfotografować statki powietrzne napędzane przy użyciu śmigieł?
Fotografowanie statków powietrznych z napędem śmigłowym nie jest wcale rzeczą łatwą. Główną cechą zarówno śmigłowców jak i samolotów napędzanych za pomocą śmigieł jest fakt występowania ruchu obrotowego śmigieł właśnie. Oddanie ich ruchu obrotowego na fotografii będzie naszym głównym celem.
Przypomina mi się w tym momencie dawna historia z pewnego forum, gdzie ktoś pokazał zdjęcie z totalnie „zamrożonymi” łopatami, na którym to zdjęciu śmigłowiec był w powietrzu, a łopaty zarówno wirnika głównego jak i ogonowego po prostu stały w miejscu. Już miały się posypać słowa krytyki, że to model a nie śmigłowiec, że to potężna awaria i śmigłowiec zaraz spadnie, gdy ktoś komentując to zdjęcie bardzo je pochwalił stwierdzając, że to wspaniale, że współczesne aparaty fotograficzne są tak nowoczesne i szybkie, iż potrafią na zdjęciu nawet zamrozić ruch łopat śmigłowca! Brawo! :) Co więcej, na prawie wszystkich europejskich stronach fotograficznych wielu znanych fotografów znajdziecie właśnie takie „nierozmyte” łopaty. Dla nich to żaden wstyd a dla mnie? Dla mnie element poruszający się to wyzwanie by pokazać właśnie jego ruch na zdjęciu. Tak więc w naszym rozważaniu zależeć nam będzie na czymś zupełnie odwrotnym. Mianowicie na tym, by rozmyć łopaty śmigła, a przez to pokazać ich ruch. Cała zabawa polega na tym, żeby rozmyć śmigła, a zachować ostry kadłub, podobnie jak przy panoramowaniu, gdzie rozmywaliśmy tło, a staraliśmy się zachować ostrość na statku powietrznym. Żeby to osiągnąć, należy również posiłkować się trybem pomiaru ekspozycji z preselekcją czasu. To bowiem czas otwarcia migawki będzie dla nas najważniejszym parametrem. Zasadę już znamy. Im dłuższy czas otwarcia migawki, tym rozmycie śmigieł będzie większe, ale też im dłuższy czas, tym trudniej będzie zachować ostrość elementów płatowca, które się nie kręcą. W związku z powyższym należy eksperymentować i dobrać parametry w zależności od umiejętności, warsztatu danego fotografa czy fotografowanej sytuacji. Zupełnie bowiem inaczej podejdziemy do fotografowania jednego śmigłowca a inaczej do fotografowania grupy śmigłowców, z których każdy porusza się z inną prędkością względem ziemi.
Jeszcze inaczej podejdziemy do fotografowania jakiegoś wyjątkowego egzemplarza, którego na co dzień nie mamy możliwości fotografować. Mało znam ludzi, którzy i w takich przypadkach „zaryzykują” a często słyszę hasło: nie chciałem ryzykować nieostrym zdjęciem i zszedłem z czasem do wartości bezpiecznych.
Zakładając jednak, że sytuacja jest w miarę standardowa, że nie fotografujemy żadnego jednorożca, to musimy pamiętać o kilku aspektach. Przede wszystkim o tym, że śmigła kręcą się z różnymi prędkościami w zależności od typu statku powietrznego oraz tego, w którym momencie lotu się znajduje. Inną prędkość obrotową śmigieł (a co za tym idzie, inny dobierzemy czas otwarcia migawki) ma wyczynowy samolot akrobacyjny, a inną śmigłowiec czy wiatrakowiec.
Inaczej też śmigła kręcą się podczas startu, a inaczej podczas lądowania (lub po nim). Inaczej sytuacja się przedstawia podczas gdy statek powietrzny leci w naszą stronę – niejako na nas a inaczej, gdy widzimy go przelatującego z boku.
W zależności zatem od powyższych uwarunkowań dobieramy czasy od 1/15 (!) do powiedzmy 1/320 sekundy. Powyżej 1/320 sekundy, za wyjątkiem dynamicznego startu, tego ruchu na zdjęciu nie będzie widać wcale, bądź będzie widoczny bardzo słabo. Niejednokrotnie ambicją fotografa jest by zamknąć koło śmigła, tzn. zrobić zdjęcie na takim czasie, by rozmycie łopat śmigła utworzyło piękne koło. Oczywiście w tym przypadku dobieramy czas w zależności nie tylko od prędkości obrotowej wirnika ale również od ilości łopat. Dla samolotów wystarczy do tego czas około 1/200 – 1/80 sekundy, dla śmigłowców będzie to czas ok 1/30. Bardzo często jest to sympatyczny widok na zdjęciu ale niestety zdarza się, że nie. Zależy to głównie od naświetlenia śmigła przez słońce. Bywają takie momenty, w których światło jest pięknie odbijane przez kręcące się łopaty i czasem ten efekt jest wręcz rewelacyjny. Czasem jednak łopaty po prostu znikają ze zdjęcia.
Polowanie z ustawionym długim czasem ekspozycji na śmigłowce niesie za sobą wiele niebezpieczeństw. Najpoważniejszym z nich jest oczywiście zrobienie nieostrego zdjęcia. W celu uniknięcia tej niemiłej sytuacji staramy się podobnie jak przy panoramowaniu odszukać jakiś dość kontrastowy element na konstrukcji – niech to będzie okolica kabiny pilota i podczas fotografowania z ciągłym pomiarem ostrości, najlepiej serią, starajmy się utrzymać ten punkt w środku wizjera aparatu. Gdy sytuacja jest dość statyczna i spodziewamy się lotów statków powietrznych w jakimś określonym kierunku i bez nadmiernej akrobacji (np. starty, lądowania, niskie przeloty), to do tego rodzaju fotografii dobrze jest posłużyć się monopolem czy statywem, ale uczulam – gdy wiemy co i jak. Bo gdy statek powietrzny zacznie nam wariować nad głowami to to dodatkowe żelastwo bardzo nam skomplikuje fotografowanie. Ostatnio w Axalp kątem oka spoglądałem jak pewien człowiek bardzo się uparł na używanie statywu i prawie 80% czasu fotografowania robił zdjęcia i tak z ręki mając statyw niejako podczepiony i zwisający pod obiektywem. Mówił w niezrozumiałym dla mnie języku, ale wnioskując po jego grymasie twarzy raczej nie zacytuję słów, które wywnioskowałem że padały.
Innym niebezpieczeństwem jest fakt, że robiąc zdjęcia na czasach 1/15-1/30 sekundy przy dobrej bądź bardzo dobrej pogodzie, przy dość mocnym oświetleniu słonecznym lub na tle nieba, po prostu nie starczy nam przesłony w obiektywie by przyhamować nadmierny dopływ światła na matrycę. Efektem tegoż braku będzie całkiem nieprzyjemna strefa dość solidnych przepaleń na sporej części zdjęcia. Można z tym zjawiskiem powalczyć zaopatrując się w szary filtr, który akurat przy tym rodzaju fotografii i w tej sytuacji będzie bardzo niezbędny. Należy też pamiętać by go szybko odkręcić, gdy sytuacja się zmieni – a ta na pokazach zmienia się jak w kalejdoskopie.
W praktyce pokazów, kiedy nie zawsze wiemy co wyleci „zza rogu” sugeruję, by bez względu na to, na jakim trybie robimy zdjęcia w danym momencie, mieć ustawiony w trybie preselekcji czasu, taki czas bezpieczny powiedzmy 1/160 sekundy i gdy pojawi się cokolwiek ze śmigłami, przełączyć właśnie na ten tryb. Następnie, w zależności od tego, czy jest to statek powietrzny, którego śmigła kręcą się wolniej czy szybciej, korygować odpowiednio ten czas. Pamiętajmy i w tym przypadku o zmianie trybu pracy aparatu, jak już śmiglaki zejdą z pokazowej sceny. Sporo zdjęć nieostrych powstało w wyniku ot takiego małego zapomnienia. Sporo zdjęć samolotów odrzutowych widziałem zrobionych na tle nieba na czasach 1/30 i dłuższych. W naszej ekipie świrów lotniczych przyjęła się zasada, że przy zmianie typu statku powietrznego w powietrzu a co za tym idzie - zmianie trybu pomiaru ekspozycji aparatu, głośno przypominamy sobie o tym fakcie wzajemnie. Nie raz i niejednemu z nas to bardzo pomogło :)
Patrz, płomień! Jak fotografować statki powietrzne napędzane za pomocą silników odrzutowych?
Fotografowanie samolotów odrzutowych, jak również szybowców, czyli statków powietrznych, na których nie występuje ruch żadnych elementów, wydaje się być najprostszym technicznie do wykonania. Nie musimy się skupiać na kombinacjach z rozmywaniem czegokolwiek, a jedynie na tym, by zdjęcie było ostre. Aby osiągnąć ostrość statku powietrznego na zdjęciu musimy dbać o to, by czas był jak najkrótszy (z racji drgań obiektywu), oraz by liczba przesłony była dość wysoka (własności optyczne szkła). O czasy otwarcia migawki martwić się bardzo nie powinniśmy, bo jasne niebo nie pozwoli by były one nierozsądnie długie. Optymalna wartość przesłony natomiast to otwarcie w granicach dwukrotnej wartości minimalnej przysłony obiektywu czyli dla obiektywu o świetle 4 będzie to wartość 8. Przy tych wartościach przesłony zdjęcie powinno być zadowalająco ostre. Tak więc w przypadku fotografowania samolotów odrzutowych, szybowców przełączam się na tryb preselekcji przesłony, ustawiam przesłonę w zależności od pogody z zakresu 6,3-8. To wszystko dla warunków standardowych przy słonecznej pogodzie.
Gdy warunki oświetleniowe są gorsze, gdy jest ciemno, pochmurno i deszczowo to oczywiście trzeba bardziej kontrolować parametry naświetlania. Gdybyśmy pozostawili powyższe ustawienia dramatycznie wydłużyłby się czas otwarcia migawki, co z kolei mogłoby powodować niepotrzebną nieostrość i rozmycie zdjęcia. Aby tego uniknąć delikatnie zmniejszamy liczbę przesłony i o ile to nie wystarcza to podnosimy liczbę ISO z minimalnej na taką, przy której czasy ekspozycji będą akceptowalne czyli od 1/500 sekundy wzwyż (w sensie i krócej). Pamiętajmy, że podniesienie liczby ISO skutkuje większym szumem, no chyba że mamy aparaty z najwyższej półki, to w tym przypadku liczbę ISO można troszeczkę podkręcić i nie wpłynie to znacząco na jakość zdjęcia. Mimo to w każdym aparacie zasada jest taka, że im niższa liczba ISO, tym mniejsze ziarno, mniejsze szumy i zdjęcie jakościowo lepsze. Osobiście odradzałbym schodzenie z przesłoną do minimalnych wartości dla danego obiektywu. To prawie zawsze powoduje „mydło” na zdjęciu. Lepiej troszkę podnieść ISO.
Zdjęcia wykonujemy w trybie seryjnym oczywiście ustawiając aparat na ciągły pomiar ostrości. Robienie zdjęć seryjnych ma sporo przeciwników. Niestety nie mogę się zgodzić z teorią, że zdjęcia seryjne to nie to. Jeden przykład myślę, że rozwieje wszelkie wątpliwości. Mianowicie mam taką serię zdjęć z Axalp, gdzie na ośmiu kolejnych ujęciach jest osiem różnych oderwań strug z F/A-18. Nie robiąc serii miałbym może jedno z nich i modliłbym się, by było dość ostre i poprawne technicznie. W dynamicznych manewrach niektóre procesy dzieją się tak szybko, że seria jest jedyną akceptowalną opcją uzyskania dobrego zdjęcia. Mówienie, że można trafić jednym klapnięciem migawki właśnie idealnie w pożądany punkt jest niestety fantazjowaniem. Na szczęście tych osób jest coraz mniej. Pragmatyzm bierze górę nad ambitnymi teoriami.
Efekty specjalne!
Pamiętamy, że najciekawsze zdjęcia statków powietrznych robimy w momentach, kiedy one robią zwroty, odlatują od nas, nalatują na nas. Zdecydowana większość manewrów na pokazach, wykonywana jest na granicznych wartościach prędkości i przeciążeń a więc trzeba być czujnym. Czekajmy na wyjątkowe momenty, ponieważ bardzo często piloci wykonują różne czynności, których zadaniem jest urozmaicenie pokazu. Potrafi ich być bardzo dużo.
W zakrętach oraz podczas przelotów z dużymi prędkościami przy odpowiedniej wilgotności, w powietrzu sąsiadującym z płatowcem statku powietrznego zachodzą kapitalne zjawiska. Oczywiście dobrze jest je fotografować mając słońce w plecy. Będziemy mieli dobrze oświetloną maszynę oraz jakiś rodzaj „chmurki” na niej. Aby najlepiej uwidocznić to, co dzieje się w bezpośrednim sąsiedztwie statku powietrznego najlepiej jednak jest fotografować pod słońce! To podświetlenie może sprawić, że uchwycimy na zdjęciu różne procesy jakie zachodzą w masach powietrza podczas skoków jego ciśnienia. Nie interesuje nas wtedy sam płatowiec maszyny – może być na zdjęciu ciemną lub czarną plamą - byle ostrą.
Jednym z ciekawszych zjawisk, które w takiej sytuacji można uwiecznić to iryzacja. Polega ona na powstawaniu tęczowych barw w wyniku interferencji światła słonecznego na różnych warstwach zaburzonego powietrza.
Gdy jest odpowiednia wilgotność powietrza możemy zaobserwować jak na płatowcach budują się piękne obłoczki Prandtla-Glauerta wokół maszyny wyglądające bardzo spektakularnie a przez to będące smacznym i bardzo pożądanym kąskiem na matrycach fotografów lotniczych z całego świata!
Ciekawie też wyglądają fale uderzeniowe podczas lotu, w którym samolot leci z prędkością bliską prędkości dźwięku. Aby je dobrze uchwycić należy próbować zrobić zdjęcie podczas gdy samolot przelatuje prostopadle do kierunku naszego fotografowania. Oczywiście nie przez przypadek napisałem próbować, bo są to ułamki sekund i często nawet seryjne fotografowanie nie daje rady ale… polować trzeba :)
Urzekający jest też widok rozgrzewającego powietrze i zmysły dopalacza; zarówno z boku (popularna „marchewa”) jak i z tyłu (tzw. „grill”). Struktura samego jęzora dopalacza jest bardzo ciekawa. Fotografując prostopadle do kierunku ruchu samolotu na dość krótkich czasach, ta struktura przedstawi nam się jako stożek poprzecinany serią pierścieni. Fotografując samolot pod kątem z tyłu z nieco dłuższymi czasami otrzymamy na zdjęciu bardziej postrzępioną strukturę płomienia. Oczywiście jest to bardzo dobrze widoczne gdy jest albo ciemno (wieczór, świt, zła pogoda) albo fotografujemy na jakimś ciemnym tle (las, trawa lub beton lotniska). Generalnie dopalacze fotografuje się lepiej w złych warunkach oświetleniowych. Trzeba się wtedy tylko dobrze skupić na doborze parametrów ekspozycji i przewidzieć jak one się zmienią gdy pilot włączy dopalanie. Jęzor płomienia dopalacza to bardzo silne źródło światła. Fotografowanie dopalaczy w takich warunkach oświetleniowych to dość spora loteria ale gdy już uda nam się wstrzelić z parametrami to zdjęcie może być bardzo spektakularne!
Przy sporej wilgotności bardzo ciekawie wyglądają też pokazy statków powietrznych napędzanych za pomocą śmigieł. Końcówki śmigieł poruszają się z dużą prędkością powodując w ich okolicach skraplanie pary wodnej. Ruch obrotowy końcówek, połączony z ruchem postępowym statku powietrznego sprawia, że na wierzchołkach śmigieł tworzą się piękne świderki. Zjawisko to jest szczególnie widoczne podczas maksymalnych prędkości obrotowych – np. przy starcie.
Na pokazach lotniczych soliści niejednokrotnie latają z zastosowaniem smugaczy. Smugacze generują dym znaczący tor lotu samolotu. Smugi dymu same w sobie są bardzo efektowne, a w połączeniu z samolotem często w bardzo dynamicznych pozach potrafią tworzyć zaskakujące figury i układy na niebie. Dobrze jest jak dym jest gęsty i odcinający się od tła.
Bardzo ciekawa bywa sama struktura takiego dymu, którą czasem jest dobrze pokazać na zdjęciach. By to osiągnąć potrzebny jest krótki czas otwarcia migawki. Należy w związku z tym uważać przy statkach powietrznych z napędem śmigłowym ciągnących za sobą piękny dym. Wydłużając bowiem czas ekspozycji celem rozmycia śmigieł, zacieramy strukturę dymu co dość często nieładnie wygląda. Należy wykonać próby, które pozwolą na wykonanie zdjęcia z jeszcze rozmytymi śmigłami ale z już wyraźnie zarysowaną strukturą dymu.
Bardzo często się zdarza, że piloci podczas pokazu odpalają flary. Czasem pojedynczo a nierzadko całe ich serie. Jest to kapitalny element pokazów zdecydowanie podnoszący widowiskowość zdjęć. Dobrze jest znać scenariusz pokazów by wiedzieć w którym momencie będą flary i w tych chwilach fotografować bez opamiętania.
Coraz rzadziej niestety widać na pokazach numer zwany „dump and burn” polegający na upuszczaniu paliwa a następnie podpalaniu mieszanki paliwowo-powietrznej za samolotem przy użyciu płomieni dopalacza, tworząc niejako ognisty ogon. Sporadyczne próby z „dump and burn” zdarzają się węgierskiemu soliście na JAS-39 Gripen ale daleko im do tego co wyczyniali na pokazach Australijczycy na F-111.
Wszystkie te elementy dzieją się często w bardzo zaskakujących momentach, więc samolot trzeba non stop prowadzić w wizjerze z palcem na spuście gotowym do strzału. Czasem nawet dobrze jest wcześniej fotografować, gdy wiemy że już lada moment się „coś” może się wydarzyć – np. odpalenie flar. Do pokazów danego samolotu dobrze jest też się wcześniej przygotować. Piloci najczęściej latają według ściśle określonego schematu, który niejednokrotnie jest publikowany na stronach internetowych danego solisty czy grupy akrobacyjnej. Dla przykładu wszystkie elementy mają rozpisane Holendrzy na swoim F-16 DEMO. Przy poświęceniu odrobiny czasu można już wcześniej wiedzieć, w którym momencie będą wykonywane różne figury lub, co ważniejsze, w którym momencie pilot odpali flary dla każdego wariantu pogody.
Mówiąc o efektach specjalnych na zdjęciach nie zapominajmy o naturze. Myślę tu o tym wszystkim co znajduje się na niebie poza naszym fotografowanym obiektem czyli o przelatujących ptakach, słońcu, księżycu czy choćby chmurach. Bardzo często zupełnym przypadkiem któreś z tych elementów wchodzą nam w kadr czasem psując a czasem poprawiając klimat zdjęcia. Ja osobiście sugeruję przed fotografowaniem rozejrzenie się po niebie czy gdzieś przypadkiem nie widać bladej tarczy księżyca, jak usytuowane jest słońce (najlepiej za delikatną warstwą chmurek by nie było drastycznych przepaleń), gdzie są najciekawsze chmury. Jeżeli wiemy gdzie mniej więcej będą odbywać się loty i o ile jest taka możliwość, to postarajmy się skorygować nasze położenie pod kątem tych atrakcji.
Mając na niebie wymienione elementy postarajmy się wpisać je do kompozycji lub wykorzystać jako miejscowy „wywoływacz” gorących gazów za statkiem powietrznym. O co tu chodzi? Jak wiemy, za dyszami wylotowymi silników lotniczych ciągną się strugi gorących gazów. Najczęściej na jednolitym tle wcale lub prawie wcale ich nie widać. Żeby je zobaczyć na zdjęciu czyli żeby pojawiło się znane „falowanie” powietrza, musi w tle pojawić się jakiś kontrastowy element. Właśnie księżyc, słońce czy najczęściej chmury – nadają się do tego znakomicie. Dlatego zawsze staram się robić zdjęcia w momencie wlatywania bądź wylatywania statku powietrznego w/z obszaru gdzie w tle znajdują się chmury. Na granicach tego obszaru jest najfajniejszy kontrast i mając takie tło - na zdjęciu dzieje się najwięcej. Wystarczy do tego mieć ustawioną odpowiednio wysoką przesłonę w aparacie (7,1 – 8) i oto jest cała tajemnica pięknie „wyciągniętych” gorących gazów wylotowych będących też swoistym „efektem specjalnym”.
In-formacja! Jak fotografować formacje i zespoły akrobacyjne?
Fotografowanie formacji niewiele różni się od fotografowania pojedynczych statków powietrznych. Przy formacjach rośnie nam wachlarz możliwości kadrowania ponieważ do ułożenia w przestrzeni jednego statku powietrznego dochodzi nam jeszcze układ całej formacji. Jeżeli jeszcze formacja lata z zastosowaniem smugaczy i ciągnie za sobą nierzadko wielobarwny warkocz dymów to już mamy pełnię szczęścia. Odrobinę sytuacja komplikuje się w przypadku, gdy zespół akrobacyjny składa się ze statków powietrznych napędzanych śmigłami. Wtedy pamiętać tylko musimy o nieznacznym skróceniu czasu ekspozycji w stosunku do fotografowania pojedynczej maszyny by względny ruch między poszczególnymi członkami formacji nie sprawił, że tylko jedna maszyna z formacji będzie ostra. Chociaż czasem i takie chwyty są dozwolone w celu zwiększenia efektu trójwymiarowości zdjęcia.
Pokazy zespołów akrobacyjnych najczęściej dzielą się na kilka faz. W pierwszej fazie następują grupowe przeloty z częstymi zmianami geometrii ugrupowania. Kolejna faza następuje po podziale formacji na mniejsze sekcje w tym odłączenie się solisty/solistów i wtedy zaczyna się istne szaleństwo, podczas którego kolejne sekcje popisują się swoimi umiejętnościami przed publicznością. Na koniec pokazu następują ponownie wspólne przeloty połączone najczęściej z widowiskowym rozejściem oraz przygotowaniem do lądowania.
Do fotografowania zespołów akrobacyjnych można podejść na kilka sposobów w zależności od przyjętego kryterium wyboru. Najczęstszym problemem jest to czy będziemy fotografować na szeroko czy na wąsko (krótkim czy długim obiektywem). Każda metoda jest dobra i zależy od tego co chcemy na zdjęciu uzyskać. Robiąc zdjęcia na szeroko ujmujemy w kadrze całą formację, nierzadko dodając do kompozycji piękne chmury na niebie czy ciągnione za statkami powietrznymi dymy. Formacja przemieszcza się majestatycznie i mamy dużo czasu na poszczególne ujęcia. W takiej sytuacji najczęściej kadruję zdjęcia już podczas samego fotografowania stosując pojedynczy pomiar AF. Fotografowanie na szeroko polecam w przypadku gdy fotografujemy daną formację po raz pierwszy (nie mamy wcale lub mamy mało zdjęć tej formacji) oraz w przypadku pięknego nieba (gdy np. na niebie znajdują się malownicze chmurki). Ostatnio jednak coraz rzadziej fotografuję na szeroko. Zdaję sobie bowiem sprawę z tego, że 95% osób fotografujących ten pokaz robi go właśnie tak a chcąc zrobić zdjęcie, które naprawdę zachwyci należy podejść do niego inaczej.
Inaczej czyli na wąsko z zastosowaniem obiektywu o długiej ogniskowej. Takie fotografowanie wiąże się z szeregiem ograniczeń ale mamy za to szansę zdobyć ciekawsze kadry. Dzięki długiej ogniskowej uchwycimy naloty formacji daleko przed lotniskiem czyli w chwilach, w których statki powietrzne lecą pozornie „najciaśniej”. Podczas samych przelotów formacji przed publicznością wyszukujmy pojedyncze statki powietrzne, ciekawe układy pomiędzy nimi, interakcje danego statku powietrznego ze smugami dymów pozostających za sąsiednimi maszynami czy choćby twarze pilotów. Dla mnie to o wiele ciekawsza zabawa niż fotografowanie wolno przemieszczającej się całej formacji.
Niestety długa ogniskowa pozbawia nas szansy na sfotografowanie efektownych rozejść na koniec pokazów, których efekt bardzo często wzmacniany jest dodatkowymi elementami jak choćby flary. W takich chwilach przydaje się o wiele szersza ogniskowa. Szerszy kąt jest również zdecydowanie potrzebny podczas rysowania na niebie przez zespół różnych figur geometrycznych, z których najpopularniejszą jest oczywiście serce przebijane strzałą. Zawsze gdy piszę o sercu na niebie przypominają mi się pokazy w Axalp 2007, podczas których tuż przed tworzeniem serca szybko zmieniliśmy obiektywy na szerokie ale nie zorientowaliśmy się, że jesteśmy na zboczu góry a serce było wykonywane z jej drugiej strony. W efekcie zamiast serca zobaczyliśmy na niebie wieeeelką… jego górną połowę :)
Bardzo dużym wyzwaniem jest fotografowanie długim obiektywem mijanek. Mijanka to nic innego jak wywołujące dreszczyk podniecenia, pozornie niebezpieczne minięcie się dwóch lub więcej statków powietrznych lecących na siebie z przeciwległych kierunków. Bardzo często mijanki odbywają się na wysokości pasa startowego czyli względnie blisko publiczności co sprawia, że niejednokrotnie nasza ogniskowa nie obejmuje całej maszyny. Idealne trafienie w takich okolicznościach to rzadkość. Wtedy dobrze jest mimo wszystko zastosować coś szerszego. Do tematu fotografowania mijanek też można podejść dwojako. Albo robić je z dłuższymi czasami by oddać na zdjęciu względną prędkość mijania, albo ustawić czas minimalny, by zamrozić statki powietrzne w ciekawej kolizyjnej pozie. Mijanki najlepiej fotografować prowadząc jeden z samolotów w obiektywie a drugi obserwując kątem drugiego oka. Gdy maszyny są już blisko minięcia albo uruchamiamy serię albo bawimy się w jeden idealny (złoty?) strzał. Wbrew pozorom ta druga metoda często przynosi lepszy skutek.
Jeżeli chodzi o dramatyczne, mrożące krew w żyłach mijanki na pokazach, to chciałbym pokazać na jednym zdjęciu, jak one wyglądają tak naprawdę. Są świetnie wyreżyserowanym wydarzeniem dla publiczności, a w rzeczywistości dość bezpiecznym manewrem dla pilotów (oczywiście w większości przypadków).
Generalnie podczas fotografowania zespołów akrobacyjnych bądźmy bardzo czujni. Oczy dookoła głowy ponieważ program z reguły ma scenariusz nastawiony na zaskoczenie widzów. Naloty z kilku stron jednocześnie, efektowne mijanki, wszystko się dzieje na dużej prędkości i kto jak kto, ale my nie możemy być zaskoczeni. Podczas samego pokazu też dobrze jest zmieniać ustawienia w zależności od tego, co ma się w danym momencie wydarzyć. Czasem samoloty przelatują na jakimś tle i wtedy dobrze jest wydłużyć czas ekspozycji.
Jakimi obiektywami wykonujemy powyższe zdjęcia? Do fotografowania na wąsko możemy używać długiego obiektywu ze stałą ogniskową. Przy fotografowaniu na szeroko najlepiej jest użyć obiektywu o zmiennym zakresie ogniskowych. Czegoś w rodzaju 70-300, 100-400 lub podobnych. Czasem przy efektownych rozejściach, gdy statki powietrzne są nad nami dosłownie wszędzie, przydaje się też i coś jeszcze szerszego. Oczywiście nie jest powiedziane, że tak trzeba! W fotografii lotniczej, jak w każdej innej, wszelkie chwyty są dozwolone, a przełamywanie standardów często jest nagradzane wyjątkowymi ujęciami. Stąd po raz kolejny wynika zasada, o której już pisałem, by na pokazy zarezerwować sobie kilka dni i wykorzystać powtarzalność programu focąc ten sam pokaz kilkoma różnymi typami obiektywów.
Aviation nation! Fotografujemy ludzi lotnictwa.
Mówiąc o fotografowaniu lotnictwa nie sposób nie napisać o fotografowaniu ludzi lotnictwa. Możemy, a nawet powinniśmy, fotografować ludzi, których spotkamy przy okazji fotografowania zarówno podczas foto-wizyt w bazach jak i podczas pokazów.
Najciekawiej oczywiście będzie na pokazach z racji ilości osób tam występujących oraz specyfiki tych imprez, na których tak naprawdę wszystko i wszyscy są na pokaz :) Kogo możemy spotkać a przez to i fotografować?
Przede wszystkim lotników. Zarówno załogi latające - pilotów, nawigatorów jak i „szare korzenie bujnych kwiatów” czyli osoby z obsługi naziemnej, którzy w fotografii lotniczej są często pomijani a bez nich nie byłoby fotografowania maszyn w powietrzu! Lotnicy są z reguły wesołymi, otwartymi osobami. Nie wstydźmy się ich pozdrowić przed lotem, w podziękowaniu za lot czy wspaniały pokaz. Jestem przekonany, że odwdzięczą nam się czymś, co pomoże nam w decyzji czy robić te zdjęcia czy nie. Zdecydowanie robić.
Zarówno im jak i nam zależy na tym, by były one jak najciekawsze. Fotografując obsługę naziemną podczas przygotowania statków powietrznych w bazie, dobrze jest się oczywiście najpierw zapytać czy można w ogóle robić w danym miejscu i czasie zdjęcia, czego nie wolno nam fotografować i czy nie będzie to nikomu w niczym przeszkadzało. Jeżeli można to róbmy te zdjęcia z zachowaniem stosownej odległości zachowując wszelkie zasady bezpieczeństwa i pamiętając, że to nie my jesteśmy w danym miejscu najważniejsi. Inna sytuacja jest podczas pokazów. Tam obsługa naziemna tych najlepszych zespołów akrobacyjnych nawet samo przygotowanie do lotu robi totalnie pokazowo i grzechem jest ich nie fotografować! Na mnie największe wrażenie zrobiła obsługa zespołu Thunderbirds! Technicy wszystkich samolotów (podobnie jak i piloci) wykonywali czynności obsługowe w idealnie zsynchronizowany sposób. Widok był kapitalny i grzechem by było tego nie fotografować :)
O fotografowaniu lotników nie zapominajmy też po starcie samolotu. Możemy zrobić ciekawe zdjęcia pilota prowadzącego statek powietrzny w locie. W związku z tym, że w zdecydowanej większości przypadków są to wyjątkowi profesjonaliści, to bądźmy czujni bo podczas wydawałoby się skomplikowanych elementów lotu mogą często nas nieźle zaskoczyć :)
Czasem podczas fotografowania widowiskowych ewolucji nad naszymi głowami, dobrze jest zmienić kierunek fotografowania i skierować aparat na fotografujących obok nas kolegów. W tym momencie bowiem, ich długie obiektywy zapewne równolegle układają się w kierunku głównego bohatera danej chwili. Możemy dzięki temu zrobić super zdjęcie tzw. backstage’owe, które odda w naszym archiwum klimat panujący podczas danej imprezy. Podobnie sytuacja się ma w temacie osób z publiczności na pokazach lotniczych. Możemy potrenować naszą spostrzegawczość wyszukując jakieś ciekawe historyjki, które wokół nas się dzieją.
Po opublikowaniu tej sekwencji zdjęć w Poradniku 2009 odezwała się do mnie Pani ze środkowego zdjęcia. Wbrew moim podejrzeniom dot. celu jej wizyty na pokazach lotniczych, okazało się, że pracuje w lotnictwie na bardzo poważnym stanowisku i… pośmialiśmy się z mojej płytkiej interpretacji. Pani wyraziła zgodę na swoją obecność w takim „kontekście” w Poradniku – bardzo dziękuję i pozdrawiam :)
Desant! Selekcja i zrzut zdjęć na komputer.
Pokazy lotnicze dobiegły końca. Czas zająć się materiałem uzyskanym podczas ich trwania - naszym łupem. Jest tego w zależności od imprezy dużo lub bardzo dużo. Około 50 GB zdjęć z jednej imprezy to nierzadko standard. Takie ilości są najczęściej efektem wykonywania zdjęć seryjnych, czyli niczym innym, jak robieniem wszystkiego co się da by zniwelować ilość nieudanych technicznie ostatecznych trafień, bądź chęcią ustrzelenia właśnie tego a nie innego ujęcia. Co z tym zrobić dalej?
Ja osobiście pierwszą selekcję (tzw. game-boy) robię na bieżąco w przerwach na pokazach. Przeglądam zrobione zdjęcia na monitorze aparatu i od razu kasuję te ewidentnie nieudane. Jako że zdjęcia były robione całymi seriami, należy też wybrać te najlepsze z najlepszych. Dla pewności co do tego, czy ostrość znajduje się tam gdzie powinna w kadrze, powiększam fotkę na wyświetlaczu do 100% i będąc na tym „powiększeniu” przeglądam kolejne kadry w najbardziej mnie interesującym miejscu pod kątem ostrości. Rozrzut potrafi być spory i niestety fotki nie dość ostre nie przechodzą do kolejnego etapu. Podczas przeglądania zdjęć w terenie, z reguły bardzo przeszkadza nam światło słoneczne odbijające się w monitorze. W celu zapewnienia sobie komfortowych warunków robię sobie tzw. „osobistą ciemnię” :) Wygląda to tak, że chowam głowę pod jakimś przykryciem (polar, kurtka) i przy takim zaciemnieniu przeglądam zdjęcia. Śmiesznie to wygląda, ale skuteczność takiego rozwiązania jest znakomita. Jeszcze śmieszniej jest jak takich „ciemni” tworzy się w okolicy kilkanaście.
Dzięki tej selekcji oszczędzam wiele miejsca na kartach, które to miejsce jest bardzo pożądanym elementem na pokazach. Po zakończonej imprezie robię jeszcze raz taką selekcję, niejednokrotnie kasując całe serie zdjęć, gdy okaże się, że seria zrobiona pół godziny później była o wiele lepsza od swoich poprzedniczek.
Tak wyselekcjonowane zdjęcia zrzucam z karty pamięci do komputera. Co ważne – kopiuję! Trzymam się zasady by zdjęcia zawsze były w co najmniej dwóch miejscach. W tym przypadku na komputerze i na kartach pamięci. Trochę nerwowo jest gdy czekają nas kolejne dni pokazów i jesteśmy na wyjeździe. Wtedy niestety musimy oczyścić karty a zdjęcia pozostają tylko na twardym dysku komputera. Dobrym rozwiązaniem są przenośne dyski zewnętrzne. Wtedy zasada zdwojenia miejsc, w których przechowywane są zdjęcia będzie zachowana. Dysk zewnętrzny wędruje z nami w torbie/plecaku a komputer zostaje w hotelu. Następnie te zdjęcia w komputerze przeglądam już na dużym ekranie. Niestety bardzo często okazuje się, że wyświetlacz aparatu pokazuje nam nasze prace ładniejszymi niż one są w rzeczywistości. W wyniku tego oświecenia kolejne zdjęcia lądują w koszu. Po tej selekcji wsadowo zmieniam nazwy wszystkich zdjęć z danego dnia imprezy. Od wielu już lat nazywam wszystkie zdjęcia w tym samym formacie, a mianowicie: rok_miesiąc_dzień_nazwa imprezy_kolejny numer. W ten sposób mam posegregowane wszystkie zdjęcia w komputerze i trafiając na jakiekolwiek z moich zdjęć, od razu wiadomo kiedy było zrobione i na jakiej imprezie.
Komputerowa ciemnia? Wywoływanie RAW-a.
Po takim wyborze zdjęć zaczyna się zabawa w wywoływanie RAW-ów. Zdjęcia zrobione w formacie RAW można poddać bezstratnej korekcie wielu parametrów. Oczywiście z tym „bezstratnie” jest trochę przesady, ale w pewnych granicach na pewno nie stracimy na jakości. Ja osobiście obrabiam RAW-y w Adobe Camera Raw z pakietu Photoshop ale postaram się uogólnić opowieść by można było zastosować moje rady do prawie każdego programu do obróbki RAW-ów.
Pierwsze co robię, to otwieram całą serię zdjęć np. z danego dnia pokazów. Zdjęcia już są po selekcji ale często okazuje się, że następna selekcja jest potrzebna. Widząc całą otwartą serię zdjęć z np. danego dnia od razu widać podobne kadry, które na szybko można porównać i te minimalnie gorsze usunąć. Zalecam bycie bardzo krytycznym wobec swoich zdjęć. Zawsze szkoda jest usuwać pliki ale w momencie gdy mamy obok takie choć minimalnie lepsze, to te gorsze oznaczamy jako te, które pójdą do kosza. Bardzo często po jakichś ciekawych pokazach, przeglądając zdjęcia wyjątkowych konstrukcji, na których sfotografowanie byłem strasznie napalony (jak np. F-22 Raptor na Air Tattoo 2010), usuwając zdjęcia troszkę mniej udane powtarzam tekst, że usuwam fotki za które wielu dałoby się „zabić” :) Bardzo ważne jest by fotografować na w miarę neutralnych ustawieniach po to, by teraz można było doprawić zdjęcia do smaku. Co ważne? Własnego smaku! Jedni lubią zdjęcia przekontrastowane, inni mdłe, jedni nasycone jeszcze inni mięciutkie. Ja na przykład lubię ładne i zdecydowane kolory. Jeszcze jak wywoływałem zdjęcia w ciemni to zawsze „dobijałem” lub kazałem dobijać fotki. Dla mnie czerń musi być czernią, niebieski niebieskim itd. Dlatego też już na początku oznaczam wszystkie zdjęcia i podnoszę trochę nasycenie oraz przejrzystość kolorów. Tak uszeregowane i przygotowane zdjęcia przeglądam kolejno regulując poszczególne parametry. Zaczynam od korekty balansu bieli (temperatura i tinta). Sprawdzam, czy zdjęcie nie ma jakiegoś dominującego koloru i ustawiam kolorystycznie pod klimat panujący w czasie fotografowania. Nie zawsze bowiem biel na zdjęciu musi być idealną bielą. Na przykład nie usuwa się czerwono-żółtej dominanty gdy fotografuje się przy zachodzie słońca. Krótko mówiąc temperaturą regulujemy balans między żółtym a niebieskim a tintą między zielonym a magentą. Przechodzimy do chyba najważniejszych regulacji. Do ustawienia poziomów ekspozycji. Te można regulować nawet bez patrzenia na fotkę a tylko analizując przebieg histogramu. Co to takiego jest ten histogram? Najogólniej mówiąc wykres, w którym na osi X (umownie nazwana oś pozioma) mamy jasność od najciemniejszych (lewa strona) do najjaśniejszych (prawa) pikseli zdjęcia a na osi Y (umownie nazwana oś pionowa) mamy ilość pikseli o danej jasności. Perfekcyjne zdjęcie w warunkach dobrego oświetlenia powinno na histogramie przypominać kształtem krzywą dzwonową (rozkładu normalnego Gaussa). Nie zawsze jednak warunki są idealne. Inaczej będzie wyglądał histogram zdjęcia zrobionego późnym wieczorem, po zachodzie słońca a inaczej np. zdjęcia zrobionego podczas sporego zamglenia. Rozkład pól jasnych i ciemnych możemy regulować na naprawdę wiele sposobów. Możemy histogram rozciągać lub spłaszczać w zależności od potrzeb. Możemy też ingerować w tylko niektóre jego miejsca za pomocą tzw. krzywych. Dla mnie najważniejszą informacją jaką niesie histogram jest ta, gdzie popełniłem błędy podczas fotografowania. Myślę tu o niedoświetleniach i prześwietleniach (zwanych też przepaleniami). Są to ewidentne błędy które trzeba skorygować. Na histogramie przedstawiają się one jako (mniejsze lub większe) wartości na końcach osi X. Z lewej strony są niedoświetlenia a z prawej przepalenia. Za pomocą suwaka Ekspozycja można w pewnym zakresie (+/- 4EV) zniwelować powyższe błędy. W ACR można sobie pomóc i kliknąć strzałkę, która pokaże nam gdzie te błędy występują na zdjęciu. Czasem są sytuacje, gdzie nie ma potrzeby ich eliminacji (np. odbicia światła na drobnych elementach płatowca czy choćby silne światła reflektorów) bo ta eliminacja nic by nie wniosła a tylko obniżyła ekspozycję całej fotografii, którą za chwilę musielibyśmy wyciągać innymi suwakami psując jej ogólny wygląd. W likwidacji przepaleń pomoże nam lekkie podciągnięcie suwaka Odtwarzanie. Gdy już zabiliśmy przepały popatrzmy na to co się dzieje w ciemnych partiach zdjęcia. Jak histogram nie dochodzi do lewego końca wykresu to podciągnijmy go Czarnym. Teraz jest ok. Może chcielibyśmy by było więcej szczegółów w cieniach widać? Opcja Światło wypełnienia nam w tym bardzo pomoże. Gdy całość zdjęcia po tych operacjach wydaje się ciemna podkręćmy lekko Jasność. Podobnie z Kontrastem. Gdy na zdjęciu występują drobne elementy, szczególiki, które później chcielibyśmy bardzo uwidocznić, podnieśmy trochę poziom kontrastu. Tyle z głównych działań na zdjęciu. Zamiast żmudnie wykonywać kolejne procesy, o których napisałem powyżej, można sprawdzić jak zdjęcie będzie wyglądać przy zastosowaniu funkcji Automatyczne. Często zdjęcie po przejściu automatu wygląda wcale nieźle i oczywiście skoro jest taka funkcja to czemu jej nie wykorzystać. ACR daje jeszcze masę możliwości różnego rodzaju korekt w zależności od tego co chcemy osiągnąć w końcowym efekcie dla danego zdjęcia. Dwa aspekty są szalenie istotne. Miejmy od początku pomysł na zdjęcie i wszelkie obróbkowe elementy róbmy delikatnie, bez przegięć. Obróbka ma być jak przyprawa do dania i chodzi o to, by się później nie okazało, że nasza przyprawa stała się daniem głównym i to totalnie niezjadliwym! Kto lubi jeść same przyprawy? :)
Fotografujemy nasze zdjęcia! Wszystko o prawidłowym kadrowaniu.
Dlaczego taki tytuł działu? Dla mnie samo obrabianie a w tym kadrowanie to proces bardzo ekscytujący, porównywalny z samym fotografowaniem. To głównie podczas kadrowania i obróbki zdjęcia dajemy tym pikselom siebie. To tu wdrażamy ostatecznie w życie swój pomysł na zdjęcie, naszą wizję.
Po wywołaniu RAW-a poddajemy zdjęcie procesowi ostatecznej obróbki. Ta rozpoczyna się od ostatecznego kadrowania zgodnie ze wcześniejszym zamysłem, który powstał w głowie już w momencie pstryknięcia zdjęcia aparatem. To kadrowanie jest prawdopodobnie najważniejszym elementem w całym procesie powstawania zdjęcia.
Fotografując lotnictwo, które charakteryzuje się dużą dynamiką, nie jesteśmy w stanie podczas robienia zdjęcia skupić się na samej kompozycji kadru na tyle pieczołowicie na ile byśmy chcieli. Dlatego surowe pliki z aparatu często skadrowane są tak, że przedstawiają dany statek powietrzny na środku kadru w stopniu wypełnienia kadru odpowiadającym odległości maszyny od nas oraz ogniskowej naszego sprzętu foto. Teraz więc jest najlepszy moment na dopieszczenie kadru bądź totalne przekadrowanie całości. Kadrując zdjęcia lotnicze posiłkujemy się ogólnymi zasadami kadrowania znanymi już od wieków lub... łamiemy je, wprowadzając w życie własne koncepcje :)
Nie zapominajmy jednak o kilku podstawach, których łamać się nie powinno, a które w większości dotyczą każdej fotografii, nie tylko fotografii lotniczej! Nie ukrywam, że niektóre z nich odkryłem sobie sam dla siebie (to o palcu i wektorach) i jestem z nich bardzo dumny! Prawdopodobnie otworzyłem drzwi już wcześniej dość konkretnie otwarte, ale co tam :) Radocha jest.
Zasada równowagi statycznej jak i dynamicznej. Zdjęcie musi być zrównoważone. Na czym polega ta równowaga? Ja zawsze wyobrażam sobie, że wszystkie elementy przedstawione na zdjęciu mają swoją wagę. Żeby zatem sprawdzić czy na zdjęciu jest równowaga - podpieram zdjęcie na środku jego dolnej krawędzi palcem i patrzę czy aby zdjęcie nie przewraca się w żadną ze stron. Sytuacja jest prosta gdy zdjęcie jest statyczne czyli przedstawia obiekty, które się nie poruszają. Zmienia się wszystko gdy zaczyna występować jakiś ruch. Wtedy robi się dopiero ciekawie, bo do równowagi zdjęcia dochodzi wektor tego ruchu, który przypinamy do środka elementu poruszającego się. Musimy wziąć pod uwagę zarówno wielkość tegoż wektora jak i jego kierunek. W zależności od prędkości i kierunku przemieszczania się głównego elementu zdjęcia, wektor ten będzie w mniejszym lub większym stopniu oddziaływał na równowagę zdjęcia. To sprawia, że dla przykładu, gdy obiekt nie jest wielki a porusza się bardzo szybko to śmiało umieszczając go np. w lewej dolnej części zdjęcia (mocny punkt LD) i kierując go w kierunku górnej prawej części (mocny punkt PG) będziemy mieć zdjęcie zrównoważone! Bardzo ważne – nie chodzi tu o rzeczywisty ruch elementu podczas fotografowania ale o to jak ten ruch „widać” na zdjęciu. Te wektory w fotografii ogólnej, tam gdzie nie występuje fizyczny ruch można też odnieść do kierunku i „siły” wzroku (np. przy fotografowaniu ludzi czy zwierząt).
Zasada mocnych punktów. Już pradawni artyści odkryli, że niektóre obrazy przedstawiające tego samego modela i wykonane tą samą techniką, lecz z jego innym geometrycznym położeniem w kadrze bywają albo przykuwające wzrok albo... nudne. Odkryto zasadę trójpodziału kadru i określono tzw. mocne punkty. Są to najogólniej mówiąc 4 miejsca, na które mimowolnie podąża uwaga oglądacza. Znajdują się one mniej więcej (grube przybliżenie!) w 1/3 wysokości i szerokości kadru. Aby je namierzyć dzielimy obraz na trzy równe części zarówno w pionie jak i w poziomie i punkty te znajdują się na przecięciach linii podziału. Teoria jest dość potężna (zapraszam do innych lektur) ale generalnie chodzi o to, żeby nie umieszczać elementów, na które chcemy by była zwrócona uwaga, w centralnym miejscu kadru. Umieszczać je należy we wspomnianych mocnych punktach. Kadr robi się bardziej dynamiczny, a przez to ciekawszy.
Powietrze do lotu. Statek powietrzny zarówno w rzeczywistości jak i na zdjęciu musi mieć powietrze - przestrzeń do swojego lotu. Nie można umieścić samolotu nawet w mocnym punkcie, zwróconego przodem do brzegu zdjęcia bez miejsca (powietrza) do lotu (o ile to co jest za nim tego nie sugeruje!). Dobrze jest, gdy główny obiekt wlatuje w zdjęcie i ma na zdjęciu dokąd lecieć. Oczywiście jest to ogólna zasada, od której jest bardzo dużo odstępstw. Wszystko zależy od danej sytuacji i tego co w danym momencie statek powietrzny wyprawia :)
Prosto czy krzywo? O ile na zdjęciu występują elementy, które świadczą o tym jak przebiegał w rzeczywistości poziom (horyzont), należy przy kadrowaniu dokonać wszelkich starań by zdjęcie było idealnie proste! Minimalne krzywizny zawsze bardzo rzucają się w oczy i psują w głowie porządek, do którego mimowolnie, podświadomie dążymy. Gdy na zdjęciu przedstawiamy sytuację, która aspiruje do bycia symetryczną (np. samolot kołujący „od mordy”) to postarajmy się zarówno podczas fotografowania jak i końcowego kadrowania by tak właśnie było też i w końcowym rezultacie. Chodzi czasem o te pół kroku w lewo/prawo podczas fotografowania i o te pół centymetra w lewo/prawo/górę/dół podczas końcowego kadrowania. Gdy natomiast chcemy zdynamizować kompozycję zdjęcia poprzez jego przekoszenie, a dzięki temu umieszczenie elementów zdjęcia, na które chcemy zwrócić szczególną uwagę w mocnych punktach, to zróbmy to zdecydowanie by przekoszenie nie sprawiało wrażenia tylko krzywości zdjęcia.
Ostre cięcie. Fotografując obiektywem o długiej ogniskowej (nie tylko) bardzo często dochodzi do sytuacji, w której statek powietrzny po prostu nie zmieścił się w kadrze. No i bardzo dobrze! Zasada o obligatoryjnym pokazaniu całej sylwetki samolotu w kadrze jest tak samo dobra jak ta, która mówi, że w zdjęciu człowieka powinien on się cały zmieścić w kadrze. Guzik prawda. Jak trzeba i mamy taką wizję to tnijmy jak i ile się da oczywiście zachowując też pewne zasady. Poza tymi wymienionymi niżej i wyżej także tą, mówiącą o tym, iż nie należy wartościowych dla zdjęcia elementów ciąć lub zostawiać bezpośrednio przy brzegu kadru.
Klarowny kadr. Osoba oglądająca nasze zdjęcie musi od razu wiedzieć, co mieliśmy na myśli je robiąc i co chcemy pokazać, przedstawić. Musi od razu wiedzieć, czy zależało nam na pięknie, na dynamice, na ciekawej historii, na dramacie, na interakcji statku powietrznego z chmurami, ludźmi itd. Kadru nie wolno zaśmiecać! Jeśli mamy jakiś pomysł, jakąś myśl to skupmy się na jej uwypukleniu oraz na zamaskowaniu lub usunięciu elementów, które ową ideę zakłócają lub odrywają od niej uwagę. Możemy to zrobić przez odpowiednie cięcie kadru lub małą ingerencję stempelkiem :)
Każdy element kadru ważny. Kadrując musimy zawsze analizować co jest na zdjęciu i po jaką cholerę :) Główny motyw, tło, oraz różne inne elementy zdjęcia muszą spełniać konkretną, ściśle określoną rolę. Chmury, smugi, drzewo, księżyc - cokolwiek, skoro już musi być w kadrze (poza motywem głównym), to niech będzie tak umieszczone, by w kadrze panowała optyczna i emocjonalna równowaga. Nie można zostawić połowy kadru pustego, o nieokreślonej funkcji.
Jasno-ciemno. Wiadomo już od dawna, że elementy jaśniejsze obrazu bardziej przyciągają uwagę od tych, które są przyciemnione bądź znajdują się w cieniu. Nie przez przypadek na portretach onegdaj panujących monarchów – zdecydowanie przyciemniano wszystko co znajdowało się poza głównym elementem obrazu. Idźmy tym tropem. Na miarę możliwości rozjaśniajmy elementy, na które chcemy zwrócić uwagę a przyciemniajmy te, które ją tylko odwracają lub są mniej ważne. Starajmy się jednak za wszelką cenę unikać sztuczności typu potężna winieta na jasnym niebie. Jak wszystko róbmy to ze stosownym smakiem.
Format zdjęcia. Dość istotną sprawą jest też zachowanie odpowiedniego formatu zdjęcia. Standardowy prosto z puszki to format o proporcjach 3:2. Jeżeli chcemy zrobić panoramę to przyjęło się kadrowanie w formacie 16:9. Dochodzi do tego jeszcze kadrowanie w kwadrat. To są podstawowe formaty, których należy się trzymać. Owszem – jest jeszcze sporo formatów specjalnych ale zmierzam do tego, by nie kadrować tak jak nam się podoba. Zdarzają się galerie, w których na 20 zdjęć każde ma inny format (stosunek boków). Standardowe formaty zostały przyjęte na podstawie wielu lat różnych doświadczeń i starajmy się mieścić w ich ramach. Jest to bardzo ważne również przy wykonywaniu odbitek.
Biorąc pod uwagę powyższe zasady zaczynamy się bawić w kadrowanie każdego zdjęcia. Droga myślenia podczas kadrowania powinna być następująca. Najpierw zastanawiamy się co nam się na zdjęciu podoba (o ile tego nie wiemy od razu) i na co chcemy zwrócić uwagę widza. Następnie bierzemy pod uwagę geometrię i dynamikę zdjęcia, patrzymy czy fotka ma równowagę czy jej nie ma. Jeżeli jej nie ma to jak spowodować by ją osiągnęła. Odpowiedni efekt uzyskamy przez odpowiednie przycięcie zdjęcia. Tniemy zatem zdjęcie zgodnie z powyższymi regułami. Dobra kompozycja powinna prowadzić wzrok oglądającego zdjęcie i sterować jego emocjami. Jeżeli nauczymy się kadrować by tak się działo, to możemy być pewni, że nasze zdjęcia, najogólniej mówiąc, będą się podobać. Nie tylko nam! :)
Poniżej różne sposoby kadrowania jednego zdjęcia:
Obrabiarka. Zabawa w obrabianie zdjęć.
Po odpowiednim skadrowaniu zdjęcia zabieramy się za jego obróbkę. Jestem przeciwnikiem potężnego obrabiania zdjęć, które w efekcie końcowym niewiele przypominają zdjęcie wyjściowe. Są jednak procesy, które powinniśmy przeprowadzić by zdjęcie było zjadliwe dla potencjalnego oglądacza.
Zaczynamy od usuwania wad. Wady o których piszę, to głównie skazy i paprochy znajdujące się na matrycy czy na obiektywie, które szczególnie przy dużych liczbach przesłony bywają przeraźliwie widoczne na zdjęciach, a ich stemplowanie to żmudny ale zawsze opłacalny proces. Po zakończeniu czyszczenia oglądamy zdjęcie zarówno w całości jak i na 100% podglądzie i analizujemy, czy jest OK. Wbrew pozorom brud na zdjęciu potrafi dosłownie w jednej chwili zepsuć nawet najpiękniejsze odczucia oglądacza.
Po wysprzątaniu z brudów przechodzę do ostatecznej obróbki zdjęcia jako całości. Poprawiam kolory i histogram. Tu najczęściej bawię się krzywymi - o ile jest taka potrzeba. Następnie zdjęcie wyostrzam „do smaku”. Z wyostrzaniem też nie należy przesadzać, bo przeostrzone zdjęcie psuje cały efekt i wszystko co zrobiliśmy do tej pory potrafi wziąć w łeb.
Tyle w temacie obróbki całego zdjęcia. Czy powinno się zdjęcie obrabiać lokalnie? Wielu na taką propozycję się wzdrygnie, inni zapytają – a można w ogóle bez tego? Tu jak zwykle zdania są podzielone. Ostatnio liznąłem trochę bardziej fotografii glamour i przeraziłem się totalnie. Tam samo fotografowanie to jest tylko wstęp! Najważniejsza jest później obróbka! 2-3 godziny obrabiania jednego zdjęcia to niezbędne minimum. I nie chodzi tu tylko o poziomy czy kolory ale o ingerencję właściwie we wszystko! A ja zawsze tak się bałem ingerować w moje zdjęcia by nie być posądzonym o ich nadmierną obróbkę. Owszem, gdy zdjęcie jest wyjątkowe zdarza mi się też obróbka miejscowa. Niektóre elementy zdjęcia trzeba rozjaśnić, inne przyciemnić. Czasem trzeba lokalnie podostrzyć a czasem lekko rozmyć. Czasem przydaje się lokalny czy tonalny kontrast. Ważne jest jednak to, by podobnie jak zawsze – nie przesadzać! Na statku powietrznym muszą być światła i cienie – nie można wszystkiego hurtem wyciągać. Muszą być naturalne kolory i naturalne przejścia między tonami. Należy zachować umiar i robić wszystko z głową. Dobrze jest w obróbce uwydatnić te elementy, które głównie chcemy pokazać widzowi a przykryć bądź przyciemnić te, które tylko przeszkadzają.
Jedną z moich ulubionych zabaw jest fotografowanie w warunkach, w których większość fotografów odkłada aparat. Mówię tu o robieniu zdjęć statków powietrznych na tle czy w okolicach słońca. Zdjęcia te z reguły są totalnie poprzepalane i nadają się do kosza ale czasami zdarzają się takie warunki (oświetlenie, chmury), które sprawiają, że przy odrobinie zabawy poziomami, na naszych monitorach wyłoni się niejako „ukryty” obraz. To piękne uczucie zobaczyć coś, co jest na zdjęciu o czym wcześniej nie mieliśmy w ogóle pojęcia.
Obrazy, które tak powstały sprawiają wrażenie, jakby były sfotografowane w innej rzeczywistości. Warto zatem nie odkładać aparatu od oczu i polować na takie smaczki a później umieć je tylko „wywołać”.
Poprawianie rzeczywistości. Unikajmy sztuczności. Starajmy się, by zdjęcie było jak najbardziej naturalne i zbliżone do tego, co widzieliśmy w wizjerze aparatu. Czasem niestety trzeba coś usunąć, poprawić, zmienić, by zdjęcie podciągnąć jak najbardziej do naszej wizji, która powstała w momencie pstryknięcia. Coś, co albo przypadkowo weszło bądź nie weszło w kadr albo nie dało się w żaden sposób ominąć podczas robienia zdjęcia. Oczywiście jeżeli już, to operacje „poprawiania rzeczywistości” róbmy jedynie na zdjęciach, na których nam najbardziej zależy. Wiem, wiem... Dla wielu czytających ingerencja w zdjęcia, poza korektą kolorów, poziomów itd. jest niedopuszczalna. Przyglądając się jednak bliżej twórczości wielu z tych zagorzałych przeciwników Photoshopa odkrywam, że i im zdarza się niejednokrotnie użyć stempelka nie tylko do usuwania paprochów :) Moim zdaniem jest to niepotrzebna hipokryzja. Jest jednak osobistą sprawą każdego, co przy zdjęciach robi i do czego się przyznaje :) Ja sugeruję tylko to, że w sytuacji, gdy zrobimy naprawdę rewelacyjną fotkę, a do pełni szczęścia brakuje nam naprawdę niewiele, to zróbmy wszystko by doprowadzić dane zdjęcie jak najbliżej do naszej wizji. I żeby było jasne. Nie piszę tu o dorabianiu drugiego silnika do F-16, o tworzeniu chmur, których podczas fotografowania nie było, o tworzeniu formacji podczas gdy leciał jeden samolot, o wyginaniu dymu zasamolotowego, tworzeniu „sztucznego” panoramowania poprzez rozmycie tła czy dodawaniu płomieni dopalacza. Mówię o poprawie ew. niedociągnięć wynikłych podczas fotografowania danej sceny z życia lotnictwa.
Dla przykładu pokażę krótką historię zdjęcia mojego przyjaciela - antreza. Robiąc serią zdjęcia F/A-18 w Axalp, zupełnie przypadkiem w kadr wleciała druga maszyna, a Grzesiu pstryknął ostatnią klatkę z serii. Zdjęcie przedstawia rewelacyjny moment i bardzo ciekawy układ linii. Ma jednak jeden mankament: minimalnie ucięte skrzydło samolotu z pierwszego planu. To ucięte skrzydło w zasadzie dyskwalifikuje zdjęcie. Zdjęcie, które może być jego najlepszym z tego wypadu. Czy można je trochę poprawić? Tu każdy może i powinien na ten temat mieć swoje zdanie. Ja uważam, że tak! Bo cel uświęca środki w tym przypadku. Tym bardziej, że on tam był, robił to zdjęcie, a zabrakło dosłownie kilku stopni pochyłu aparatu. Było tam też przecież i to skrzydło! Korzystając ze zdjęć z tej samej serii udało się je "dosztukować". Zmieniłem też odrobinę kąt zdjęcia i skadrowałem w kwadrat dzięki czemu zdjęcie wg mnie zyskało bardzo na dynamice.
Czeka mnie ogień piekielny? Chodzi o to, że chcąc osiągnąć swój cel, czyli coś konkretnego pokazać na zdjęciu, musimy się skupić na tym by to „coś” było widać i nic innego widzowi w tym nie przeszkadzało. Problem pojawia się wtedy, gdy chcemy pokazać na zdjęciu „coś”, czego w rzeczywistości tak naprawdę nie było.
Inaczej sprawa się ma oczywiście, gdy od początku zakładam totalną ingerencję w zdjęcie. W takiej sytuacji jest to zamysł realizowany konsekwentnie od początku powstania pomysłu do ostatecznej publikacji zdjęcia szerokiemu gronu. Nie zdjęcia – digartu, co należy zaznaczyć by przypadkowy obserwator nie musiał zachodzić w głowę jak zostało zrobione to zdjęcie albo jak ten pilot latał!
Kolory i klimat. Jednym z elementów obróbki zdjęć jest praca z kolorami. W zdecydowanej większości przypadków walczymy podczas obróbki o to, by kolory na zdjęciu jak najbardziej odpowiadały tym, jakie panowały w momencie jego robienia. Niestety cyfrowe odwzorowanie obrazu bardzo często przekłamuje barwy i trzeba się natrudzić by przywrócić je do stanu naturalnego. Czasem jednak, chcąc stworzyć niejako specjalny klimat na zdjęciu, ingerujemy w kolory nadając im specjalną tonację czy odcień. Mówię tu o zdjęciach stylizowanych na jakiś sposób. Niech to będzie albo ciepły zachód słońca albo chłód północy, jakiś rodzaj sepii dla zdjęć „starych” czy klimat lat 70-tych. Dla przykładu, już podczas fotografowania naszego Lim-2 widziałem te zdjęcia w tonacji starych kolorów ORWO. Tak mi się ten samolot kojarzy z dzieciństwem i takie zdjęcia z tamtych czasów posiadam.
Istotną rzeczą jest to, by po obrobieniu zdjęcia zapisać je w pliku o maksymalnej wielkości. Zmniejszyć zawsze zdążymy zgodnie z zasadą, że lepiej kijek obcinkować niż go później pogrubasić :) Nigdy nie wiemy do jakich rozmiarów i kiedy będziemy potrzebowali zdjęcia o takich a nie innych rozmiarach. Gdy mamy już obrobione i zapisane wszystkie zdjęcia z danej imprezy, a jest ich nierzadko około 400-500 szt., następuje etap selekcji zdjęć do prezentacji.
Czasami wystarczy tak niewiele by „obrobić” zdjęcie. Zdradzę Wam moją małą tajemnicę obróbkową. Był rok 2005 a ja po pokazach w Radomiu – trenowałem sobie różne funkcje programu Photoshop. Oczywiście żadnej książki tylko metoda prób i błędów. Wrzuciłem na warsztat zdjęcie zespołu Red Arrows, które prosto z aparatu wyglądało tak:
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu i radości (z cyklu osiołek poznaje świat), używając TYLKO kombinacji klawiszy CTRL+SHIFT+L czyli funkcji Auto Levels, osiągnąłem OD RAZU końcowy efekt czyli to:
Ostatni szlif. Ostateczny wybór zdjęć do prezentacji.
Bardzo ważny i dla wielu bardzo trudny. Etap wyboru prac do prezentacji szerszemu gronu. Zazwyczaj po obróbce posiadamy wiele bardzo podobnych do siebie ujęć, na których mimo wszystko nam zależy. W jednym jest jakieś światełko, w drugim smuga, w trzecim widać pilota, czwarte jest super ostre a piąte mniej ostre, ale lepiej ujęte. Te zdjęcia dla osoby, która patrzy z zewnątrz, nie będą się między sobą wiele różnić, a tylko niektórzy zobaczą te subtelne różnice. Należy zatem dokonać dobrego wyboru. Często drastycznie odrzucić zdjęcia, które nam się tylko bardzo podobają a zostawić te, które nam się podobają bardzo-bardzo! Nie robiąc tego sprawimy, że nawet te dobre-dobre nie zostaną zauważone. Oglądający naszą twórczość, gdy zobaczy, że zdjęcia są takie same (dla niego), zacznie mniej interesować się ich treścią i miast ich przeżywania – po prostu je tylko pobieżnie poprzegląda. Innymi słowy – zanudzimy go całą masą podobnych kadrów, przez co nie będzie w stanie dostrzec w naszych zdjęciach nawet odrobiny tego, co my w nich widzimy. Zdjęcia powinny być wybrane tak, by każde kolejne zdjęcie prezentowało zupełnie inną sytuację, zupełnie inny moment, żeby każde kolejne zdjęcie po prostu zaskakiwało. Zawsze lepiej jest pokazać mniej zdjęć, a w razie zachwytów rozszerzyć ten wachlarz, niż zanudzić widza całą masą bardzo do siebie podobnych ujęć. Czy stracimy zatem coś nie pokazując wszystkiego? Zdecydowanie nie!
W celach prezentacji zdjęć w Internecie należy je odpowiednio do tego przygotować. Zdjęcia oczywiście zmniejszamy do rozmiarów, jakie będzie w stanie pokazać większość używanych obecnie monitorów. Najczęściej jest to wymiar poziomy maksymalnie ok. 1000 pikseli i pionowy nie więcej niż 700. Przygotowywanie większych plików mija się trochę z celem, bo skoro zamierzamy pokazać zdjęcie to powinniśmy się starać, by można je było obejrzeć w całości - bez konieczności przewijania. Zmniejszając zdjęcie do rozmiarów internetowych nie zapomnijmy o lekkim wyostrzeniu po zmniejszeniu. Lekkim! Bo często widzi się w sieci zdjęcia przeostrzone i wygląda to niefajnie. Można też po zmniejszeniu lekko zredukować szum o ile taki występuje.
Lotnictwo charakteryzuje się dużą dynamiką. Pokażcie ją poprzez rozmycie elementów, które są w ruchu (śmigła) bądź pozornym ruchu (tło za głównym obiektem). Użyjcie dłuższych czasów dla statków powietrznych napędzanych za pomocą śmigieł oraz wszystkich przelatujących przed jakimś konkretnym tłem.
Podczas robienia zdjęć statków powietrznych na statyce zadajcie sobie trudu i poszukajcie jakichś ciekawych elementów, interesujących szczegółów i postarajcie się je dobrze skomponować. Fotografie „katalogowe” całych samolotów znajdziecie na prawie każdej stronie poświęconej lotnictwu, więc po co je robić?
Kadrujcie zachowując podstawowe zasady. Wybierzcie dobrze główny motyw zdjęcia, na którym chcecie skupić uwagę odbiorcy i kadrujcie mając na uwadze jego najlepsze uwydatnienie.
Jeżeli chcecie zrobić wyjątkowe zdjęcie, to zróbcie je zupełnie inaczej niż wszyscy. Zmieńcie drastycznie ustawienia sprzętu. Idźcie w wyjątkowe miejsce. Nie bójcie się „złej” pogody. Kadrujcie przełamując potoczne przyzwyczajenia. Pokuście się o inny rodzaj obróbki. Wszystkie chwyty dozwolone, a jedynym ograniczeniem przy tworzeniu zdjęcia niech będzie wasza wyobraźnia.
Nie pozwólcie sobie na stracenie jakiejkolwiek okazji do zrobienia zdjęć lotniczych. Nie odkładajcie niczego na później, bo może się okazać, że tego „później” już nie będzie.
Róbcie jak najwięcej zdjęć. Starajcie się, by były tak dobre jak tylko potraficie je zrobić. Pokazujcie te zdjęcia w miejscach, w których możecie liczyć na konstruktywną krytykę fachowców. Przyjmujcie ją z zadowoleniem i starajcie się wyciągać jak najwięcej wniosków. Unikajcie ludzi, którzy nie znając się na rzeczy będą Was zawsze tylko chwalić. Od nich niczego się nie nauczycie.
Popracujcie nad obróbką zdjęć. Uczcie się i trenujcie ile się da. Starajcie się, by Wasze zdjęcia były dopracowane w każdym calu. Niezależnie od poziomu jaki prezentujecie, dążcie do doskonałości.
Nie róbcie tylko „zdjęcia samolotu”! Stwórzcie odpowiadający danej sytuacji, opowiadający ciekawą historię, pełen dramaturgii i klimatu „obraz lotniczy”. Pamiętajcie, że obraz powinien zawierać główny motyw odpowiednio wkomponowany w tło.
Oglądajcie jak najwięcej zdjęć lotniczych, które Wam się podobają. Analizujcie parametry pracy ich autorów, pytajcie ich o wszystko. Starajcie się odpowiadać sobie na pytanie, dlaczego podobają Wam się akurat te zdjęcia i co je różni od tych, które Wy robicie?
Postarajcie się dołączyć do społeczności ludzi, która ma większe możliwości dotarcia do lotnictwa. Wspomóżcie ich działania swoją energią, a w zamian uzyskacie szersze możliwości realizacji swojej fotograficznej pasji.
Jeżeli osiągniecie wyższy poziom fotografowania - dzielcie się swoją wiedzą! Pamiętajcie o zasadzie, że nie dzielą się nią tylko ci, którzy nie są zbyt dobrzy :)
Bawcie się w fotografię i lotnictwo. Pokochajcie i jedno i drugie. Skupcie się na dobrej zabawie, a efekty fotograficzne przyjdą same. Odwrotnie może być ciężko.
Chciałbym w tym miejscu tradycyjnie bardzo podziękować wszystkim
Świrom Lotniczym
ze
Stowarzyszenia Polskich Fotografów Lotniczych Air-Action!
Bez Was nie byłoby tego wszystkiego! Dziękuję :)
Szczególne podziękowania dla osób, które użyczyły mi na cele Poradnika swoje zdjęcia czyli:
Amon, JIMIX, kurczak, kifcio, hlynur, Joa, Dyziek, Maldek, MarS, mariorz, deoc, antrez, Slavcio
INFO TYLKO DLA CHETNYCH:
Jeżeli po przeczytaniu Poradnika doszłaś/doszedłeś do wniosku, że jest w nim wiedza, której nie znałaś/eś i zamierzasz zastosować ją podczas swojego fotografowania lotniczego, a do tego jest Ci głupio, że otrzymałaś/eś ją zupełnie za darmo to… niepotrzebnie się martwisz! :)
Zawsze możesz wpaść do mojego sklepu i zanabyć jakiś "produkt" wspierając mój skromny budżet :)
Oto to magiczne miejsce: SHOP