Tekściwo
Koksijde International Airshow 2011
Niesamowite pokazy! Zapraszam na relację :)
Thunderbirds – zespół akrobacyjny USAF podczas swojego tourne 2011 po Europie zaplanował udział w wielu ciekawych imprezach lotniczych. Długo zastanawiałem się, gdzie się z nimi spotkać. Chodziło o najbardziej ekonomiczne rozwiązanie, tak by móc zobaczyć jak najwięcej – jak najmniejszym kosztem. Wybór padł na Koksijde International Airshow w Belgii – tym bardziej, że impreza ta miała być ukoronowaniem obchodów 65-tej rocznicy powstania belgijskich sił powietrznych. Moje przypuszczenia co do bogactwa tych pokazów okazały się słuszne. Miło było patrzeć, jak na długo przed terminem imprezy na jej stronie internetowej pojawiały się w programie kolejne gwiazdy. Po podjęciu decyzji o wyjeździe udało nam się jeszcze zdobyć akredytacje prasowe, które już na miejscu okazały się być bardzo przydatne.
Koksijde to piękna miejscowość położona nad samym brzegiem Morza Północnego. O jej uroku mogliśmy się przekonać, gdy rankiem dotarliśmy do naszego hotelu umiejscowionego na nadmorskiej promenadzie, tuż przy rozległej plaży. Na lotnisko nie trzeba się było śpieszyć, gdyż zgodnie z programem, pokazy pierwszego dnia rozpocząć się miały o godz. 13.00 a skończyć o… 22.00!! Zapowiadała się zatem mega impreza z fotografowaniem na tle wieczornego nieba. Oby tylko pogoda dopisała, bo zachmurzone niebo i intensywny deszcz mogłyby zepsuć nawet najlepszy spektakl. Deszczyk kropił przelotnie do południa i z chwili na chwilę niebo robiło się coraz przyjemniejsze.
Zaraz po otrzymaniu przywieszek PRESS zawieziono nas na drugą stronę pasa startowego. Miejscówka przezacna – blisko pasa, słoneczko z tyłu. Szkoda tylko, że cała publiczność gdzieś hen na horyzoncie. Nie ukrywam, że trochę się stęskniłem za pokazową atmosferą. Rezydowanie w strefach PRESS daje możliwość zrobienia ciekawych zdjęć, ale niestety odziera imprezę z jej kolorytu, jakim jest bezpośredni kontakt z publicznością czy choćby tzw. „stragany”. Gdy tylko rozłożyliśmy sprzęt, od razu zaczęły się loty. W powietrzu przeważały zespoły akrobacyjne, których ilość była wręcz niewiarygodna. Latali dla nas: Saudi Hawks, Red Arrows, Patrouille de France, Turkish Stars, Red Devils, The Victors, były też Biało-Czerwone Iskry oraz oczywiście USAF Thunderbirds! Pokazy zespołów są wyreżyserowane specjalnie pod publiczność znajdującą się na głównej części lotniska. Widziane niejako od tyłu sprawiają wrażenie chaosu, ale za to bliskość samolotów pomaga w uchwyceniu ciekawych kadrów. Nie ma za to mowy o fotografowaniu tzw. mijanek, gdyż samoloty „mijają się” w naprawdę bezpiecznych odległościach i od tyłu, mijanki wzbudzają o wiele mniejsze emocje niż gdy się na nie patrzy z publiczności. Gwiazda pokazów – USAF Thunderbirds, latali bardzo ładnie i ze sporym rozmachem, ale nie oszaleliśmy na ich punkcie. Są w Europie zespoły, które nie ustępują precyzją Amerykanom. Nie zmienia to faktu, że pokaz zrobił na nas bardzo dobre wrażenie.
Organizatorzy postarali się również o to, by zaprezentować nad lotniskiem w Koksijde cały szereg ciekawych konstrukcji. W pokazach dynamicznych prezentowały się między innymi Fouga Magister, Gloster Meteor, Hawker Hunter, North American T-6 Texan, Dragon Rapide, Spitfire czy Lancaster. Spit zrobił nawet kilka przelotów z belgijskim F-16. Ciekawostką był przelot dostojnego Airbusa A330 w asyście dwóch F-16. Na mnie jednak największe wrażenie robią zawsze porządne „palniki”! Nie ma zatem nic dziwnego w tym, że podczas pokazu dwóch brytyjskich Tornado GR4, które latały tuż nad naszymi głowami prawie non-stop na dopalaczach, przeszywały mnie kolejne dreszcze emocji :)
Dzień powoli chylił się ku końcowi, a na niebie zaczynało coraz piękniej grać ciepłe światełko. Raz po raz przez zachodnią część nieba przewalały się delikatne chmurki, które robiły nam bardzo dobrą robotę. Przysłaniały oślepiające słońce i urozmaicały kadry swoją podświetloną strukturą. Najciekawiej wyglądało to podczas pokazu szwajcarskiego F/A-18, który jakby czując o co chodzi, co chwilę wpadał do naszego plenerowego „studia” i pięknie pozował! Wszyscy jednak czekaliśmy na Grande Finale, jakim miały być pokazy belgijskiego F-16 oraz holenderskiego AH-64 Apache. Zanim to jednak nastąpiło, na niebie Koksijde pojawił się szybowiec. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że podczas kręcenia akrobacji z końcówek jego skrzydeł zaczęły spływać całe snopy iskier niczym z magicznej różdżki jakiejś wróżki w odległej bajkowej krainie. Wrażenie było niesamowite choć samo fotografowanie już trudniejsze z racji ciemności, jakie powoli zaczynały zapadać na niebie. Czasy robiły się dramatycznie długie, co dało nam trochę do myślenia przed pokazem finałowym. Niestety z przyczyn technicznych odwołano pokaz AH-64, ale za to na pas wjechał Michel Beulen vel „Mitch” na swoim pięknie pomalowanym F-16. Jeszcze chwilę poczekał aż zajdzie słońce i wystartował! Już po starcie wiedziałem, że taki pokaz o tej porze dnia to wspaniały pomysł. Kapitalnie wyglądała marchewa dopalacza, a gdy Mitch rozpoczął swój festiwal flar, właściwie chciało się tylko otworzyć usta i podziwiać pokaz w zdumieniu. Niestety źle dobrałem parametry fotografowania ale… kto by w takich chwilach o tym myślał :) Jedno jest pewne – podpowiem organizatorom Air Show w Radomiu, by choć jednego dnia przesunąć lekko godziny pokazów, a na ich koniec dać „flarowców”. Na pewno byłoby to wspaniałe urozmaicenie. Dowodem na sukces takiego posunięcia niech będzie choćby fakt, że cała publiczność czekała do samego końca pokazów na ten właśnie moment.
Drugi dzień pokazów postanowiliśmy spędzić na terenie przeznaczonym dla publiczności. Gdy tam weszliśmy okazało się, że miejsce dla publiki to teren wyznaczony na drogach kołowania pomiędzy „straganami” i nie ma popularnej trawki! Do tego strefa dla PRESS usytuowana jest tuż przed miejscem postoju kilku śmigłowców, co zdecydowanie uniemożliwiało fotografowanie pokazów. Zaraz po wejściu zaatakował nas szereg polskich akcentów. W powietrzu Biało-Czerwone Iskry, które robiły bardzo przyzwoity, równy i elegancki pokaz. Tuż przed nami polska i kaszubska bandera, zatknięte przy stojącym na statyce śmigłowcu marynarki wojennej Mi-17. Mieliśmy też możliwość poplotkowania z chłopakami z załogi, którzy opowiadali nam o perypetiach lotu do Koksijde. Po pokazie Iskier rozlokowaliśmy swoją strefę przy barierce na asfalcie drogi kołowania w pobliżu środka linii publiczności. Nie ma co ukrywać – wzbudzaliśmy dużą sensację naszym wyglądem, naszym sprzętem foto i dobrą zabawą. Sporo osób podchodziło by poplotkować o fotografii, o Polsce. To było bardzo miłe gdy Belgowie mówili nam jak podziwiają nasz kraj. Jeden pan żegnając się z nami powiedział na do widzenia: „Congratulations for your country”, a my mieliśmy chwilę refleksji nad tym jak fajnie jest teraz, gdy wszystkie nasze kraje żyją w jednej wspólnocie, można się swobodnie i bez kompleksów przemieszczać, a Polska poszła tak do przodu, że nawet ów słynny „zachód” nam zazdrości. Poza tematem autostrad – zdecydowanie się z nimi zgadzamy :)
Niestety z tej strony lotniska oraz tego dnia światełko nie grało już tak ładnie. Do tego raz po raz przechodzące nad lotniskiem deszcze sprawiły, że fotografowanie było mniej efektywne. Organizatorom udało się usprawnić w końcu Apache i mogliśmy podziwiać jego pokaz. Widząc co ta piękna maszyna wyprawia w powietrzu zasłaniając się wiązkami flar, tym bardziej żałowaliśmy, że nie udało się jej poderwać w dniu wczorajszym. Ostatnim elementem pokazów był oczywiście show Thunderbirds’ów. Niestety pokaz płaski gdyż na niebie pojawiły się czarne chmury niskiego pułapu, z których tuż po zakończeniu lotów potężnie lunęło.
Koksijde Airshow wpisał się pięknie w wachlarz pokazów A.D. 2011. Pokazy zrobione z dużym rozmachem i dość dobrze zorganizowane, a przede wszystkim – bezpieczne. Nie było żadnych incydentów, a na to w świetle ostatnich wydarzeń jestem dość mocno uczulony. Przed wyjazdem z hotelu nie mogłem sobie odmówić wieczornego spaceru po pięknej promenadzie Koksijde i plaży podczas odpływu. Oczywiście z aparatem w ręku :)